Shadow Warrior 2 - recenzja

Shadow Warrior 2 to olejny świetny tytuł na koncie Polaków /materiały prasowe

O tym, że Polacy tworzą świetne gry, nie trzeba nikogo przekonywać. I tworzą ich coraz więcej!

Już pierwsza produkcja studia Flying Wild Hog pokazała, że zespół ten posiada nie lada umiejętności. Co prawda Hard Reset nie był przesadnie ambitnym dziełem, ale grało się weń naprawdę świetnie. Później przyszła pora na znakomitego Shadow Warriora, a teraz na jego sequel, przygotowany z myślą o pecetach, Xboksach One oraz PlayStation 4. Także tym razem mamy do czynienia z niezwykle dynamiczną, ekscytującą i wciągającą grą akcji.

W Shadow Warrior 2 ponownie wcielamy się w Lo Wanga, który tym razem ma za zadanie pomóc dziewczynie, której ciało i dusza zostały od siebie oderwane. Ciąg dalszy historii nie porywa aż do samego końca. Zupełnie niepotrzebnie Flying Wild Hog poświęciło więcej miejsca fabule oraz przerywnikom filmowym, które nie wzbudzają większych emocji. Chyba, że mówimy o żenujących żartach Lo Wanga. No, ale taka to już konwencja. Na szczęście scenariusz w Shadow Warrior 2 to rzecz zupełnie drugorzędna. Najważniejsza jest rozgrywka. Przejdźmy zatem do rzeczy...

Reklama

Chyba najważniejsza zmiana, do jakiej doszło w Shadow Warrior 2, dotyczy struktury lokacji. Autorzy zapowiadali, że sequel będzie dawał więcej swobody od pierwowzoru, i słowa dotrzymali. Nie trafiamy tu co prawda do otwartego świata (i całe szczęście, bo nie tego byśmy oczekiwali po takiej grze, jak Shadow Warrior!), ale etapy, które przemierzamy, są rzeczywiście bardziej rozległe i nieliniowe. Całkiem często możemy decydować, którą ścieżką chcemy dotrzeć do celu. A jednocześnie Shadow Warrior 2 zachował zwarty i dynamiczny charakter rozgrywki, znany z poprzedniej odsłony, za co chwała twórcom.

Skoro już o lokacjach mowa, to trzeba wspomnieć, że są one świetnie zaprojektowane i bardzo różnorodne. W ciągu całej kampanii dla pojedynczego gracza przemierzamy lasy, wsie, japońskie miasteczko, a także... futurystyczną metropolię. Co ciekawe, plansze za każdym razem są w pewnym stopniu generowane losowo, a dokładnie składane z przygotowanych uprzednio przez twórców elementów. Z przyjemnością ukończymy dzięki temu Shadow Warrior 2 po raz drugi czy trzeci. W każdym z miejsc napotykamy na odmienne rodzaje wrogów. Są wśród nich gangsterzy Yakuzy, piekielne kreatury (demony, mutanty...) czy roboty. Na nudę nie sposób narzekać.

Shadow Warrior 2 to taka gra, w przypadku której słowo "nuda" nie ma prawa występować. To zasługa wspomnianych lokacji czy typów przeciwników, ale przede wszystkim samej rozgrywki. Ta - podobnie jak w pierwowzorze - stanowi mieszankę szalenie emocjonujących, brutalnych i widowiskowych starć, podczas których zarówno wywijamy bronią białą, jak i strzelamy z różnych giwer - rewolweru, strzelby, karabinu... Jeśli idzie o tę pierwszą, to tym razem do dyspozycji otrzymaliśmy nie tylko katanę, ale także podwójne miecze czy ostrza strzelające wiązkami energii, które pozwalają robić na ekranie jeszcze większą sieczkę niż poprzednim razem.

W Shadow Warrior 2 zmienił się też system ulepszania broni. Na kolejnych etapach odnajdujemy kamienie, które następnie montujemy w ostrzach czy giwerach, poprawiając ich statystyki. To rozwiązanie niczym z RPG-ów, które sprawdza się tutaj doskonale. A sama broń w Shadow Warrior 2 to nie wszystko. W starciach możemy wykorzystywać także nadludzkie zdolności, pozwalające nam znikać czy nabijać wrogów na ostrza. Na drodze znajdujemy także - w skrzyniach czy przy ciałach przeciwników - pieniądze, amunicję, apteczki czy elementy uzbrojenia.

Flying Wild Hog wprowadziło w Shadow Warrior 2 jeszcze jedną nowość. To opcja kooperacji, dzięki której kampanię możemy przechodzić łącznie we cztery osoby (czym więcej graczy, tym wyższy poziom trudności). Wówczas oglądamy na ekranie jeszcze większą jatkę, a emocje stają się jeszcze większe niż podczas zabawy w pojedynkę.

Shadow Warrior 2 wygląda (i brzmi) bardzo dobrze. Od strony technicznej to naprawdę przednia produkcja, która pozytywnie zaskakuje zarówno jakością wykonania postaci, lokacji czy efektów specjalnych, jak i optymalizacją, dzięki której możemy cieszyć się płynną, stabilną animacją. Ta krwawa, widowiskowa jatka w 60 klatkach na sekundę prezentuje się naprawdę bosko!

Flying Wild Hog poszło za ciosem i stworzyło sequel, który spisuje się jeszcze lepiej niż pierwowzór. Shadow Warrior 2 to dokładnie taka gra, jakiej oczekiwaliśmy - emocjonująca, dająca sporo swobody, różnorodna, naprawdę ładna, a do tego całkiem długa (ponad 11 godzin zabawy). Już nie możemy się doczekać "trójki"!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Shadow Warrior 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy