Halo 5: Guardians - recenzja

Czy Xbox One doczekał się najlepszej strzelanki FPP w historii konsol? A może całej branży gier? Sprawdzamy Halo 5: Guardians, najnowszą odsłonę legendarnej xboksowej serii, próbując odpowiedzieć na te pytania.

"Esencja gry konsolowej" - tym właśnie jest Halo 5. Tytuł, który można wielokrotnie przechodzić w trybie dla pojedynczego gracza. Jednocześnie jest to fenomenalna pozycja stworzona z myślą o wieloosobowych walkach. Genialna mechanika, świetne sterowanie i kosmiczny budżet. Jest  tu wszystko. Czyli, mamy tutaj najlepszą grę w serii, a może nawet i najlepszą strzelankę FPP na rynku? Niekoniecznie. Ale zacznijmy od początku.

Halo, tu Master Chief

Fabuła Halo 5 dla osoby, która nie zna tego uniwersum (warto rzucić okiem na nasz test Halo: The Master Chief Collection, kolekcji poprzednich gier z serii) będzie niezrozumiała. W sumie nawet osoby, które skończyły poprzednią część, a nie miały przyjemności zmierzyć się z dodatkowymi misjami i filmami rozbudowującymi świat Halo, mogą czuć się zagubione. Ale bez obaw. Koniec końców chodzi o to samo - idziemy przed siebie i strzelamy. Wystarczy wiedzieć tylko tyle: Master Chief i jego drużyna zaginęli. Śladami legendarnego wojownika rusza Spartan Locke i jego ludzie. W tle trwa, jak zawsze, wielka wojna, a ze snu budzą się gigantyczne roboty, tytułowi Strażnicy. Jaka jest ich rola? Czy Master Chief zdezerterował? I co z Half-Life 3? Odpowiedź na dwa z tych pytań uzyskamy grając w Halo 5.

Reklama

Ważna informacja jest następująca - przez całą grę mamy w zespole trzy dodatkowe osoby. Jeśli gramy w pojedynkę, pozostałymi wojakami zajmuje się konsola. W razie utraty energii, towarzysze mogą nas ocucić. My, jako dowódca, możemy wydawać im proste rozkazy. Przez kolejne misje nie brakuje wymiany dialogów między kamratami (gra została w pełni spolszczona, łącznie z dubbingiem).  Generalnie, klimat jest całkiem niezły. Najistotniejsze jest jednak to, że tryb fabularny możemy przechodzić w czwórkę (tylko w trybie online), każdy wcielając się w jednego z komandosów. Przez całą grę na zmianę śledzimy losy Master Chiefa i Locke’a. Fani poprzednich Halo mogą być odrobinę rozczarowani częściowym brakiem Master Chiefa. Niestety, taka jest specyfika tej odsłony.

Skala kosmiczna

"Specyfika tej odsłony" to dobre określenie, gdyż deweloperzy 343 Industries dostarczyli całkiem pokaźny pakiet nowości. Świetnie, bo  seria już trochę "skostniała". Gracz ma do dyspozycji coś na kształt jetpacka umożliwiającego wykonanie szybkiego uniku. Gadżet przyda się także podczas mierzenia z broni po wykonaniu skoku, bohater opada wolniej, a my mamy czas, aby sprzedać serię przeciwnikowi. Bardzo fajna nowość. Zmiany przeszedł także tryb celowania, ale mechanika walki w wielu momentach przypomina stare, dobre Halo. Łącznie z obowiązkowym ciosem bronią (nadal bardzo efektywne zagranie na bliską odległości) i z granatami, kiedyś znakiem firmowym serii.

Te wszystkie sztuczki przydadzą się w trybie dla wielu graczy - od czasów Halo 2 najważniejszym (dla niektórych) elementem serii. Największą nowością jest tryb Strefa Wojny, epickie bitwy na 24 graczy, w których walczymy nie tylko z przeciwną drużyną, ale także rywalami kontrolowanymi przez sztuczną inteligencję. Pozostałe tryby (Arena) to już bardziej typowe podejście do tematu, czyli potyczki 4 na 4 w kilku wariantach (do wygranych 5 rund, walka o flagę etc.). Jak w skrócie wypada tryb multiplayer? Najciekawiej sprawdza się Strefa Wojny, to powiew świeżości nie tylko dla Halo, ale dla całego gatunku wysokobudżetowych strzelanek FPP. Bez wątpienia zyska on ogromną popularność wśród graczy. Reszta trybów to standard tego typu gier, wyróżniający się na tle 90 proc. konkurencyjnych tytułów świetną mechaniką. Rewolucji jednak nie ma. Halo nie pokona Call of Duty czy Battlefield. Zresztą, nie jest to jego zadanie. Dzisiaj każdy ma multiplayerową strzelankę dla siebie. Halo 5 znajdzie swoich fanów, jednak nie ma mowy o powtórce z szaleństwa, jakim było Halo 3.

Kończymy tę walkę

Odpowiadając na zadane na początku tekstu pytanie: nie, Halo 5 nie jest najlepszą strzelanką w historii. I nie ma w tym nic złego. Dzisiaj mamy tak niewyobrażalny wybór: od Call of Duty, przez Destiny na "klasykach" takich jak chociażby CounterStrike kończąc. Nie można niczego nazwać "najlepszym ever". A jak Halo 5 wypada na tle innych gier z serii? Na to prostej odpowiedzi nie ma. Z pewnością znajdą się osoby, które będą wychwalać tę odsłonę. Krytyków też nie zabraknie. Fabuła, chociaż efektowna, nie zaskakuje i niestety ma częściowo otwarte zakończenie. Liczy się wyłącznie czysta grywalność, a ta jest fantastyczna. Jeśli ktoś jest gotów, po raz kolejny, ruszyć do boju z Master Chiefem - będzie zadowolony. A jeśli gracie w Halo po raz pierwszy? No cóż, tylko wam zazdrościć.

Uwaga! Tryb gry wieloosobowej w Halo 5 był testowany przez nas na zamkniętych serwerach.  Jeśli po premierze pojawią się znaczne problemy z trybem sieciowym - ocena może ulec modyfikacji.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy