Stranger Things 3: The Game - recenzja

Stranger Things 3: The Game /materiały prasowe

​"Stranger Things" produkcji Netfliksa stało się marką tak mocną, że zaczęło już powoli wykraczać poza pierwotne medium. Niedawno zapowiedziano dwie gry z akcją osadzoną w serialowym uniwersum.

Pierwsza z nich to niezatytułowane jeszcze RPG z elementami logicznymi, które ma trafić na smartfony i tablety w przyszłym roku (kto wie, może przy okazji premiery czwartego sezonu serialu?). Druga zaś to Stranger Things 3: The Game, czyli zręcznościowa adaptacja wypuszczonego kilka dni temu trzeciego sezonu Netfliksowego przeboju. Zdrowo zakręceni na punkcie serialu (który uwielbiamy pomimo jego wad), z wypiekami na twarzy przystąpiliśmy do jej testowania. Czy polubiliśmy ją tak samo, jak serialowy pierwowzór?

Stranger Things 3: The Game to gra, która - podobnie jak serial - czerpie garściami z lat osiemdziesiątych, błyskawicznie wywołując w graczu uczucie nostalgii. To oldschoolowa bijatyka z grafiką przywodzącą na myśl tytuły sprzed trzydziestu albo i więcej lat (choć nowoczesna tam, gdzie trzeba - przede wszystkim pod względem rozdzielczości czy szczegółowości). Wygląda po prostu uroczo i zachęca do tego, aby poznać ją nieco bliżej. Szkoda, że gameplayowo to już jedynie średnia półka. Ale do tego za chwilę wrócimy.

Reklama

Pod względem fabuły Stranger Things 3: The Game stanowi w gruncie rzeczy skróconą wersję historii przedstawionej w trzecim sezonie. Należy ją traktować raczej jako uzupełnienie serialu czy sposób na przyjemną (mimo wszystko) powtórkę z rozrywki, a nie domyślny sposób poznawania tej historii. Tym bardziej, że podczas około ośmiogodzinnej przygody trudno poczuć te same emocje, które wywołuje oryginał.

Stranger Things 3: The Game to gra bardziej rozbudowana niż mobilna produkcja, która zadebiutowała wraz z poprzednim sezonem serialu. Podczas zabawy śledzimy cały czas dwie serialowe postacie - jedną z nich kontrolujemy my, a drugą albo sztuczna inteligencja, albo drugi gracz (możliwa jest lokalna kooperacja) - i możemy dość swobodnie poruszać się po znanym z serialu miasteczku Hawkins w stanie Indiana. Cała historia została podzielona na rozdziały, na które składa się szereg misji, które możemy wykonywać we w miarę dowolnej kolejności. To o wiele fajniejsze rozwiązanie niż z góry określona sekwencja.

Autorzy przygotowali także inne atrakcje. Przemierzając lokacje, odnajdujemy skrzynie z przedmiotami, które następnie wykorzystujemy do tworzenia różnych gadżetów, dających benefity poszczególnym bohaterom albo całej ekipie. W grze jest cały szereg zadań pobocznych (niestety, niezbyt emocjonujących) oraz miejsc, do których możemy się dostać wyłącznie określonymi postaciami (tych występuje w grze aż dwanaście, każda z innymi silnymi i słabymi stronami, a także specjalnymi atakami). Jeśli należysz do zagorzałych fanów serialu, powinieneś być zadowolony.

Chyba najgorzej (to znaczy najbardziej przeciętnie) wypada w Stranger Things 3: The Game to, co powinno być jej najmocniejszą stroną - walka. Każda misja - pomimo, że ma swoją fabułę i bohaterów - sprowadza się tak naprawdę do stoczenia kolejnych potyczek z przeciwnikami (takich, których nie było w serialu). A te z kolei sprowadzają się do wybrania najsilniejszej postaci i obijania gąb powtarzalnych oponentów w mocno uproszczony sposób. Z pewnością byłoby ciekawiej, gdyby twórcy narzucili nam, którym bohaterem mam przejść daną serię walk. A tak jest dość nudno i powtarzalnie. Z czasem sytuacja się tylko pogarsza, bo przeciwników robi się więcej i więcej.

Stranger Things 3: The Game może się podobać ze względu na klimat, otwartą strukturę, sporą liczbę postaci czy "erpegowe" elementy, ale niekoniecznie ze względu na to, co powinno w niej wypadać najlepiej, czyli na walkę. Jednak to gra stworzona przede wszystkim (wyłącznie?) z myślą o graczach zachwyconych serialem. A ci powinni być zadowoleni.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy