Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning - recenzja

Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning /materiały prasowe

Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning to dowód na to, że gra nie musi być przebojem, aby doczekać się remastera.

Przeciwnie, można być grą zignorowaną przez odbiorców, a i tak otrzymać po latach wznowienie. THQ Nordic, które przejęło prawa do marki Kingdoms of Amalur, postanowiło przypomnieć graczom RPG-a, który - pomimo całkiem przychylnych recenzji - nie zyskał aprobaty graczy. Czy tym razem się uda? Czy Kingoms of Amalur: Re-Reckoning ma szansę na sukces? Tego nie wiem, ale na pewno mogę ocenić, czy to dobra gra. A zatem...

W Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning  przenosimy się do tytułowej, fantastycznej krainy i wcielamy się w śmiałka, który poniósł śmierć podczas walki z nieśmiertelnymi wojownikami Tuatha. Okazuje się jednak, że bohater trafił do Studni Dusz, czyli czegoś w rodzaju eksperymentu mającego na celu przywracaniu życia martwym. Nie dość, że może dzięki niej żyć dalej, to jeszcze zyskał umiejętność wpływania na rzeczywistość. Tym samym stał się kimś, kto może położyć kres dalszym podbojom Tuatha.

Reklama

Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning  opowiada całkiem ciekawą historię i przedstawia świat, który chce się eksplorować. Autorzy zaprojektowali naprawdę rozległą planszę, pełną NPC-ów, z którymi można porozmawiać, czy questów, których można się podjąć. Niestety, zadania poboczne są przeciętnej jakości. Większość z nich to typowe "przynieś, zanieś, pozamiataj", które tylko rozwadniają rozgrywkę, zamiast powodować, że gracz nie ma ochoty oderwać wzroku od ekranu. Z kolei questy główne wypadają lepiej chyba tylko dlatego, że mają ciekawsze tło fabularne.

Gra szybko okazuje się bardzo odtwórcza. To niezłej klasy RPG, ale taki, który nie ma do zaoferowania niczego nowego. Miejsca, rasy, NPC-e czy questy sprawiają wrażenie, jakbyśmy to wszystko gdzieś już widzieli. System walki także nie wnosi powiewu świeżości. Tak naprawdę skupia się na wciskaniu ataku i bloku oraz wykorzystywaniu trybu "reckoning", gdy go naładujemy, pokonując odpowiednią liczbę wrogów. Po jego aktywowaniu na pewien czas stajemy się silni do tego stopnia, że nawet bossowie stają się nam niestraszni.

Ciekawiej prezentuje się system rozwoju. W Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning  nie ma klasycznego podziału na klasy postaci. Bohatera możemy rozwijać w trzech osobnych kategoriach. Awansując na kolejny poziom doświadczenia, możemy przyznać jeden punkt do umiejętności pobocznych oraz trzy punkty do siły, finezji lub magii. To, ile zainwestujemy punktów w dane drzewko, wpływa na to, z jakiego uzbrojenia możemy korzystać, jak również na to, jakie otrzymujemy premie do statystyk. Cała mechanika daje dość dużą swobodę i pozwala dostosować postać do naszego stylu gry.

Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning nie oferuje większych nowości w rozgrywce, ale też chyba nikt się ich nie spodziewał - w końcu to tylko remaster, a nie remake. Autorzy wprowadzili wprawdzie zmiany w zdobywaniu punktów doświadczenia czy lootu, ale to tylko korekty, nic poważnego. No, może nie licząc dodatkowego poziomu trudności - very hard - na którym zabawa staje się trochę większym wyzwaniem, acz bez przesady. Większych zmian można było oczekiwać w warstwie graficznej, ale do tych niestety nie doszło. Poza podniesieniem rozdzielczości do współczesnych standardów w zasadzie nie ma o czym mówić. Gra bez wątpienia wygląda ładniej niż oryginał, ale... nieznacznie.

Kingdoms of Amalur: Re-Reckoning to przyzwoite RPG, które wystarczy na przeszło setkę godzin (szczególnie, że w zestawie zawarto także dwa dodatki), ale które niczym cię nie zaskoczy, po jakimś czasie zacznie nudzić, a grafiką wręcz odstraszy. Odrzuci też osoby, które nie znają zbyt dobrze języka angielskiego, bo remaster nie otrzymał tłumaczenia na język polski. Tym niemniej, jeśli przypadnie wam do gustu świat, fabuła czy rozwój postaci (o co wcale nietrudno), prawdopodobnie spędzicie przed komputerem przynajmniej kilka długich wieczorów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy