Street Fighter V - recenzja

Street Fighter V jest efektowny, wciągający i... niekompletny. Capcom postanowił sprzedać niepełną grę w pełnej cenie.

Street Fighter V sprawia wrażenie, że został wydany o kilka miesięcy za wcześnie. W grze brakuje trybu fabularnego z prawdziwego zdarzenia (zastępuje go opcja zastępcza - po 2-3 walki dla każdego wojownika, przeplatane niezbyt efektownymi i nudnymi wstawkami). Nie ma w niej też podstawowej, wydawałoby się, opcji Arcade. W menu widzimy za to Wyzwania - jednak na nie będziemy musieli poczekać do marca, póki co są niedostępne. Na pociechę zostaje opcja Przetrwanie, w której musimy przetrwać jak najwięcej starć na jednym pasku życia. Jest jeszcze trening, w którym możemy podszkolić się z ciosów specjalnych, okładając biernego oponenta.

Reklama

W Street Fighter V znalazła się opcja sieciowa, w ramach której przedstawiono trzy tryby. Możemy stoczyć pojedynek rankingowy oraz nierankingowy, a także spotkać się ze znajomymi w Salonie Walk. Autorzy dopiero udostępnią lobby dla maksymalnie ośmiu graczy. Na tę chwilę także pod kątem rozgrywki multiplayer mamy do czynienia z produktem niepełnowartościowym. Także ze względu na problemy z serwerami, które nękają graczy od samej premiery, oraz na matchmaking, który czasem miewa lepszy, a czasem gorszy humor. W tym drugim przypadku na znalezienie przeciwnika musimy poczekać dwie minuty, trzy...

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Capcom zaproponował graczom niedokończoną grę (można napisać, że betę) w pełnej cenie. Street Fighter V od każdej strony ma jakieś braki, których trudno nie dostrzec. A na dodatek autorzy zawarli w grze sklep, w którym możemy zaszaleć, wykorzystując do tego wewnętrzną walutę, ale trudno spodziewać się, aby komuś starczyło cierpliwości, aby w ten sposób odblokować niedostępnych na starcie wojowników. No, ale po co się męczyć, skoro można zapłacić? Tak, Street Fighter V - nie dość, że drogi, niekompletny i pełen błędów - posiada mikrotransakcje. Nam też było trudno w to uwierzyć.

No, mamy za sobą wszystko, co najgorsze w Street Fighter V. Cała reszta nie pozostawia za wiele do życzenia. Przede wszystkim mowa o rozgrywce, w której dokonano pewnych korekt, ale nie poddawano jej rewolucji, dzięki czemu mamy tu do czynienia ze starym, dobrym Street Fighterem. Walki są niezwykle efektowne, przyjemne i nieco bardziej przystępne niż w poprzedniej odsłonie. Kombinacje ciosów wyprowadza się trochę łatwiej niż ostatnim razem, choć nie myślcie sobie, że zrobicie karierę w rozgrywce sieciowej, nie poświęcając wielu godzin na trening.

Ważną rolę pełni w Street Fighter V system ruchów V-Skill oraz paska V-Gauge. Wykonując te pierwsze (są to specjalne ciosy, typowe dla poszczególnych wojowników), napełniamy ten drugi, a gdy tego dokonamy, możemy wejść w specjalny tryb, w którym każda postać otrzymuje inny bonus - szybsze ciosy, silny atak czy przyspieszenie. Napełnienie paska V-Gauge pozwala też na wyprowadzenie specjalnego kontrataku o nazwie V-Reversal.

Liczba i różnorodność wojowników też jest silną stroną Street Fighter V. Każdym z nich rzeczywiście gra się inaczej i zaczynając bawić się kimś nowym, trzeba uczyć się jego stylu, ciosów i combosów całkiem od początku. Wśród dostępnych postaci znajdujemy oczywiście wszystkich kultowych bohaterów, takich jak Ryu, Ken, Vega, Cammy, Guile, Zangief, Dhalsim czy M. Bison, a do tego dołożono jeszcze cztery nowe. Każda z nich odznacza się ciekawym projektem oraz oryginalnym wachlarzem ciosów i ich kombinacji do opanowania. Walki toczymy w sumie na dziesięciu arenach. Nie jest to może zawrotna liczba, ale za to każda plansza została bardzo ładnie narysowana i wprawiona w ruch.

Właśnie, czas na kwestie związane z oprawą nowego Street Fightera. Jest to oczywiście najładniejsza dotychczas odsłona serii, która dodatkowo została całkiem nieźle zoptymalizowana. Nie możemy napisać, że spadki płynności nam się nie zdarzyły, ale były one raczej okazjonalne. Poza tym gra działała stabilnie i nie miała większych problemów z utrzymaniem komfortowej liczby klatek na sekundę. Capcom wykonał Street Fighter V w typowej dla cyklu, komiksowej i kolorowej stylistyce, która z pewnością ucieszy fanów. Nie zmieniło się także udźwiękowienie - muzyka, odgłosy ciosów... Nie chodzi o to, że zostały skopiowane z "czwórki". Oczywiście nagrano w dużej mierze nowy podkład dźwiękowy, ale brzmi on w taki sam sposób, jak we wszystkich poprzednich edycjach.

Street Fighter V to nieszczęśliwy przypadek. Gra odznaczająca się znakomitą rozgrywką (to jeden z najlepszych systemów walki wszech czasów) i całkiem atrakcyjną oprawą została wydana w postaci, w której nie powinna ujrzeć światła dziennego. Na szczęście Capcom prędzej czy później naprawi błędy, które popełnił (a przynajmniej tak obiecuje!), a wówczas nowy Street Fighter będzie mógł zająć zasłużone miejsce w loży najlepszych bijatyk.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Street Fighter V
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy