GTA: Chinatown Wars

Kiedy już wydawało się, że żywot konsolki DS powoli dobiega końca i nie da się wyprodukować nań nic bardziej innowacyjnego, panowie z Rockstar postanowili wydać kolejną część Grand Theft Auto z podtytułem Chinatown Wars, aby udowodnić wszystkim, jak bardzo się mylą. Pomysł wyprodukowania kontynuacji GTA na konsolę DS nieźle prezentuje się na papierze...

...ale my do końca nie byliśmy przekonani, czy zaproponowany przez producenta projekt zdoła zaistnieć na rynku. Zmiana ustawień kamery na izometryczny rzut (znany z pierwszych części), cel-shadingowa grafika oraz złe doświadczenia z podobnymi grami akcji niewątpliwie potęgowały w nas nieufność. Jednak już po pierwszym uruchomieniu gry, odczuciu dreszczy towarzyszących prowadzeniu samochodu oraz zwyczajnej przyjemności z ukończenia kolejnych misji - trudno byłoby określić tę grę inaczej niż niewiarygodnie fantastyczna.

Po pierwsze i najważniejsze Grand Theft Auto zalicza się do gatunku gier akcji. Swój sukces w dużej mierze zawdzięcza najlepszemu na rynku mechanizmowi prowadzenia pojazdów. Chociaż w Chinatown Wars nie możemy skorzystać z czułego na delikatne odchylenia analoga, to odpowiadający za pracę krzyżak sprawdza się całkiem dobrze. Jak w każdej odsłonie GTA, większość samochodów oferuje unikalne właściwości jezdne. Sportowe auta są szybkie i dobrze się nimi balansuje na drodze, tzw. muscle cars odznaczają się umiarkowaną prędkością, ale dobrym wchodzeniem w zakręty, ciężarówki z kolei są wolne, ale świetnie sprawdzają się podczas spychania przeciwnika z drogi. Dostępne wozy różnią się także kilkoma innymi, pomniejszymi czynnikami, które niezaprzeczalnie wpływają na imponującą liczbę ciekawych elementów w grze.

Dzięki zaletom ekranu dotykowego kradzież samochodów przestała polegać na zwyczajnym wtargnięciu do auta i odjechaniu. Kiedy pojazd znajduję się w ruchu, zasada wydaje się być taka sama: naciskamy przycisk X, aby rozpocząć przepychankę z kierowcą i liczyć, że temu nie uda się uciec z opresji. Jeśli jednak napotykamy na zaparkowany model, ten nie uruchomi się sam. Chcąc z niego skorzystać, musimy spróbować uruchomić silnik za pomocą zwarcia instalacji pod stacyjką, do czego posłuży nam śrubokręt sterowany rysikiem, który pomoże dostać się do stacyjki, lub komputer niezbędny przy hakowaniu immobilajzera. W obydwu przypadkach to właśnie dotykowy ekran służy wykonywaniu kombinacji, które wreszcie pozwalają poczuć nam prawdziwe emocje towarzyszące kradzieży. Przebieg występku nie może zająć nam zbyt wiele czasu, w przeciwnym razie włączy się alarm, który automatycznie powiadomi o przestępstwie służby mundurowe.

Reklama

Jak przewidywano, policja po raz kolejny odgrywa tu jedną z najważniejszych ról. Jednakże tym razem jesteśmy w o tyle w luksusowej sytuacji, że możemy z nimi swobodnie walczyć. W poprzednich odsłonach GTA jedynym słusznym wyjściem z popadnięcia w niełaskę władzy była ucieczka. W momencie kiedy udało nam się zranić jakiegoś funkcjonariusza, stopień przestępczości wzrastał, zmniejszając przy tym szansę na udaną ucieczkę. W Chinatown Wars jest nieco inaczej, co prawda wciąż jesteśmy karani za strzelanie do policjantów, ale tym razem stopień przestępczości można zredukować poprzez spychanie ich wozów na rozmaite obiekty. W rezultacie rozgrywka stała się bardziej agresywna i ma więcej głębi.

Dzięki znaczącej ilości różnorodnych misji Chinatown Wars teoretycznie jest jedną z najdłuższych gier na podręczną konsolkę DS. W skład zlecanych zadań wchodzą morderstwa, kradzieże, podpalenia, wyścigi czy eliminowanie rywalizujących gangów. Szczególną radochę daje obsługiwanie karabinu snajperskiego, który najpierw trzeba złożyć, za pomocą specjalnej mini-gierki, a następnie używając rysika wycelować i wykończyć praktycznie każdego przeciwnika.

Pomiędzy walką z największymi szumowinami, a uciekaniem przed wymiarem sprawiedliwości, Chinatown Wars wprowadza całkiem nowy, niepokojąco uzależniający element rozgrywki - sprzedaż narkotyków. Dla uspokojenia, nielegalnego towaru nie możemy sprzedawać uzależnionym klientom, lecz dealerom, których znajdziemy w ciemnych uliczkach (oznaczeni na mapie kolorem niebieskim). Do naszej dyspozycji oddane zostały najrozmaitsze odmiany używek, m.in. kokaina, heroina, lsd, środki nasenne, marihuana czy wreszcie ekstazy.

Telefon, którym posługiwał się Nico z GTA IV, zastąpiono elektroniczną skrzynką pocztową, na której nie tylko znajdziemy wiadomości dotyczące nowych misji, ale dowiemy się także, kto kupuje lub sprzedaje narkotyki po korzystniejszej cenie. Co prawda, w prawdziwym świecie cały ten proceder jak najbardziej potępiamy, ale w fikcyjnym zestawieniu prezentuje się całkiem zabawnie. Same transakcje są niezwykle ryzykowne, policja często patroluje podejrzane miejscówki, a każdy złapanie na gorącym uczynku kończy się pościgiem. Jeśli damy się złapać z narkotykami, zostaną one - wraz z bronią - skonfiskowane.

Na szczęście - z racji tego, że jest to tylko gra wideo - nie musimy się martwić, iż konsekwencją większości tych przewinień będzie kara pozbawienia wolności do lat 10. Ponadto dzięki narkotykowym transakcjom nasz bohater w szybki i prosty sposób może uzyskać spory zastrzyk gotówki, która przyda się przy zakupie nowego mieszkania czy broni. Te ostatnie, dzięki wciąż rozwijającym się usługom Ammu-Nation, dostarczone mogą być na zamówienie wprost pod nasze drzwi.

Oczywiście Chinatown Wars bezapelacyjnie nie jest grą dla dzieci, dlatego nie każdy posiadacz konsolki DS będzie mógł rozkoszować się tym tytułem. Nie tyczy się to oczywiście pełnoletnich graczy, którzy koniecznie muszą przynajmniej spróbować tej gry. Chinatown Wars jest jedną z najlepszych gier na konsole przenośne od czasu premiery God of War: Chains of Olympus. Tak naprawdę to chyba jedyny tytuł, który w ogóle można w jakiś sposób konkurować z kieszonkową odsłoną przygód Kratos. Jeśli jesteście miłośnikami serii GTA i chcecie doświadczyć niesamowitych wrażeń, musicie zagrać w Chinatown Wars.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: auto | wars
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy