The Evil Within 2 - recenzja

The Evil Within 2 /materiały prasowe

Po pierwszym The Evil Within liczyliśmy, że w kontynuacji otrzymamy więcej tego samego, ale i poczujemy powiew świeżości.

O pierwszej części The Evil Within można napisać zarówno kilka pozytywnych, jak i negatywnych słów. Oczywiście tych pierwszych znacznie więcej, ale na pewno nie można napisać, że był to survival horror idealny. Pomimo tego znalazło się liczne grono graczy, których zachwycił klimat, mechanika straszenia, a także sama rozgrywka. Grono to - do którego, swoją drogą, się zaliczamy - liczyło, że w sequelu otrzymamy to samo, co w pierwowzorze, tylko jeszcze więcej i w jeszcze lepszej postaci. Wydaje nam się, że powinni być zadowoleni z efektu końcowego!

Reklama

W The Evil Within 2 znów wcielamy się w Sebastiana Castellanosa, który tym razem musi rozwiązać nieco bardziej osobistą zagadkę. Ponownie przenosimy się do systemu STEM, będącego czymś na wzór wirtualnej rzeczywistości, w której jednak można nieźle oberwać, a nawet zginąć. Po krótkim wprowadzeniu trafiamy do miasteczka Union, po którym możemy się dość swobodnie poruszać. W późniejszej części gry przenosimy się w kolejne, całkiem interesujące miejsca. Opracowane przez twórców obszary są wyraźnie rozleglejsze niż w poprzedniczce, choć znalazło się tutaj także miejsce dla bardziej korytarzowych, liniowych etapów. Na nudę nie można narzekać.

Jednak nie tylko z tego powodu. W The Evil Within 2 nie lada emocje wzbudzają także spotkania z rozmaitymi maszkarami, z którymi możemy się rozprawiać - przy użyciu broni palnej albo białej - albo które możemy próbować omijać. Amunicji nie mamy przeważnie zbyt wiele, ale jej ilość można określić jako wystarczającą. A zatem są okazje, żeby się nieco zestresować, ale bez przesady. W razie potrzeby amunicję możemy także opracować w warsztacie. Wykorzystujemy w nim zasoby, które zbieramy po drodze. Warto szukać także rozmaitych dokumentów i slajdów, które pomagają lepiej wczuć się w klimat i zrozumieć fabułę.

Z potworami warto walczyć nie tylko dlatego, że walka w The Evil Within 2 została zrealizowana naprawdę nieźle (potrafi podnieść poziom adrenaliny i jednocześnie dać sporo frajdy), ale także dlatego, że pokonując ich, zdobywamy specjalny żel, dzięki któremu możemy rozwijać umiejętności Sebastiana (związane ze zdrowiem, kondycją, walką czy skradaniem). Autorzy świetnie zrealizowali starcia z bossami. Zdecydowanie urozmaicają one rozgrywkę i przynoszą dużo satysfakcji.

The Evil Within 2 powinno spodobać się wszystkim tym, którym przypadła do gustu "jedynka". Jednak nawet ta grupa może narzekać na nieco zbyt przerysowaną stylistykę i sztampowe podejście do sprawy. Ot, znów przenosimy się do małego, amerykańskiego miasteczka, znów trafiamy na trop tajemniczej organizacji, która chce przejąć kontrolę nad ludzkością... Gra niejednokrotnie przypomina horror klasy B i dobrze, abyście się na to przygotowali, zanim ją uruchomicie.

Oprawa audiowizualna The Evil Within 2 stoi na całkiem wysokim poziomie. Zastosowana przez twórców estetyka jest może sztampowa, ale od strony technicznej trudno się do czegokolwiek przyczepić. Lokacje zostały dobrze zaprojektowane, podobnie jak postacie. Animacje są płynne, a wykorzystanie różnego rodzaju efektów wizualnych wyważone. Udźwiękowienie dobrze spełnia swoją rolę, budując napięcie zawsze wtedy, kiedy trzeba. Wizja artystyczna przedstawiona przez studio Tango Gameworks zdecydowanie przypadła nam do gustu.

The Evil Within 2 to bardzo solidny survival horror, który na pewno spodoba się graczom, którzy polubili część pierwszą. Jeśli baliście się za pierwszym razem, na pewno będziecie mieli stracha także teraz (choć "dwójka" jest nieco łatwiejsza od "jedynki"). Nie dostrzeżecie zbyt wielu zmian (ale ta dotycząca rozległości i otwartości lokacji to dobre posunięcie), ale ta gra wcale nie potrzebowała rewolucji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Evil Within 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy