Impact Winter - recenzja

Impact Winter /materiały prasowe

Survival to ostatnimi czasy popularna tematyka w grach wideo. Jedną z najlepszych reprezentantek tego podgatunku jest jak na razie rodzima This War of Mine. Jednak...

...właśnie wyrosła jej konkurencja. Już na pierwszy rzut oka Impact Winter - bo o niej mowa - wydaje się propozycją godną uwagi. Zabawa w survival z elementami mikrozarządzania i RPG, akcją osadzoną w śnieżnym klimacie i klimatyczną oprawą - to brzmi dobrze, nieprawdaż? No i w rzeczywistości można się produkcją studia Mojo Bones zauroczyć, choć autorzy nie uniknęli paru błędów i pomyłek wyraźnie obniżających jej wartość. No, ale przyjrzyjmy się jej bliżej...

W produkcji Mojo Bones przenosimy się do postapokaliptycznej rzeczywistości. Ziemię - po tym, jak uderzyła w nią duża asteroida - ogarnęły śmiercionośne mrozy. Wyginęły niemal wszystkie żyjące na niej istoty. Przeżyła zaledwie garstka, w tym Jacob Solomon, główny bohater przedstawionej przygody. Jest on liderem czteroosobowej grupy, która postanawia schronić się przed apokalipsą w pobliskim kościele. Wśród ocalałych pojawia się nadzieja. Grupa dowiaduje się, że za trzydzieści dni na miejscu ma się pojawić ekipa ratunkowa. Jedyne, co trzeba zrobić, to przeżyć do tego czasu. I tutaj zaczyna się zabawa.

Reklama

Impact Winter wyraźnie różni się od wspomnianego wcześniej This War of Mine. Chociażby tym, że nie kierujemy tu całą grupą ocalałych, a jedynie jej liderem, wspomnianym Jacobem. Wszystkie pozostałe postacie są sterowane przez sztuczną inteligencję. Początkowo my bierzemy na swoje barki najwięcej, ale z czasem kompani stają się coraz bardziej pomocni, gdyż możemy im przypisywać zróżnicowane role (jak ostrożny pracownik, rozjemca czy... leń). Niezłym pomysłem okazało się też wprowadzenie droida (o nazwie Ako-Light), który towarzyszy głównemu bohaterowi. Z czasem możemy go rozwijać i odblokowywać w ten sposób dostęp do kolejnych obszarów na mapie.

Zabawa w Impact Winter opiera się w głównej mierze na eksploracji, wykonywaniu zadań i zarządzaniu przedmiotami. Jako osoba, która wzięła na siebie odpowiedzialność za pozostałą część ekipy, główny bohater musi często wychodzić poza kościół (przede wszystkim po to, aby zdobyć niezbędne przedmioty). Po jakimś czasie staje się to schematyczne i nużące, a do tego każde przejście z kościoła na zewnątrz wiąże się z naprawdę długim oglądaniem ekranu ładowania. Sytuacji nie poprawiają liczne błędy, typowe dla produkcji znajdujących się co najwyżej na etapie beta-testów. To gra się zawiesi, to nie możemy ukończyć jakiegoś zadania (bynajmniej nie z naszej winy), to obiekty przez siebie przenikną...

No dobrze, ale wróćmy do samej rozgrywki. O ile kilka mechanizmów w Impact Winter może się podobać, o tyle kilku elementów na pewno brakuje do tego, aby można ją było nazwać naprawdę wartościową, wciągającą grą. Nam przede wszystkim zabrakło fabuły, dialogów i ciekawszych relacji pomiędzy postaciami. This War of Mine pod tymi względami prezentowało się znacznie bardziej okazale. Tam każda postać miała jakąś historię do opowiedzenia i każda z nich sprawiała wrażenia, jakby istniała naprawdę. Impact Winter nie ma tej głębi, którą miała produkcja 11bit Studios, i nie porusza w takim stopniu, jak ona. Pochwalić trzeba natomiast klimat, który zaczyna się czuć w pierwszej chwili i nie przestaje aż do samego końca. Jest to zasługa między innymi naprawdę udanej ścieżki dźwiękowej.

To wszystko, co oferuje nam na tę chwilę Mojo Bones, wygląda jak całkiem elegancka rama z płótnem i narysowanym szkicem - niewypełnionym, wybrakowanym i niepotrafiącym przykuć uwagi na dłużej niż dwie-trzy godziny (po tym czasie przestało nas kręcić ciągłe wykonywanie tych samych czynności, za którym nie szło nic więcej). Pomijamy już nawet błędy techniczne, na które w dalszym ciągu (pomimo wypuszczonych już do tej pory łatek) można natrafić. W Impact Winter zabrakło nam przede wszystkim ciekawej treści, która uzupełniłaby kilka niezłych mechanizmów i pomysłów. Dlatego też nawet pomimo tego, że za każdym razem rozgrywka jest tutaj inna, nie czuliśmy chęci do tego, aby zaczynać ją więcej niż trzy razy (tyle podejść do gry zaliczyliśmy).

Impact Winter to przeciętna próba w wykonaniu studia Mojo Bones. Jednak pomimo tego miłośnicy gier survivalowych powinni się nią zainteresować. Ma ona zarówno mocne, jak i słabe strony, przy czym te pierwsze dla niektórych graczy będą znacznie ważniejsze od tych drugich. Spodobać się mogą przede wszystkim: atmosfera, odmienna za każdym razem rozgrywka, podział na grywalnego bohatera i sterowaną przez sztuczną inteligencję grupę, wprowadzenie droida i możliwości jego rozwoju oraz ścieżka dźwiękowa.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy