Pathway - recenzja

Pathaway /materiały prasowe

​Gdyby nie brak członu "Indiana Jones" w tytule i brak samego Indiany Jonesa w fabule, można by pomyśleć, że Pathway to gra na podstawie przygód słynnego poszukiwacza przygód.

Chyba nie da się zrobić gry bardziej w stylu Indiany Jonesa, nie narażając się przy tym na pozwy sądowe i wielomilionowe kary. Studio Robotality inspirowało się filmami o popularnym archeologu i wykładowcy tak bardzo, jak tylko można było. Mamy tutaj narratora brzmiącego jak aktor, który podkładał głos Indyemu w klasycznych przygodówkach od LucasArts (a może nawet jak sam Harrison Ford), historie kręcące się wokół tajemniczych artefaktów i nazistów, a także ścieżkę dźwiękową skomponowaną jakby przez Johna Williamsa. Jednak poza tym Pathway to dzieło naprawdę oryginalne. I niesamowicie wciągające!

Reklama

Gra przenosi nas do 1936 roku i przedstawia grupę kolekcjonerów, którzy wyruszają do Afryki Północnej w poszukiwaniu potężnych artefaktów. Jednak owymi cudami sprzed lat interesuje się także III Rzesza, która prędzej czy później stanie im (czytaj: nam) na drodze. Hitlerowców interesuje przede wszystkim substancja Valkyrium-500. Potrzebują jej, by zakończyć swój tajny projekt o nazwie Walhalla. Czy uda nam się ich powstrzymać? Nie będzie to łatwe zadanie, ale jakie mamy wyjście?!

W Pathway znalazło się miejsce dla pięciu kampanii fabularnych (przygód) o rosnącym poziomie trudności. Na początku każdej z nich wybieramy wyznaczoną liczbę postaci, które chcemy wysłać na misję. Każda z nich posiada odmienne statystyki, specjalizacje i słabe strony (ktoś może być dobry w leczeniu, ale słabo strzelać etc.), więc warto przemyśleć dobrze naszą decyzję. Odmienność panująca wśród bohaterów pozwala komponować znacząco różniące się od siebie drużyny. Co więcej, z czasem odblokowujemy kolejnych bohaterów, a podczas przygód zdobywamy dla nich coraz to nowe giwery, granaty czy elementy pancerza. Postacie zyskują także punkty doświadczenia, dzięki którym możemy je rozwijać.

Właściwa rozgrywka dzieli się na dwie warstwy. Pierwsza z nich - nazwijmy ją strategiczno-przygodową - polega na określaniu drogi, którą chcemy podążać do celu. Każde pole, na którym się zatrzymujemy, może kryć pomniejszą przygodę - zarówno pozytywną, jak i negatywną. Często mamy także możliwość podjęcia jakiejś decyzji, która również może mieć zarówno dobry, jak i zły skutek. Na każdym kroku możemy trafić na nazistów, skarby, miejsce na odpoczynek czy handlarza posiadającego cenne zasoby, takie jak amunicja czy paliwo (bez nich przetrwanie będzie prawie niemożliwe). Jednak co nas czeka w danym miejscu, prawie zawsze pozostaje niespodzianką, dopóki się w nie nie udamy.

Z kolei druga warstwa - taktyczna - dotyczy już starć z przeciwnikami. Starć, których czasem możemy uniknąć, ale które nie ominą nas na pewno całkowicie. Ich mechanikę można przyrównać chociażby do serii XCOM. Podobnie jak tam, potyczki rozgrywają się w turach. W każdej z nich mamy możliwość wykonania dwóch ruchów - pierwszym z nich jest przeważnie pójście z punktu A do punktu B, a drugim: przeładowanie broni, strzał (jest ich kilka rodzajów, jak np. mierzony czy seria) bądź atak nożem. Proste, ale zarazem dające sporo możliwości i... trudne!

Poziom trudności w Pathway jest naprawdę wysoki. Podczas mojego pierwszego podejścia ledwo przeżyłem swoje pierwsze spotkanie trzeciego stopnia z nazistami, a kilka chwil później skończyło mi się paliwo w jeepie i dwójka dzielnych bohaterów zaległa (pewnie na wiele lat) w piaskach pustyni. Na szczęście po kilku próbach opanowałem mechanikę gry na tyle, by nie ginąć co i rusz. Poza tym, autorzy dali nam możliwość modyfikowania poziomu trudności np. poprzez ograniczenie obrażeń zadawanych przez przeciwników czy ich liczby punktów życia. Tak więc - na szczęście! - nie jest to tytuł tylko dla masochistów.

Jest to natomiast z pewnością pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników gier strategiczno-taktycznych, przygód w stylu Indiany Jonesa, a także dla... miłośników pixel artu. Pathway została opatrzona śliczną (ślicznie "rozpikselowaną") grafiką, od której nie mogłem odkleić wzroku. Ale to oczywiście tylko wisienka na torcie. Największą zaletą produkcji studia Robotality jest sama rozgrywka - oryginalna, wymagająca i wciągająca jak piaski Sahary!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy