Minecraft: Dungeons - recenzja

Minecraft: Dungeons /materiały prasowe

​Niesamowite, jak rozwinął się Minecraft na przestrzeni lat. Pod tą marką ukazała się właśnie gra, która do złudzenia przypomina... Diablo. Gdyby jeszcze wciągała tak jak Diablo.

Zacznijmy od tego, że Minecraft: Dungeons to spin-off absolutny. Gra nie ma prawie nic wspólnego ze swoimi poprzedniczkami. Owszem, nietrudno ją rozpoznać po charakterystycznej oprawie, cechującej się między innymi kanciastymi modelami postaci i otoczeniem, ale na tym podobieństwa się kończą. Nie ma tutaj zbierania surowców, przekopywania się przez planszę czy stawiania różnego rodzaju konstrukcji. Tym razem zaserwowano nam pełnoprawnego dungeon crawlera na modłę Diablo. Co z tego wyszło?

W Minecraft: Dungeons musimy stawić czoła Arcyzłosadnikowi oraz setkom, jeśli nie tysiącom, jego popleczników. Przemierzymy w sumie dziewięć zróżnicowanych plansz, wśród których występują m.in. kanion, kopalnia czy las. Wszystkie z nich są generowane proceduralnie, więc za każdym razem rozgrywka jest trochę inna. O ile podoba mi się ich różnorodność i losowość, o tyle uważam, że ich liczebność i rozmiary nie są do końca satysfakcjonujące. Warto dodać, że na końcu każdej z nich czeka na nas do pokonania boss.

Reklama

Prędko przekonałem się, że Minecraft: Dungeons - podobnie jak poprzednie gry z serii - został skierowany przede wszystkim do młodszych odbiorców. Widać to nie tylko po oprawie i atmosferze, która jest znacznie lżejsza niż np. w Diablo (nie zobaczycie tu ani kropli krwi), ale także po rozgrywce, która opiera się na wyprowadzaniu raptem dwóch rodzajów ciosów - lewym przyciskiem myszy atakujemy bronią główną, a prawym oddajemy strzał z broni dystansowej. No, są jeszcze artefakty, które dają nam dodatkowe możliwości w walce, ale to już naprawdę wszystko. Pomimo tego starcia potrafią być całkiem przyjemne i satysfakcjonujące, szczególnie na dalszym etapach (poziom trudności stale rośnie, a jeśli dalej będzie nam brakowało wyzwań, możemy go dodatkowo podnieść w ustawieniach).

Przechodząc kolejne plansze i pokonując kolejnych przeciwników (całkiem zróżnicowanych, począwszy od pająków, poprzez szkielety, a na zombie skończywszy), tradycyjnie zbieramy punkty doświadczenia, awansujemy i ulepszamy naszą postać oraz zdobywamy coraz lepszy ekwipunek. Niestety, zabrakło podziału na klasy, przez co rozwój bohaterów jest mocno ograniczony. Oczywiście każdy z nich może pełnić w drużynie odmienną rolę, ale wynika to wyłącznie z dobranego wyposażenia - pancerza oraz broni.

A skoro mowa o drużynie, to wspomnijmy, że w Minecraft: Dungeons możemy grać nawet we cztery osoby przy jednym komputerze (lub przy jednej konsoli). Jest to więc dobry sposób na to, by spędzić trochę czasu razem z dziećmi, gdy np. aura nie sprzyja żadnym aktywnościom na świeżym powietrzu. A jeśli chcesz pograć z innymi, ale nie masz nikogo chętnego w pobliżu, możesz połączyć siły z innymi graczami w module sieciowym. W kooperacji gra tylko zyskuje (także dlatego, że twórcy pomyśleli o umiejętnościach stworzonych z myślą o współpracy), więc zdecydowanie polecam tę formę zabawy.

Minecraft: Dungeons wygląda... charakterystycznie. Nie można jednoznacznie określić, czy dobrze, czy źle, bo to już zależy przede wszystkim od tego, czy podoba wam się taka kanciasta koncepcja wizualna, jaką znamy z oryginału. Tak czy inaczej, całość jest przyjemna dla oka i estetyczna. Przypadł mi do gustu wygląd interfejsu - jest atrakcyjny i jednocześnie czytelny. Co ważne, gra została wydana w polskiej wersji językowej, więc nawet młodsi odbiorcy nie będą mieli problemu ze zrozumieniem fabuły czy sposobu działania umiejętności.

Nie potrafię sobie wyobrazić lepszej gry łączącej rodziców z dziećmi. Ci pierwsi mogą ją uznać za zbyt uproszczoną, ale na pewno nie będą mogli narzekać, że jest zbyt łatwa. Można w nią pograć najpierw na niskim poziomie trudności wspólnie z pociechami, a później pozostać przed komputerem/konsolą samemu i przełączyć go na zdecydowanie wyższy - wówczas Minecraft: Dungeons staje się niemałym wyzwaniem. Jeśli tylko lubicie dungeon crawlery, zdecydowanie polecam spróbować (nawet jeśli nie macie dzieci). Tym bardziej, że grę można kupić za mniej niż 90 złotych. Diablo to to nie jest, ale trudno nie spędzić przy niej kilku przyjemnych wieczorów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy