War Thunder - recenzja

War Thunder /materiały prasowe

Studio Gaijin Entertainment przygotowało dla graczy w War Thunder świąteczny prezent w postaci pełnej wersji gry. Jej oficjalna premiera miała miejsce 21 grudnia.

To oczywiście była dla nas doskonała okazja, aby przyjrzeć się tej grze ponownie. Nie spodziewaliśmy się rewolucyjnych zmian w rozgrywce, bo w tym aspekcie wszystko grało już na etapie beta-testów (nie licząc drobnych błędów), ale postanowiliśmy sprawdzić, co Gaijin Entertainment przygotowało dla fanów przy okazji premiery.

Przede wszystkim wraz z premierą pełnej wersji autorzy wprowadzili łatkę opatrzoną numerem 1.65, wprowadzającą szereg poprawek oraz nowinek. Aktualizacja została nazwana Ścieżki Samuraja i wprowadza do gry sporo świeżej zawartości. Najwięcej nowości otrzymała Japonia - to aż 30 czołgów pochodzących z różnych okresów historycznych - ale także pozostałe strony konfliktu zostały wzbogacone o nowe maszyny. Łatka wprowadza nie tylko niedostępne wcześniej czołgi, ale również pojazdy latające. Po jej zainstalowaniu już wszystkie armie w War Thunder posiadają własne samoloty oraz czołgi, a łączna liczba wszystkich maszyn wynosi już około 800.

Reklama

Na tym lista nowości się nie kończy. Ścieżki Samuraja to także dwie zupełnie nowe plansze - 38 Równoleżnik oraz Opuszczona Fabryka. Ponadto autorzy zmodyfikowali cztery znane już wcześniej mapy: Berlin, Kamienną Twierdzę, Rzekę Popiołu oraz Karelię. Co jeszcze? Chociażby wprowadzenie hydropneumatycznego zawieszenia czołgów, dzięki któremu możemy mieć na polu walki jeszcze większe pole manewru, czy możliwości zrzutu serii bomb. O poprawionych błędach czy zmodyfikowanych drobnostkach pisać nie ma co, bo ich lista jest bardzo długa. Wystarczy napisać, że teraz War Thunder jest grą jeszcze bardziej dopracowaną i kompletną. A i tak można się spodziewać, że w kolejnych miesiącach Gaijin Entertainment będzie dalej dopracowywać i wzbogacać swoje cacko.

Jeśli jeszcze nie mieliście do czynienia z War Thunder, to przypomnijmy kilka istotnych kwestii. W tej sieciowej grze wojennej, w której toczymy walki zarówno na lądzie i w powietrzu (jakbyście się jeszcze nie zdołali zorientować), możemy bawić się w jednym z trzech trybów. Pierwszy to klasyczny deathmatch, w którym skupiamy się na strzelaniu do wrogich maszyn. W drugim zadaniem naszej drużyny jest zdobywanie punktów strategicznych. Z kolei w trzecim toczymy walkę o jeden, centralny punkt na mapie.

Gra cechuje się znakomitym modelem sterowania oraz strzelania, wzorowo zaprojektowanymi planszami oraz bitwami na dużą skalę. Gaijin Entertainment przygotowało ją nie tylko z myślą o weteranach, ale także o nowicjuszach. Ci pierwsi mogą się zdecydować na symulacyjny tryb rozgrywki, a ci drudzy - na bardziej zręcznościowy. W pierwszym i drugim przypadku gra potrafi dostarczyć nie lada emocji i pozwala poczuć się, jakbyśmy byli na prawdziwej wojnie.

To także zasługa świetnej oprawy audiowizualnej. Mapy zaprojektowano z dużym rozmachem, dbając o całe mnóstwo szczegółów oraz odpowiednie przedstawienie warunków atmosferycznych - mgły, deszczu czy burzy. Otoczenie jest także bardzo różnorodne. Przychodzi nam walczyć w gęstych lasach, na rozległych łąkach, w górach, w kanionach etc. Wszystkie maszyny dostępne w grze odwzorowano z pietyzmem, pilnując wszystkich detali, takich jak niewielkie elementy podwozia, klapki, lotki... Fani militariów powinni być wniebowzięci. Podejrzewamy, że spędzą w War Thunder sporo czasu, po prostu przyglądając się poszczególnym czołgom czy myśliwcom.

War Thunder to doskonała propozycja dla osób, które marzą o tym, by poczuć się jak na prawdziwej wojnie. Jej jakość już od dawna była nam dobrze znana, w końcu mieliśmy okazję przyjrzeć się jej z bliska niejednokrotnie w przeszłości. A po premierze pełnej wersji gry jest tylko lepiej. War Thunder jest teraz jeszcze bogatsze i jeszcze bardziej dopracowane. Kto jeszcze nie próbował, ma ku temu najlepszą okazję!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: War Thunder
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy