Team Group T-Force Delta Max - test dysku SSD dla graczy ceniących "stylówkę"

Jeśli podświetlenie podzespołów komputerowych to dla Was istotna kwestia, to powinniście zwrócić uwagę na najnowszą propozycję marki Team Group, a mianowicie dysk SSD o nazwie T-Force Delta Max.

Szczególnie że nie mówimy tu o dysku ze świecącymi akcentami, ale iluminacją na całej lustrzanej powierzchni górnego panelu. Wyobraźcie sobie tylko duży moduł adresowalnego podświetlenia RGB LED, który prezentuje tęczowy efekt płynnego przechodzenia kolorów - robi wrażenie, prawda? Zdecydowanie i z pewnością wpadnie w oko graczom szukającym nowych podzespołów, bo producent nie ukrywa, że to propozycja skierowana właśnie do nich.

Jeżeli zaś chodzi o specyfikację, to już nie ma takich fajerwerków, bo mamy do czynienia z dość standardowym 2,5-calowym nośnikiem SSD o wysokości 9 mm, który korzysta z interfejsu SATA 6 Gb/s, popularnych kości 3D NAND TLC oraz 4-kanałowego kontrolera Silicon Motions SM2258. Pozwala to na uzyskanie sekwencyjnego odczytu na poziomie 560 MB/s i zapisu 510 MB/s, natomiast losowy odczyt 4K osiąga do 90K IOPS, a zapis 80K IOPS. Dysk dostępny jest w trzech pojemnościach, tj. 250 GB, 500 GB i 1 TB, a wskaźnik TBW dla testowanej nas środkowej wersji wynosi 120 TB.

Reklama

Budowa zewnętrzna, wykonanie i zastosowane technologie 

Dysk dociera do nas zapakowany bardzo solidnie, w sztywne opakowanie z otwieraną górą, na którym można znaleźć grafiki prezentujące produkt oraz podstawowe informacje na jego temat (np. wspierane standardy synchronizacji podświetlenia, bo T-Force Delta Max można zsynchronizować z podzespołami korzystającymi z Asus Aura Sync, Gigabyte RGB Fusion, MSI Mystic Light Sync czy ASRock Polychrome Sync). W środku czekają zaś sam dysk, instrukcja obsługi oraz dwa przewody, które są niezbędne do uzyskania efektu podświetlenia.

Jeden z 10-pinowym USB na micro USB typu B, który wymagany jest przez podświetlenie z efektem tęczy, a drugi z 3-pinowym 5V ARGB 3 na micro USB typu B, niezbędny do pracy z wymienionymi wyżej standardami podświetlenia. O naklejce nie trzeba chyba nawet wspominać, ale dołączona do zestawu ściereczka daje do myślenia - szybko okazuje się bowiem, że dysku lepiej nie dotykać, bo szalenie zbiera odciski palców. Do pełni szczęścia brakuje tylko przewodu SATA, ale to branżowy standard, więc nie będziemy się zbytnio czepiać. 

Podobnie zresztą jak designu i wykonania samego dysku, bo ten robi po prostu świetne wrażenie i sugeruje, że mamy do czynienia z produktem wysokopółkowym. I to jeszcze przed podłączeniem, kiedy możemy dobrze przyjrzeć się błyszczącej lustrzanej obudowie, wysokiej jakości materiałom i staranności wykonania, która często schodzi na drugi plan, bo producenci wychodzą z założenia, że dysk i tak schowamy w obudowie. Jak zasygnalizowaliśmy wcześniej, T-Force Delta Max to dysk o wysokości 9 mm, więc możemy zapomnieć o zamontowaniu go w laptopie - choć raczej nikt nie kupuje tak podświetlanego dysku, żeby go chować, prawda? Tym bardziej, że taki gabaryt podzespołu ma swoje uzasadnienie - dzięki temu, że LED-y nie są zamontowane bezpośrednio na laminacie, nie ma problemów z throttlingiem termicznym (co potwierdziły nasze testy), który często pojawia się u konkurencji, gdy diody zbyt mocno dogrzewają dysk. Złego słowa nie można też powiedzieć o jakości iluminacji, bo ta oferuje żywe kolory i sprawia, że dysk zamontowany w obudowie przyciąga wzrok i wygląda naprawdę ciekawie. Warto też wspomnieć, że Team Group zadbało o niezbędne technologie wspomagające pracę dysku, więc możemy liczyć na system korekcji błędów ECC, funkcję TRIM czy NCQ, odpowiadające za optymalizację kontroli dostępu, przyspieszając transfery i zapis. 

Testy syntetyczne

Zaczynamy od naszego typowego wyjaśnienia, że testy syntetyczne nie powinny być ostatecznym wyznacznikiem wydajności dysku, bo mają tendencję do faworyzowania nośników wyposażonych w relatywnie niewielką ilość szybszej pamięci podręcznej SLC, by sztucznie podciągnąć odczyt i zapis sekwencyjny - niestety w momencie, gdy zapełnienie dysku przekracza pojemność cache, nadchodzi zderzenie z rzeczywistością. Czy producent sięgnął po takie rozwiązanie w T-Force Delta Max? Nie wydaje nam się, bo wyniki tego dysku są po prostu bardzo przeciętne i plasują go w końcówce stawki, ale doświadczenie podpowiada, żeby przejść nad tym do porządku dziennego i sprawdzić nośnik w rzeczywistych testach, bo tam często czekają niespodzianki.

Testy kopiowania

I tak było dokładnie w tym przypadku, bo w testach kopiowania, czyli najbardziej podstawowej czynności wykonywanej na plikach, T-Force Delta Max radzi sobie bardzo dobrze. Nie mówimy tu wprawdzie o jakichkolwiek rekordach, ale dysk znajduje się w czołówce modeli wyposażonych w kości TLC, więc rezultaty pozwalają pozytywnie myśleć o rzeczywistym użytkowaniu tego SSD. Mówiąc krótko, większość użytkowników domowych, świadomie wybierająca dysk w standardzie SATA, powinna być usatysfakcjonowana możliwościami nośnika.

Aplikacje użytkowe

A jak dysk Team Group poradził sobie w testach na aplikacjach użytkowych, tj. w popularnych programach do archiwizacji danych oraz szybkości instalacji aplikacji? Nieco mniej widowiskowo niż w testach kopiowania, ale prędkość instalacji oraz tworzenia i rozpakowywania archiwów jest satysfakcjonująca - musimy jednak liczyć się z dużo wolniejszą pracą, kiedy zmusimy dysk do utworzenia archiwum z większego pakietu danych. Tak czy inaczej, różnice pomiędzy różnymi nośnikami SSD SATA są tu naprawdę nieduże, więc wyniki Delta Max są jak najbardziej w porządku.

Testy w grach (instalacja i wczytywanie)

Przynależność do gamingowej marki T-Force zobowiązuje, więc dysk świetnie radzi sobie w zastosowaniach związanych z grami, tj. loadingami czy instalacją tytułów. Ba, jest to jeden z najlepszych dysków w tym aspekcie, jaki kiedykolwiek trafił do naszej redakcji, co powinno być dla graczy wystarczającą rekomendacją. Podczas wczytywania w Project CARS (trasa Imola) jest bezkonkurencyjny, a w pozostałych testach również sprawdził się bardzo dobrzem, więc gracze mogą bez obaw sięgać po T-Force Delta Max, a jego świetne podświetlenie będzie tu dodatkowym atutem.

Wielozadaniowość

Interfejs SATA nie jest w stanie realizować jednocześnie odczytu i zapisu, więc operacje zapoczątkowane w ten sposób są najpierw kolejkowane, a następnie wykonywane naprzemiennie, więc w tym aspekcie nie mają szans z PCIe. Nic więc dziwnego, że T-Force Delta Max raczej kiepsko radzi sobie z tym elementem, choć widzieliśmy już podobne dyski z dużo lepszą realizacją tego, bądź co bądź, podstawowego wykorzystania. Tak czy inaczej, biorąc pod uwagę grupę docelową i inne zalety Delta Max, spokojnie można przymknąć na to oko.

Podsumowując, dysk T-Force Delta Max nie jest rozwiązaniem dla każdego, ale biorąc pod uwagę jego przynależność do gamingowej marki firmy, skierowany jest raczej do graczy. I w tym przypadku sprawdza się po prostu świetnie, zapewniając fenomenalne czasy wczytywania gier i instalacji, a do tego bardzo dobrze radzi sobie również z kopiowaniem plików. Co prawda trzeba tu nieco przymknąć oko na jego niedostatki w zakresie aplikacji użytkowych (przy dużych paczkach danych) oraz wielozadaniowości, ale nie powinien być to problem dla użytkowników świadomie wybierających takie, a nie inne rozwiązanie. Szczególnie że dysk nadrabia również designem i świetnie zrealizowanym adresowalnym podświetleniem, które sprawia, że obudowa komputera od razu wygląda bardziej stylowo. Mówiąc krótko, jeśli szukacie dysku do grania z podświetleniem LED i macie do wydania ok. 350 PLN, to będziecie zadowoleni.

Zapraszamy do sprawdzenia rozszerzonej wersji recenzji na wortalu ITHardware.pl, gdzie znajdziecie więcej wyników, a także bardziej zaawansowane podejście do tematu, którym rozwiejemy (mamy nadzieję) wszelkie potencjalne wątpliwości. Zapraszamy również do komentowania, nasi redaktorzy z chęcią podejmą dyskusję i pomogą w wypadku pytań.

Po więcej informacji:

ITHardware.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy