Legends of Persia - recenzja

Już niejedni próbowali zdetronizować Diablo, ale jeszcze nikomu się to nie udało. Kompletną klapą zakończyła się próba w wykonaniu studia Sourena.

W porządku, celem twórców nie było w tym przypadku nawiązanie równorzędnej walki z Blizzardem, gdyż mieli oni świadomość, że z tak małym budżetem i zespołem nie uda się nawet zbliżyć do konkurencji, ale wszyscy liczyli, że przygotują oni całkiem przyjemnego hack'n'slasha, który umili nam oczekiwanie na pierwsze wieści na temat czwartej części Diablo. W szczególności mieli taką nadzieję ci, którzy dofinansowali projekt na Kickstarterze. Niestety, historia ta kończy się tragicznie. Legend of Persia to gra ze wszech miar słaba.

Jak mówi sam tytuł, w produkcji studia Sourena przenosimy się do Persji. Wcielamy się zaś w Keykhosro, syna perskiego księcia Siavosha, który został zgładzony przez króla Tooranu. Nasz bohater poprzysiągł zemstę i wyruszył w świat, gdzie czeka na niego ogrom niebezpieczeństw.

Reklama

Poplecznicy Tooranu są wszędzie i zrobią wszystko, by powstrzymać Keykosro, ale jego serce wypełnia odwaga i chęć pomszczenia ojca. Jedyne, co może intrygować w fabule Legends of Persia, to perski kontekst. Hack'n'slasha osadzonego w takich realiach jeszcze nie mieliśmy. Jednak, pomijając to, scenariusz jest bezpłciowy.

Keykhosro może reprezentować jedną z trzech klas postaci, ale nie liczcie na takie różnice między nimi, jak między profesjami w Diablo. Tutaj w zasadzie nie ma znaczenia, którą z nich wybierzecie, bo ich umiejętności w dużej mierze się pokrywają, a styl gry we wszystkich przypadkach jest łudząco podobny. W Legends of Persia nie zabrakło systemu rozwoju postaci, przypominającego chociażby ten z drugiego Diablo.

Po uzbieraniu odpowiedniej liczby punktów doświadczenia wkraczamy na wyższy poziom, a wówczas możemy rozdysponować pięć punktów na rozwój czterech cech (siła, zwinność, wytrzymałość, inteligencja) oraz jeden na wybraną umiejętność - jedną z aktywnych bądź pasywnych. Nic innowacyjnego. Niespecjalnie wciąga także zbieractwo - zbierane przez nas przedmioty są takie nijakie, nie ma ich nawet co porównywać do tych z Diablo.

Z niczym szczególnie interesującym nie spotkaliśmy się również w walce, która jest - co tu kryć - nudna, irytująca i pozbawiona dynamiki. Postacie poruszają się ospale, nasz bohater wymachuje mieczem, jakby dopiero co się obudził (bohater, nie miecz), a "slashowanie" wrogów nie sprawia żadnej frajdy (nie czuć w ogóle pod palcem, że w kogoś/coś trafiliśmy). Aby trafić w cel, musimy najechać dokładnie na niego i kliknąć prawym przyciskiem myszy (dlaczego nie lewym?), co nie jest wcale takie proste, bo modele przeciwników są bardzo małe.

Nierzadko dopiero po 2-3 sekundach orientujesz się, że twój bohater wcale nie wyprowadza ciosów, bo kursor w ferworze walki znalazł się akurat milimetr za bardzo w prawo czy w lewo (przydałaby się jakakolwiek tolerancja). A przez te 2-3 sekundy straciłeś ćwierć paska życia. Niekiedy musimy też kliknąć kilka razy w przedmiot, który chcemy podnieść, zanim w końcu bohater to zrobi.

Legends of Persia to produkcja niskobudżetowa, ale nawet w tej kategorii spotyka się gry co najmniej ładne. A tutaj mamy do czynienia z potworkiem, który wygląda, jakby powstał dobrych kilka lat temu. Zaryzykowalibyśmy nawet stwierdzenie, że pierwsze Diablo - po tych 19 latach od premiery - wygląda bardziej widowiskowo niż wydana niedawno Legends of Persia. O udźwiękowieniu nawet nie ma co pisać. Muzyka jest przeciętna i czasem woleliśmy ją wyciszyć (w końcu to zrobiliśmy), a w cutscenkach, które oglądamy dość często, całkowicie brakuje dubbingu.

Autorzy obiecywali, że Legends of Persia będzie grą na długie godziny, ale i w tym przypadku nas oszukali. Ukończenie przygody zajmuje nie więcej niż 5-6 godzin. W tym czasie zaliczycie ją nawet po wliczeniu krótkich przerw kawowych. Jak widzicie, Sourena nie dotrzymała żadnego słowa, danego, gdy były potrzebne fundusze na stworzenie gry. Na Kickstarterze mogliśmy przeczytać o dramatycznej i pełnej zwrotów akcji opowieści, o diametralnie różnych klasach postaci, pasjonujących walkach... Pozostaje nam to tylko między (perskie) bajki włożyć!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy