King's Bounty 2 - recenzja

​King's Bounty 2 to kontynuacja serii, która położyła podwaliny pod Heroes of Might & Magic. Jednak zupełnie inna niż pierwowzór z 1990 roku.

King's Bounty przez lata (wszak mam na myśli nie tylko część pierwszą, ale i późniejsze kontynuacje) stawiał w głównej mierze na warstwę strategiczną. Studio 1C Entertainment w końcu postanowiło to zmienić, koncentrując się o wiele bardziej na elemencie RPG-owym, głównym bohaterze (lub bohaterce) oraz opowiadanej historii. Niestety przy okazji tej nowej mieszanki zupełnie odebrało chęć do dłuższej zabawy.

King's Bounty 2 przenosi nas do fantastycznego świata o nazwie Antara i pozwala wcielić się w postać, która ma uratować krainę przed zagładą. Na początku wybieramy jedną z trzech klas: wojownika, maga lub paladynkę. Każdy z bohaterów ma przed sobą ten sam wątek fabularny, ale też własne tło historyczne oraz odmienne umiejętności - warto więc dobrze przemyśleć tę decyzję. Choć oczywiście później będziemy rozwijać protagonistę, zdobywając nowe przedmioty czy odblokowując kolejne umiejętności. Co ciekawe, wpływ na naszego bohatera mają też decyzje fabularne, które podejmujemy. Te wybory rzeczywiście mają znaczenie.

Reklama

King's Bounty 2 składa się przede wszystkim z eksploracji, wykonywania questów oraz toczenia walk. Antara wydaje się atrakcyjnym miejscem do zwiedzania, ale szybko okazuje się, że świat: a) nie jest tak żywy, jak byśmy chcieli; b) nie jest tak otwarty, jak byśmy chcieli; c) wymusza na nas długie i żmudne spacery. Nie pomaga do końca nawet funkcja teleportowania, a koń, na którego grzbiecie możemy podróżować, wydaje się ociężały.

Chciałbym, aby wątek fabularny oraz kryjące się pod nim tajemnice angażowały bardziej. Pomimo wielu godzin przed komputerem nie potrafiłem wejść w uniwersum i opowiedzianą historię na tyle głęboko, by poczuć jakąś więź z głównym bohaterem (grałem akurat wojownikiem) oraz tym, co przeżywa. Sytuacji nie ratują zadania poboczne, które przeważnie polegają na spacerowaniu z punktu A do punktu B (znów...) i wykonywaniu prostych czynności. Nie stoją za nimi też intrygujące opowieści czy dialogi.

Najlepszym elementem King's Bounty 2 wydaje się to, co od zawsze było filarem tej serii - walki. W starciach nie uczestniczymy osobiście. Nasza postać stoi z boku i przypatruje się, jak podlegające jej wojska ścierają się z wrogiem. Polecenia oczywiście wydajemy im my, nakazując przemieszczać się po planszy podzielonej na heksy i atakować wybrane jednostki albo wykorzystywać specjalne umiejętności.

Od czasu do czasu wykazuje się także nasz bohater, rzucając zaklęcia - czy to ofensywne, czy defensywne. Cała zabawa rozgrywa się w turach i ze względu na swój taktyczny charakter wymusza na nas ciągłe kombinowanie. Co ciekawe, już na samym początku czekają nas walki, które naprawdę trudno wygrać. Autorzy dość wysoko zawiesili poprzeczkę.

Antara może się podobać. Zarówno krajobrazy, jak i postacie zaprojektowano na wysokim poziomie. Jednak nie nastawiajcie się na oryginalność. King's Bounty 2 oferuje generyczny świat fantasy, który widzieliśmy już wielokrotnie - nie tylko w grach, ale i w filmach czy komiksach. Lokacjom brakuje indywidualności i charakteru. Co zaś się tyczy technicznej strony, podczas zabawy możecie poczuć, jakbyście przenieśli się w czasie. Oczywiście wstecz. Jakieś dziesięć lat.

Nie mogę napisać złego słowa o muzyce i dźwiękach, które doskonale pasują do (generycznego) świata, ale już jakość gra aktorów, którzy podłożyli głosy postaciom, sprawia, że w pewnym momencie zastanawiasz się, czy nie wyłączyć ich całkowicie (alternatywą dla angielskiego może być jeszcze voice acting w języku rosyjskim). Wówczas pozostaje czytanie tekstów. Te na szczęście przetłumaczono na język polski i zrobiono to naprawdę porządnie.

King's Bounty 2 to nieudana próba połączenia RPG-a ze strategią. Odnoszę wrażenie, że gra byłaby lepsza, gdyby twórcy nie kombinowali i pozostali przy bardziej strategicznym charakterze zabawy. No, ale miłośnicy fantastyki, RPG-ów i taktycznych walk mogą spróbować - a nuż Antara porwie ich na dłużej niż mnie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy