The Sims 4: Spotkajmy się - recenzja

The Sims 4: Spotkajmy się to chyba najmniej charakterystyczny dodatek do tej serii, jaki do tej pory powstał.

Wcześniej otrzymaliśmy już dziesiątki rozszerzeń do kolejnych odsłon The Sims. Każdy - a przynajmniej prawie każdy - z nich można było opisać jednym zdaniem. W jednym mogliśmy wyruszyć w plener, w drugim pójść do pracy, a w jeszcze innym zrelaksować się w spa. A co możemy zrobić w The Sims 4: Spotkajmy się? Cóż... różne rzeczy. Maxis zawarło w kolejnym dodatku kilka nowości, które wymagają nieco dłuższego opisu (choć nie aż tak długiego). A zatem zabierajmy się do pracy!

The Sims 4: Spotkajmy się przenosi nas do zupełnie nowej lokacji. To miasteczko Windenburg, składające się z czterech dzielnic: rynku, części wiejskiej, strefy biznesowej oraz wysepki zamieszkałej przez bogaczy. Zamieszkać możemy w każdej z nich poza biznesową. Windenburg to miejsce bogate w atrakcje, takie jak kawiarnie, bary, kluby, miejsca na ognisko, a nawet ruiny czy klify. Naprawdę jest tu co robić. Masz ochotę na imprezę? Proszę bardzo. Chcesz się zrelaksować na łonie natury? Nie ma sprawy. Marzą ci się poszukiwania duchów? Skieruj się do posiadłości Von Düch, w której podobno straszy.

Reklama

Kolejna ważna nowość w The Sims 4: Spotkajmy się to kluby społecznościowe. Możemy dołączyć do jednego z istniejących, z czasem zostać jego liderem, a także założyć swoje własne ugrupowanie. Każdy z nich posiada czynności preferowane oraz zakazane. A zatem możemy na przykład założyć klub, w którym będziemy zajmować się przede wszystkim chodzeniem na imprezy.

Ale równie dobrze możemy oddać się bardziej górnolotnym sprawom. Co ciekawe, każdy klub może narzucić określony strój, mieć swój własny herb, a nawet zbudować własną siedzibę. Każdy może także mieć określone wymagania dotyczące wieku czy cech charakteru. Warto wspomnieć, że podczas spotkań z innymi simami zdobywamy punkty, dzięki którym możemy później na przykład ułatwić nawiązywanie dobrych relacji między członkami klubu czy przyspieszyć naukę nowych zdolności.

A propos relacji - w The Sims 4: Spotkajmy się simy nawiązują je wyraźnie płynniej i naturalniej niż do tej pory. W grze nie ma już problemu z tym, że dwa czy trzy ludki stoją obok siebie i patrzą w sufit. W takiej sytuacji przeważnie zaczynają ze sobą rozmawiać czy wchodzić w inne interakcje. Fajnie, że simy potrafią bez większych problemów wykonywać kilka czynności naraz - na przykład rozmawiać ze znajomymi podczas oglądania telewizji czy gotowania. Podsumowując, relacje między simami stały się mniej sztywne, bardziej życiowe.

The Sims 4: Spotkajmy się wprowadza także szereg pomniejszych nowinek. W nowym dodatku możemy tańczyć - zarówno indywidualnie, jak i synchronicznie - a także wyzywać inne simy na pojedynki taneczne. Możemy także zostać DJ-ami i rozwinąć umiejętność "didżejowania" do takiego stopnia, aby móc zbierać za swoją pracę napiwki. Ponadto autorzy wprowadzili, rzecz jasna, szereg nowych przedmiotów, w tym na przykład nowe stoły do piłkarzyków czy tarcza do rzutek.

Jednak - i to chcielibyśmy zdecydowanie podkreślić - nowych rzeczy jest w The Sims 4: Spotkajmy się zdecydowanie za mało. To według nas największy minus najnowszego dodatku. Jeśli kupujesz rozszerzenia do Simsów z nadzieją, że będziesz miał problem z odkryciem wszystkich nowych przedmiotów, to w tym przypadku będziesz zawiedziony.

W naszej opinii The Sims 4: Spotkajmy się to dodatek tylko częściowo udany. Wprowadzona nowa lokacja oraz kluby społecznościowe to jego największe zalety, które wprowadzają do gry sporo świeżości. Jednak poza nimi przydałoby się dużo więcej nowych treści, zważywszy, że Electronic Arts za nowe rozszerzenie życzy sobie ponad 100 złotych. Jeśli jesteście zapalonymi miłośnikami The Sims, to prawdopodobnie i tak je kupicie. Jednak jeżeli podchodzicie do sprawy bardziej krytycznie, to z pewnością uznacie, że nie jest to najbardziej wartościowy dodatek, jakiego doczekała się ta seria.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy