Tesla Force - recenzja

Tesla Force /materiały prasowe

​Jeśli lubisz arcade'ową, niczym nieskrępowaną rozrywkę, Tesla Force powinna znaleźć się na twoim celowniku!

Tesla Force to sequel wydanej w 2018 roku Tesla vs. Lovecraft, która może nie stała się wielkim przebojem, ale zdobyła swoje, dosyć liczne grono odbiorców (na tyle liczne, że twórcy zdecydowali się na kolejne podejście). Ci nie powinni być zaskoczeni formą kontynuacji. To w zasadzie ta sama, twin-stickowa strzelanka, tylko większa, lepsza, a przy okazji bardziej wymagająca.

W poprzedniej odsłonie wcielaliśmy się w Nikolę Teslę, czyli sławnego dziewiętnastowiecznego wynalazcę, który musiał stawić czoło stworom zesłanym na świat przez popularnego pisarza literatury grozy, H.P. Lovecrafta. Tym razem do amerykańskiego geniusza serbskiego pochodzenia dołącza nie kto inny, jak... Maria Skłodowska-Curie. Co więcej, w grze możemy odblokować także H.P. Lovecrafta oraz Mary Shelley. Każda z postaci posiada odmienne umiejętności, które wykorzystuje - ponownie - w walce z lovecraftowskimi kreaturami.

Reklama

Zasady zabawy w Tesla Force są bardzo proste. To tzw. twin-stickowa strzelanka, w której akcje zostaje ukazana od góry. Przygodę rozpoczynamy ze zwykłym pistoletem, ale z czasem zdobywamy dostęp do coraz to nowych, bardziej śmiercionośnych rodzajów broni. Pokonując przeciwników, możemy uzyskać także rozmaite czasowe power-upy, takie jak np. rozszerzenie spektrum prowadzonego ostrzału. Warto opanować także umiejętność teleportu na krótkie dystanse - to świetny sposób na ucieczkę przed osaczającym nas wrogiem.

To nie koniec niespodzianek, jakie ma w zanadrzu nasz bohater. Otóż - podobnie jak w Tesla vs. Lovecraft - może on przywołać na plac boju potężnego mecha. Żeby to zrobić, musimy zebrać jego części, rozrzucone po planszy. Gdy już tego dokonamy, elementy te zostają ponownie rozmieszczone na mapie. Tak więc mecha możemy sprowadzać do boju wielokrotnie, pod warunkiem, że znajdziemy czas i ochotę na szukanie podzespołów.

Autorzy przygotowali mapę, na której prezentowane są dostępne misje. Tak więc gracz może sam decydować o kolejności ich wykonywania. W każdej z nich możemy zdobyć inne nagrody, więc często to od nich zależą wybory. Z czasem możemy odblokowywać stałe ulepszenia, które pozwalają poprawić charakterystykę naszej postaci. Przede wszystkim przekładają się one, a jakże, na wytrzymałość oraz siłę rażenia.

Nie tylko system rozwoju motywuje do dalszej zabawy. Gra nie nudzi się także dzięki zróżnicowanym misjom. Choć skupiamy się w nich zawsze przede wszystkim na strzelaniu, mamy w nich także dodatkowe zadania do wykonania. Raz musimy zamknąć rozpadliny, innym razem zdobyć informacje, jeszcze innym zebrać określone przedmioty. Pomimo dość jednostajnego charakteru rozgrywki trudno o nudę.

Tesla Force dostarcza jeszcze więcej zabawy, gdy połączymy nasze siły z innymi graczami. Jeśli tylko zbierzemy zgraną ekipę, rozgrywka stanie się także nieco łatwiejsza. Co ważne, w kooperacji można się bawić przy jednej konsoli, nawet we cztery osoby jednocześnie!

Tesla Force ma też jednak swoje minusy. Największe zastrzeżenia mam do oprawy graficznej - jest całkiem atrakcyjna, ale zdecydowanie utrudnia wzrokowe wyodrębnienie przeciwników z tła. Czasem zdarzały mi się także porażki w dość niesprawiedliwych okolicznościach.

Tesla Force to dokładnie to, czego można się było spodziewać po zagraniu w Tesla vs. Lovecraft. Gra oferuje podobną formę rozrywki, choć rozszerzoną i ciekawszą niż poprzednim razem. To przyjemny sposób na spędzenie zimowych wieczorów - zarówno w pojedynkę, jak i ze znajomymi przy jednej konsoli (zdecydowanie polecam to drugie rozwiązanie).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy