Songbringer - recenzja

Songbringer /materiały prasowe

Lubisz klimaty retro? Potrafisz docenić pracę niezależnych deweloperów? Poznaj Songbringera!

Głównym bohaterem gry studia Wizard Fu Games jest Roq Epimetheos, który, przemierzając odległą galaktykę, trafia na planetę Ekzera. Nie mieściło się to planie jego oraz jego towarzyszy z załogi. Maszyna, którą podróżowali, uległa awarii, co doprowadziło do katastrofy. Roqa nie może nawiązać kontaktu ani ze swoimi kompanami, ani z centrum dowodzenia. Jedyne, co może zrobić, to chwycić za miecz i wyruszyć na poszukiwania ratunku.

Nie łudźcie się, że fabuła Songbringer dostarczy wam niezapomnianych emocji. W tej grze ma ona drugorzędne znaczenie i jest raczej tylko pretekstem do tego, co dzieje się w samej rozgrywce. Ta toczy się w całkiem sporym, rozbudowanym świecie, w którym przemierzamy tajemnicze lokacje, odkrywamy rozmaite sekrety i toczymy potyczki z najróżniejszymi stworami.

Reklama

Świat, do którego trafiamy, jest każdorazowo generowany. Na początku zabawy podajemy dowolny, składający się z sześciu liter wyraz. Na tej podstawie program wygeneruje świat, w którym toczyć się będzie nasza przygoda. Liczba kombinacji jest tak ogromna, że praktycznie nie sposób trafić dwa razy do podobnej sekwencji lasów, pustkowi czy labiryntów. A zatem, choć przejście Songbringera to kwestia raptem kilku godzin, z przyjemnością możemy przejść go parę razy.

Songbringer trafi w gust graczy lubiących wyzwania. Niezależnie od tego, jaki świat wygenerujemy, będzie się on składał z licznych, pomniejszych lokacji, które będziemy musieli uważnie przemierzać. Po drodze czekają na nas groźne stwory (w tym pełniące rolę bossów), zagadki środowiskowe, a także przedmioty do znalezienia. Same potyczki są naprawdę wymagające. Musimy przyzwyczaić się do tego, że będziemy często ginąć, a także do tego, że nie w każdym miejscu (które uprzednio będziemy musieli oczyścić z plugastwa) znajdziemy to, czego szukamy.

Roq walczy przy użyciu miecza (mechanika jest raczej prosta, ale za to bardzo wymagająca), a do tego może wykorzystywać zdobywane z czasem umiejętności (jak teleportacja). Ponadto w grze znalazło się miejsce na crafting i handel. W ich ramach możemy pozyskiwać takie przedmioty, jak bomby czy mikstury. Warto wspomnieć, że głównemu bohaterowi towarzyszy cały czas robot o nazwie (imieniem?) Jib, skanujący otoczenie w poszukiwaniu interesujących przedmiotów.

Oprawa graficzna Songbringera przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom tzw. pixel artu. Jej twórcy zaprojektowali wszystkie plansze i postacie w uroczy sposób, który powiniem wywołać u starszych graczy uczucie nostalgii. Podobnie udźwiękowienie, które doskonale przystaje do klimatu.

Songbringer to propozycja dla miłośników wymagających wymagających gier oraz klimatów retro. Jeśli tylko nie obawiacie się, że co i rusz będziecie ginąć, spróbujcie - opracowana przez Wizard Fu Games rozgrywka powinna dostarczyć wam sporo przyjemności i satysfakcji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy