The Guild 3 - recenzja. Średniowiecze, jakiego nie chcesz poznać

​The Guild 3 to gra stworzona z myślą o miłośnikach średniowiecznych strategii. Szczególnie tych starszych, którzy pamiętają pierwsze części serii (zapoczątkowanej w 2002 roku).

Prace nad The Guild 3 przebiegały jak po grudzie. Gra przez pięć lat tkwiła w fazie early access. Ten fakt już sam w sobie nie świadczy o niej najlepiej, ale do tego należy dodać całe mnóstwo negatywnych opinii, które zebrała w tym okresie. No dobrze, ale przecież twórcy przez pół dekady mogli zmienić swoje dzieło nie do poznania. Na lepsze, rzecz jasna. A czy to zrobili? Niestety nie. The Guild 3 to doprawdy marna strategia. I piszę to z przykrością, bo gorąco liczyłem na rozgrywkę w starym, dobrym stylu i w średniowiecznej aranżacji.

Reklama

The Guild 3 - podobnie jak poprzednie odsłony - oferuje połączenie strategii, symulatora średniowiecznego życia oraz RPG-a. Celem gracza jest rozwój własnego przedsiębiorstwa w XV-wiecznym miasteczku. Aby się dorobić, musimy opanować takie elementy, jak produkcja, handel, polityka, ale i życie towarzyskie. Z czasem zdobywamy nowe kontakty, rozwijamy umiejętności, a także możemy dołączyć do jednej z gildii - zarówno rzeczywistej, jak i fikcyjnej.

W grze nie ma typowej kampanii fabularnej. Zamiast niej przygotowano dwanaście luźnych, sandboksowych scenariuszy. Z jednej strony może to być zawód, ale z drugiej twórcy naprawdę się przyłożyli i przygotowali interesujące, zróżnicowane mapy. Zabawa różni się też w zależności od tego, którą z profesji na starcie wybierzemy (przygotowano dwanaście). Co prawda po jakimś czasie można zmienić zawód, ale wymaga to dodatkowego zaangażowania.

Na zróżnicowanych mapach i profesjach zalety The Guild 3 zdają się kończyć. Gra jest schematyczna, a schemat w niej zastosowany wygląda mniej więcej tak: wybieramy scenariusz i zawód, rozpoczynamy i rozwijamy biznes, znajdujemy partnera życiowego, bierzemy ślub, płodzimy potomstwo, a w międzyczasie zatrudniamy pracowników i wykonujemy szereg powtarzalnych zadań. W tym jednym zdaniu zmieściłem chyba sedno formuły, według której toczy się zabawa przy The Guild 3. Zabawa, którą w dużej mierze automatyzujemy. To trochę dobrze, bo nie musimy wykonywać ciągle tych samych, mało interesujących czynności, ale przede wszystkim źle, bo... stajemy się w końcu niezbyt potrzebni.

A schematyczność rozgrywki - i w związku z tym pojawiająca się szybko nuda - to nie wszystko, co można zarzucić tej produkcji. Na liście skarg i zażaleń powinny znaleźć się także: kiepska sztuczna inteligencja, brzydka szata wizualna (zupełnie nie rozumiem, dlaczego twórcy, znając swoje ograniczenia, nie zdecydowali się na bardziej symboliczną, bajkową oprawę) czy błędy, które nie tylko uprzykrzają nam życie, ale czasem powodują, że dalsza zabawa staje się wręcz niemożliwa.

The Guild 3 to kontynuacja interesującej serii, obok której (kontynuacji, nie serii) można przejść zupełnie obojętnie. Nie znajdziecie w niej praktycznie niczego, co zatrzymałoby was na dłużej, szpetna grafika obrzydzi wam dalsze obcowanie, a rozliczne błędy - w tym krytyczne - to gwóźdź do trumny, którego twórcy nie pozbyli się przez pięć lat pobytu w programie early access. Szkoda mi czasu, który spędziłem w tej brzydkiej i nudnej średniowiecznej mieścinie...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy