Gran Turismo Sport - recenzja

Gran Turismo Sport /materiały prasowe

​Na Gran Turismo Sport czekaliśmy jak na wydanie prawa jazdy po zdanym egzaminie. To pierwsza odsłona tej serii na PlayStation 4.

Już sam tytuł sugeruje, że nie mamy do czynienia ze standardową kontynuacją cyklu, a ze spin-offem podążającym nieco inną ścieżką. Z jednej strony to ciekawe posunięcie ze strony Sony i Polyphony Digital, a z drugiej... coś, co odstraszy od Gran Turismo część spośród dotychczasowych fanów.

Chodzi przede wszystkim o to, że Gran Turismo Sport to odsłona przeznaczona niemal wyłącznie do zabawy online. Co prawda, tryby dla pojedynczego gracza są dostępne, ale są tak ubogie, że po tygodniu każdy je sobie odpuści. Spodobała nam się szkoła jazdy, dzięki której możemy opanować jazdę samochodem sportowym w stopniu co najmniej przyzwoitym (warto, bo Gran Turismo Sport to symulator, a nie "zręcznościówka", ale do tego jeszcze wrócimy). Jednak poza tym dostępne są zaledwie pojedynczy wyścig, próba czasowa czy wyzwania. Brak kariery albo chociaż cyklu sezonów do rozegrania. Szkoda, bo przez to Gran Turismo straci na pewno sporą grupę oddanych graczy.

Reklama

Polyphony Digital skupiło się niemal wyłącznie na trybach rozgrywki sieciowej. Do sprawy podeszło poważnie. Zanim w ogóle otrzymamy dostęp do formuły online, musimy obejrzeć dwa krótkie filmy o zachowaniu na torze i zasadach fair play. A później jesteśmy pod tym kątem oceniani. Jeśli będziemy się często zderzać, spychać innych graczy na pobocze czy zajeżdżać im drogę, nasz Poziom Fair Play zostanie obniżony. W teorii wygląda to świetnie (mamy wrażenie uczestnictwa w czymś naprawdę dużym i na serio), ale z praktyką bywa już różnie. Pomimo trybu Szkoła Jazdy, krótkiego szkolenia z zasad i systemu oceniania gracze dość często zachowują się... nieprzyzwoicie. Gracze są oceniani nie tylko pod względem fair play, ale także za umiejętności i na tej podstawie przypisywani do kategorii od E do S.

Jak na tryb, któremu twórcy poświęcili prawie całą uwagę, opcja Sport (pod taką nazwą kryją się rozgrywki online) zawiera mniej treści niż można by oczekiwać. Na tę chwilę mamy do wyboru raptem trzy wyścigi, organizowane co kilkanaście minut (do których musimy się wcześniej dostać, osiągając odpowiedni czas w eliminacjach). Na szczęście nie są to cały czas te same trzy odcinki. Autorzy zmieniają repertuar... co tydzień. W Gran Turismo Sport dostępne są jeszcze specjalne wydarzenia, organizowane raz na czas. To dobre urozmaicenie, ale tylko urozmaicenie, a nie coś, co zmieniłoby naszą przeciętną opinię o trybie online.

W dalszym ciągu podoba nam się model jazdy. Nie ma się jednak co dziwić, skoro to tylko nieco dopracowana, świetna mechanika znana z Gran Turismo 6. Niektórzy określą ją jako toporną, ale gdy tylko opanujemy jazdę w zadowalającym stopniu, zaczyna ona sprawiać mnóstwo radości. W tej grze czuć, że kierujemy pojazdami, które nie tylko potrafią znakomicie przyspieszać, ale także mają niemałą masę. Naprawdę trzeba się nauczyć, kiedy wciskać gaz, a kiedy hamulec, bo najmniejszy błąd w tym zakresie może sporo kosztować. Oczywiście jeśli dopiero zaczynamy swoją przygodę z grami wyścigowymi, możemy włączyć szereg asyst, które pomogą nam na torze. A jeśli jesteśmy "wyjadaczami", poza wyłączeniem wszelkich wspomagaczy możemy nieco pogrzebać w ustawieniach każdego samochodu (dotyczących hamulców, kół, przełożeń w skrzyni biegów etc.).

To, czego nam zabrakło w Gran Turismo Sport, to bardziej realistyczne następstwa zderzeń samochodów. W tej grze wystarczy, że któryś z rywali uderzy nas lekko od tyłu, abyśmy wylecieli z zakrętu jak wystrzeleni z procy. Niezbyt efektownie prezentują się także ślady po wszelkiego rodzaju przetarciach czy stuknięciach. Pod tym względem Gran Turismo Sport prezentuje się nieco zbyt sterylnie.

Na szczęście poza tym o grafice można wypowiadać się w samych superlatywach. Jeśli ktoś przejdzie obok was, rozgrywających akurat kolejny wyścig, może pomyśleć, że oglądacie telewizyjną transmisję. Samochody zostały odwzorowane z dbałością o najdrobniejsze detale (zarówno od zewnątrz, jak i od środka), a krajobrazy wyglądają jak na zdjęciach. Oko cieszą także efekty świetlne (zależne od pory, o której rozgrywa się wyścig) oraz widzowie (którzy w niektórych "ścigałkach" wyglądają, jakby byli z tektury, a tutaj - jeśli nie przyjrzymy im się ze zbyt małej odległości - są jak żywi). Wyróżnić można także świetnie nagrane odgłosy samochodów oraz wpadającą w ucho muzykę, stanowiącą przyjemne.

Na koniec jeszcze jedna przykra niespodzianka. W Gran Turismo Sport znalazło się znacznie mniej samochodów i tras niż w poprzedniej odsłonie serii. Ba, jest ich jeszcze mniej niż w pierwszym Gran Turismo! Aut znalazło się w grze około 160, a wśród nich sporo modeli koncepcyjnych i wariantów (np. taka Toyota 86 występuje w czterech wersjach). Szkoda, że zabrakło takich modeli, jak BMW i8 (podczas gdy jest i3) czy Nissan Skyline, a także bardziej dostępnych dla przeciętnego Kowalskiego, jak Seat Leon Cupra (podczas gdy na liście znalazła się większość liczących się hot-hatchy). Jeszcze gorzej prezentuje się liczba tras. W grze znalazło się ich raptem 17.

Nie będziemy ukrywać, że Gran Turismo Sport nas trochę zawiodło. Prawie żadna zawartość dla pojedynczego gracza, konieczność bycia cały czas online, niewielka liczba wyścigów w trybie sieciowym, krótka lista samochodów i tras, problemy z egzekucją zasad fair play... Na szczęście część z tych kwestii da się naprawić. Jeśli więc potraktujemy Gran Turismo Sport jako projekt otwarty, nad którym Polyphony Digital będzie dalej pracować w najbliższych latach, być może za jakiś czas przeistoczy się on w kompletny i wciągający produkt.

Niestety, na chwilę obecną jest to propozycja dla najbardziej zagorzałych miłośników serii i gier wyścigowych, którzy będą sobie mogli pozwolić na spędzanie długich godzin na eliminacjach, oczekiwaniu na kolejny wyścig i pokonywaniu w kółko tych samych tras.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy