World of Warcraft: Wrath of the Litch King Classic - recenzja gry

Ponad trzy lata od premiery World of Warcraft Classic na serwery gry trafił Wrath of the Litch King. Dla wielu fanów MMORPG jest to najlepszy dodatek w historii gry i szansa na powrót do czasów świetności Blizzarda.

Powolne, lecz przyjemniejsze levelowanie

Więcej o levelowaniu przeczytacie w moich pierwszych wrażeniach z Wrath of the Litch King Classic. Pisałem je z 50 godzinami na liczniku, zbliżając się wielkimi krokami do maksymalnego poziomu. Zdecydowałem się na boost Paladyna do 70 poziomu, wybrałem mniej popularny serwer, ominąłem większość kolejek i mogłem w pełni skupić się na szybkim i sprawnym levelowaniu.

Jest to bez wątpienia rozrywka dla cierpliwych i wytrwałych graczy. 50 godzin zajęło mi przejście z poziomu 70 do 80. Część z tego czasu spędziłem oczywiście w mieście, jedząc, oglądając seriale i siedząc po prostu AFK w Stormwind, ale wciąż jest to solidna liczba godzin dla kogoś, kto 50 poziom w retailu wbijał w niecałe 10 godzin.

Reklama

Głównym problemem levelowania we Wrath of the Litch King jest fakt, jak dłuży się wiele zadań. Spora część z nich zmienia nas w jakieś dziwne istoty, każe kontrolować pety albo przebierać się za innych ludzi. Tracimy wtedy całkowicie możliwość walki albo nie mamy umiejętności wybranej klasy postaci i męczymy się z przestarzałymi mechanikami, które w retailu zostały uproszczone do granic możliwości.

Regularnie trafia się również na zadania sztucznie przedłużające czas spędzony w grze. Do dzisiaj pamiętam jednego z NPC, który znajdował się na pływającym wokół małego jeziora statku. Statek zatrzymywał się wyłącznie w jednym miejscu, po zrobieniu całego kółka po jeziorze i nie mając jeszcze latania, tylko wtedy można było wejść na pokład. Spędziłem łącznie prawdopodobnie ponad 10 minut, stojąc na wyspie i czekając, aż statek wykona pełne kółko wokół jeziora, żeby wreszcie stanąć w miejscu i pozwolić mi porozmawiać z NPC.

Z drugiej jednak strony, sama walka we Wrath of the Litch King sprawia dużo większą frajdę na etapie levelowania. Postaci są już dosyć kompletne, umiejętności jest sporo i jako Paladyn miałem dostęp do całej gamy aur i buffów, które czyniły wbijanie poziomów bardzo przyjemnym. Jeszcze sprawniej można przejść przez cały proces, rekrutując do Classica kilku znajomych i spędzając większość czasu w dungeonach.

Levelowanie było dla mnie przede wszystkim ogromnym źródłem nostalgii. Na etapie Wrath of the Litch King nie miałem zbyt wiele doświadczenia z World of Warcraft, nigdy nie wbiłem nawet level capa na żadnej postaci, ale kilka lat później zacząłem poznawać dungeony, klasy postaci i całą grę. Wrath of the Litch King okazało się więc dla mnie przede wszystkim doskonałą okazją na poznanie genezy wielu mechanik. Obserwowanie, jak moje ulubione klasy wyglądały 14 lat temu, kiedy WoW bił rekordy popularności.

W temacie levelowania warto również wspomnieć, że z każdym kolejnym dodatkiem rośnie bariera wejścia do Classica. Trudno jest mi sobie wyobrazić rozpoczynanie teraz przygody z World of Warcraft bez boosta. Jeżeli nigdzie Wam się nie spieszy i chcecie spokojnie przejść levelowanie w swoim tempie, może nie być to dużym źródłem frustracji. Pierwsze kilkadziesiąt poziomów jest jednak dosyć bolesne, w niczym niemalże nie przypomina aktualnego WoW-a, a cała droga do 80 poziomu trwa dziesiątki godzin, na co nie mogą sobie pozwolić niektórzy bardziej casualowi gracze.

Początek pierwszej fazy i wrażenia z endgame’u

Zaraz po osiągnięciu maksymalnego poziomu postaci usiadłem do poradników na YouTube, zapoznałem się z ostateczną wersją swojego Paladyna i zacząłem czytać o elementach endgame’u, których nie dane mi było poznać 14 lat temu. U podstaw endgame Wrath of the Litch King nie różni się wiele od tego, co aktualnie oferuje World of Warcraft. Zanim zadebiutował Naxxramas, wszystko kręciło się wokół profesji, dungeonów i reputacji.

Zdecydowanie najlepszym elementem początkowego gearowania we Wrath of the Litch King jest Emblem of Heroism - waluta zdobywana z dungeonów oraz porozsypywanych po mapie zadań. Robiąc dungeony na poziomie Heroic, mamy oczywiście szansę na jakieś przedmioty pasujące do naszej postaci. Pokonując bossy, dostajemy jednak również Emblemy, które można potem wymieniać na często najlepsze możliwe przedmioty dla swojej klasy.

Gearowanie postaci przed raidem staje się tym samym dużo bardziej deterministyczne. Zamiast liczyć na to, co wypadnie z dungeonów i frustrować się brakiem kilku silnych przedmiotów, mogę cierpliwie zbierać Emblemy i po paru dniach wymienić je na lepszy naszyjnik, pasek czy nawet przedmioty setowe.

W Wotlku dużo więcej myślałem również o zdobywanych przedmiotach. Przyzwyczajony do retaila, zazwyczaj patrzę na dwie główne statystyki, porównuję je do swojego aktualnego przedmiotu i mogę jasno stwierdzić, czy powinienem dokonać zamiany. Sytuacja w Classicu jest aktualnie bardziej złożona. Na moim Paladynie w grę wchodziły bowiem nie tylko takie rzeczy jak Crit czy Attack Power, ale również Hit Rating. Ze względu na siłę niektórych statystyk nawet skórzane przedmioty potrafiły być silniejsze od twardych pancerzy noszonych przez większość Paladynów. Sporo satysfakcji odczuwałem z przebierania w zdobytych przedmiotach, przeglądania Auction House i szukania alternatyw do posiadanego gearu.

Jako miłośnik Mythic+, którego noga często nie stąpa po raidowych lokacjach, największą różnicę odczułem w poziomie trudności dungeonów. Na Heroici wszedłem zaraz po wbiciu maksymalnego poziomu i od tego momentu, aż do zdobycia większości niezbędnych mojemu Paladynowi przedmiotów, nie odczuwałem żadnych trudności. Bossy mają zazwyczaj parę prostych mechanik, większość z nich polega głównie na uważaniu pod nogi i wychodzeniu z silniejszych castów, podczas gdy tank zbiera na siebie całą uwagę.

Z nadzieją podchodzę w rezultacie do zapowiadanego ostatnio przez Blizzard Heroic+. Może być to szansa nie tylko na zdobycie lepszego ekwipunku, ale również sprawdzenie się w nieco trudniejszej wersji dungeonów. Nie da się jednak ukryć, że Wrath of the Litch King stoi przede wszystkim raidami, przez co odnalazłem się w tym dodatku w wymiarze czysto casualowym. Powoli zbieram reputacje, wielokrotnie przeszedłem się po wszystkich dungeonach i dopełniłem swojej nostalgicznej podróży w przeszłość, zbierając przy okazji kilka silniejszych przedmiotów.

Fani World of Warcraft Classic mają przed sobą miesiące i lata ekscytującego contentu. Do gry trafił dopiero Naxxramas, gracze zaczynają się powoli gearować, a najciekawsze jeszcze przed nimi. Bariera wejścia dla mniej doświadczonych fanów MMORPG może być wysoka, ale jest ryzyko warte podjęcia. Pod wieloma względami Wrath of the Litch King to najlepszy moment, żeby wejść w świat Classica, zostać w nim na dłużej albo przygotować się chociaż do premiery Dragonflighta.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: World of Warcraft
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy