New Tales from the Borderlands - recenzja gry - tylko dla zagorzałych fanów?

​Wieloletnie błagania fanów wreszcie zostały wysłuchane. Zamiast czekać na lukę w kalendarzu Telltale Games, Gearbox wziął sprawy w swoje ręce i stworzył kontynuację słynnego Tales from the Borderlands.

Chociaż nazwa jest podobna, nie bez powodu nowa gra Gearboxu nie nazywa się "Tales from the Borderlands 2". Charakter gry i duży nacisk na narrację pozostaje oczywiście niezmieniony, ale fabularnie Gearbox tworzy nowe postaci, własną historię i miejscami puszcza jedynie oczko do fanów poprzedniej gry.

New Tales from the Borderlands jasno daje nam do zrozumienia, że głównymi bohaterami jest trójka wyjątkowo irytujących, niegrzeszących inteligencją postaci, co skutecznie udaje im się udowodnić już w pierwszych minutach pilotażowego odcinka. Anu jest bardzo niezręcznym i nieporadnym doktorem skutecznie próbującym zasobami Atlasu tworzyć bronie niezdolne do zabijania ludzi. Brat Anu, Octavio, właśnie skończył swoją karierę złodzieja i uważa się za biznesmena z ulicy, który jest na dobrej drodze do glorii i chwały. Fran z kolei to jedyna postać wzbudzająca chociaż odrobinę sympatii. Właścicielka najgorzej ocenianego sklepu z mrożonym jogurtem na całej planecie przez większość gry rzuca dwuznacznymi dowcipami i próbuje nie rozszarpać na strzępy swoich nowych znajomych.

Reklama

Pierwszy odcinek New Tales from the Borderlands jest zdecydowanie najlepszym z całej gry. Postaci mogą miejscami irytować, ale dostajemy bardzo zgrabne, miejscami zabawne wprowadzenie. Obserwujemy bohaterów w ich codzienności, w przypadku Octavio poznajemy robota-asasyna LOU13 i powoli patrzymy, jak historie całe trójki zaczynają się ze sobą splatać. Gra nie wydawała się nigdzie spieszyć, humor na tym etapie był jeszcze świeży i potrafił rozbawić w połączeniu z absurdem niektórych sytuacji.

Fabularnie w centrum zainteresowania całego wszechświata zdaje się być magiczny, zielony kryształ o leczących zdolnościach. Anu chce oczywiście użyć go do ratowania świata, a Tediore, złowieszcza korporacja, próbuje zawładnąć go do własnych celów. Trójka bohaterów znajduje się w samym środku tego konfliktu, Tediore uważa ich za główne zagrożenie dla realizacji swojego planu i rozpoczyna się wyścig do magicznego kryształu, w towarzystwie wielkich potworów, szalonych Psycho, a nawet kosmitów.

Historia nie jest zbyt zaskakująca, a zwroty fabuły można dostrzec z kilometra. Mimo to głównym problemem New Tales from the Borderlands jest tempo prowadzenia akcji oraz postaci. Wielu graczy w czasach świetności Telltale lubiło żartować sobie z tych gier i mówić, jak łatwo robi się tytuły wymagające tylko okazjonalnego wciskania paru guzików. Wbrew pozorom, tego typu produkcje mają twardy orzech do zgryzienia. Nikogo nie interesują bowiem nużące mini-gry albo sekwencje QTE. Gracze mają oczekiwania wyłącznie względem postaci i przedstawionej historii.

Zadaniem Gearboxu jest więc stworzenie na tyle angażującej historii, żeby przykuć uwagę gracza niczym do długiego filmu i w pewnym sensie zrekompensować brak gameplayu. New Tales from the Borderlands robi to momentami dosyć nieudolnie. Za dużo jest momentów, które ciągną się niepotrzebnie długo. Powolnych, pełnych powtarzanych dowcipów dialogów przeciągających jedynie rozwikłanie jakiegoś wątku. Gra regularnie stawia bohaterów o krok od jakiegoś rozwiązania, po czym wdaje ich w jakąś niepotrzebną dyskusję. Zabieg ten potrafi bawić za pierwszym lub drugim razem, ale z czasem coraz bardziej męczy.

Bardzo podobnie wygląda problem z postaciami, które w okolicach trzeciego odcinka sprawiają, że New Tales from the Borderlands przypomina przeciętny sitcom. Po pierwszym epizodzie staje się jasne, że Octavio jest niemiłosiernie głupi, Fran ewidentnie lubi seks, a Anu jest bardzo niezręczna i nie wie, jak z zachowywać się w interakcjach z innymi ludźmi. Gearbox właściwie do ostatniego odcinka czeka, żeby wprowadzać do swoich postaci nieco głębi. Przez większość gry są bardzo płaskie, a humor wynika z tych samych, pojedynczych cech.

New Tales from the Borderlands momentami męczyło mnie na tyle, że zacząłem wątpić we własne poczucie humoru i wróciłem na chwilę do gry Telltale. Zastanawiałem się, czy przez ostatnie 10 lat nie zmieniło się może na tyle dużo, że mam po prostu inne gusta i powinienem odpuścić trochę staraniom Gearboxu. Tales from the Borderlands, gra, którą wspominam jako najlepszą w historii Telltale, bardzo szybko udowodniła mi jednak, że moje poczucie humoru pozostaje równie niedojrzałe, a gra broni się nawet po tych wszystkich latach.

Przez to dziwne tempo i jednolite postaci bardzo trudno było zaangażować się w relacje pomiędzy bohaterami. Podobnie jak w grach Telltale, Gearbox starał się położyć większy nacisk na opcje dialogowe i pokazać, że decyzje podejmowane pod presją czasu mają bezpośredni wpływ na przebieg gry. Niejednokrotnie wybierałem jakąś opcję dialogową, widziałem potem jakiś komentarz pokroju "Fran nie szanuje Octavio" i nie wiedziałem, jak można było dojść do takiej konkluzji po wypowiedzianych przed chwilą słowach. Parę razy odczułem również negatywne konsekwencje swoich decyzji tłumaczone jako "niewystarczające zgranie między bohaterami" i w tym przypadku też nie przypominałem sobie momentów, które bezpośrednio wpływałyby na taki przebieg wydarzeń.

Nie mogłem oprzeć się również wrażeniu, że sam model tworzenia tego typu gier bardzo się zestarzał. Przez ostatnią dekadę dostaliśmy setki gier, które potrafią stworzyć znacznie bardziej angażującą fabułę i zaoferować solidny gameplay. New Tales from the Borderlands jest naszpikowane QTE, które regularnie wydają się niepotrzebne, oraz prostymi mini-grami opatrzonymi na szczęście możliwością pominięcia. Bardzo solidnym, nowym elementem gameplayu są pojedynku Vaultlanderów, figurek znajdowanych podczas eksplorowania mapy.

Rozgrywka jest dla mnie marginalnym problemem, ale frustrujące momentami sekwencje sprawiły, że jeszcze bardziej ciekawy jestem debiutu The Wolf Among Us 2 w przyszłym roku. Telltale po latach powraca ze swoim klasycznym formatem i wtedy faktycznie powinienem dowiedzieć się, czy wina leżała po stronie Gearboxu, czy może model ten faktycznie się zestarzał.

New Tales from the Borderlands ma wiele dobrych momentów i nie próbuję udawać, że z poważną miną przesiedziałem 10 godzin przed monitorem, mając nadzieje na rychłe zakończenie danego epizodu. Pierwszy epizod uważam za świetny, a Gearbox z kilkoma dowcipami trafił w dziesiątkę. Pamiętam jednak, jak wyczekiwałem kiedyś premier nowych odcinków gier Telltale, pamiętam, ile frajdy sprawiły mi niektóre ich tytuły i New Tales from the Borderlands nie uważam niestety za udany powrót do przeszłości.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Telltale Games | Gearbox
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy