Planet Zoo - recenzja

Planet Zoo /materiały prasowe

​Początkowo wydawało mi się, że Planet Zoo zapewni mi rozrywkę rodem z kultowych strategii ekonomicznych, takich jak Theme Park czy Theme Hospital. Ależ byłem w błędzie!

Wstyd się przyznać, ale przed uruchomieniem Planet Zoo nie sprawdziłem, że za grę odpowiada studio Frontier Developments, czyli twórcy Planet Coaster. Gdybym to wiedział, nie nastawiałbym się na lekką i przyjemną rozrywkę, tylko na... no właśnie, na to, co mnie spotkało w Planet Zoo. Jeśli liczycie na casualową zabawę ze zwierzaczkami w rolach głównych - zapomnijcie! To symulator pełną gębą, który z jednej strony daje ogrom możliwości, a z drugiej tak dużo wymaga, że nawet po kilku godzinach wciąż będziecie nieporadnymi amatorami. Czy to nie piękne?

Reklama

Autorzy przygotowali dla nas kilka trybów rozgrywki, w tym kampanię z gotowymi scenariuszami oraz dwie opcje sandboksowe, z czego jedna ma włączoną warstwę ekonomiczną (czytaj: musisz przejmować się pieniędzmi), a druga jest bardziej swobodna (pieniędzy masz do woli i musisz odblokowywać kolejnych obiektów). Sugeruję zacząć od tej pierwszej, tak aby stopniowo przejść przez poszczególne aspekty gry. Jest ich sporo, a każdy z nich wymaga czasu, skupienia i zaangażowania.

Planet Zoo daje tak dużo możliwości, że trudno byłoby je wszystkie opisać w recenzji tak, abyście mieli tę recenzję ochotę przeczytać. Po prostu zanudzilibyście się na śmierć. W praktyce budowa i rozbudowa parku zoologicznego jest bardziej emocjonująca, choć nie mogę powiedzieć, żebym grał w tę grę z wypiekami na twarzy. Wszystko dzieje się w niej raczej powoli, ospale, a wszystkie błędy (które naprawdę łatwo popełnić) są surowo karane. Protesty zielonych, ucieczka zwierzęcia czy problemy finansowe - to tylko kilka rodzajów problemów, z jakimi zetkniesz się podczas rozgrywki w Planet Zoo.

Jednym z wyzwań, jakie cię czekają, jest pogodzenie paru kluczowych elementów: satysfakcji odwiedzających, szczęścia zwierząt, bezpieczeństwa oraz bilansu ekonomicznego. Jeśli - przykładowo - zaniedbasz tak prozaiczną kwestię, jak ogrodzenie wybiegu, musisz liczyć się z tym, że przebywające na nim zwierzę może sobie z niego uciec. Ale jeżeli przesadzisz z murami, twoi goście nie będą pocieszeni, nie mogąc swobodnie obserwować, co się za nimi dzieje. Jednocześnie taki lew czy tygrys będzie potrzebował trochę cienia, aby odpocząć w słoneczny dzień. Cokolwiek się nie stanie, może to być zagrożeniem dla stanu konta w banku. Rozgrywka w Planet Zoo to prawdziwe wyzwanie, ale gdy już zaczniesz odnosić sukcesy, rozpłyniesz się w basenie satysfakcji.

Oczywiście najważniejsze w Planet Zoo są same zwierzęta. Zawarto ich tutaj całe mnóstwo, odwzorowując bardzo dokładnie każdy gatunek. Nawet na bardzo dużym zbliżeniu nasi podopieczni prezentują się okazale - i statycznie, i w ruchu. Z troską o detale przedstawiono także ich zachowania. Zwierzaki jedzą, piją, wydalają, bawią się, polują, odpoczywają, chowają przed namolnymi odwiedzającymi... Oczywiście każde w sposób charakterystyczny dla danego gatunku. Realistycznie wygląda także aspekt rozmnażania. Każde zwierzę zostało opisane różnymi wskaźnikami, które wpływają na jakość potomstwa. Tak więc od naszej wnikliwości i zaangażowania zależy, jakie ono będzie. Wszystko wygląda i działa super, natomiast dziwi mnie, że autorzy pominęli większość popularnych zwierząt wodnych i ptaków. Czyżby nastawiali się na rozszerzenia w postaci DLC?

Planet Zoo w dniu premiery cierpiał na różne bolączki, które jednak szybko naprawiono (przynajmniej częściowo), wypuszczając sporych rozmiarów łatkę. Gra nie jest jeszcze z pewnością w stu procentach dopracowana, ale z pewnością jest w stu procentach grywalna. Część rzeczy będzie jeszcze można poprawić, ale nie spodziewam się, aby twórcy byli w stanie zrobić coś z interfejsem, który miejscami zwyczajnie nie domaga. Albo trudno znaleźć pożądaną opcję, albo któraś sekcja jest nieczytelna, albo gra nie sugeruje w żaden sposób problemu, który graczowi bardzo trudno dostrzec.

To powoduje, że Planet Zoo jest tytułem wyłącznie dla określonego, specyficznego grona odbiorców. To propozycja dla tych z was, którzy nie tylko uwielbiają zwierzęta, ale również kochają zabawę w cyferki i detale oraz nie mają żadnego problemu z tym, że przez, powiedzmy, dziesięć godzin zrobią zaledwie niewielkie postępy, a jeden czy dwa błędy mogą doprowadzić ich na skraj ruiny. Należysz do tej grupy? Śmiało dodaj do oceny dwa oczka!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy