Gigantosaurus - recenzja

Gigantosaurus /materiały prasowe

​Gigantosaurus: Gra to jeden z niewielu tytułów dostępnych na konsolach (a także na pecetach), w które śmiało mogą grać nawet najmłodsi.

Jeśli posiadacie kilkuletnie dzieci, powinniście się nim zainteresować, wszak jest to pozycja w pełni do nich dostosowana, pozbawiona jakichkolwiek niepożądanych treści. Zresztą powinniście dobrze wiedzieć, o co chodzi, jeśli trafiliście kiedykolwiek (sami lub wasze pociechy) na serial pod tym samym tytułem. Omawiana gra została oparta na znanych z niego motywach.

Gigantosaurus przenosi nas do czasów, w których dinozaury biegały wesoło (lub mniej wesoło, ale to produkcja dla dzieci, więc...) po ziemi. Gra przedstawia znaną z serialu czwórkę - Czupura, Miłkę, Rudzię i Dudka - która staje przed zadaniem uratowania tytułowego Gigantozaura przed wyginięciem. Ciąg dalszy historii poznajemy za sprawą krótkich przerywników, które nie grzeszą jednak ani ciekawymi treściami, ani jakością wykonania. No, ale młodszym graczom może to wystarczyć.

Reklama

Podobnie jak rozgrywka, która raczej nikogo dorosłego nie zainteresuje na dłużej niż parę minut (wydaje mi się, że nawet dla starszych nastolatków będzie nieatrakcyjna), ale ich pociechy mogą być zachwycone. Zabawa w Gigantosaursie dzieli się na dwie części. Pierwsza z nich to prosta platformówka polegająca na bieganiu, skakaniu, lataniu czy zbieraniu jaj. Świat gry dzieli się na kilka plansz, z których pierwsza jest banalna, a na kolejnych poziom trudności stopniowo rośnie (choć bez przesady). Każda z nich - czy to dżungla, czy sawanna - wygląda zupełnie inaczej, choć każda bez wyjątku jest kolorowa i pomysłowo zaprojektowana.

Z kolei druga część to wyścigi przypominające m.in. popularne Mario Kart, ale bardzo mocno uproszczone. Zadaniem gracza jest w nich dotrzeć jak najszybciej do mety, zbierając przy tym jak najwięcej punktów. Żeby tego dokonać, trzeba nie tylko opanować model jazdy, ale również szukać skrótów. Co jakiś czas możemy też złapać power-up, który pozwoli nam na chwilę przyspieszyć. Zabawa jest bardzo, bardzo prosta, ale - znów - przypominam, że mówimy o grze skierowanej do najmłodszego grona.

Z myślą o tej grupie stworzono także sterowanie. Poradzi sobie z nim nawet czteroletnie dziecko, bo gra blokuje ruch kamery i pozwala skupić się tylko na sterowaniu postacią. Rozglądać się, co prawda, można, ale rzadko jest to konieczne. A jeśli nasza pociecha nie ze wszystkim sobie radzi, możemy jej pomóc, dołączając do niej. W Gigantosaurusa można grać nawet we cztery osoby jednocześnie - tyczy się to zarówno części platformowej, jak i wyścigów.

Absolutnie nie przeszkadzała mi formuła Gigantosaurusa, bo cały czas miałem na uwadze, że to nie jest gra dla mnie. Widziałem, jak dobrze bawi się przy nim mój syn, i to była dla niej wystarczająca rekomendacja. Przeszkadzało mi natomiast wykonanie. Wiem, że dzieci to taka grupa docelowa, która nie wymaga wiele, ale gdy zobaczyłem te wszystkie grubo ciosane modele i tekstury rozmazane tak, że człowiek się zastanawia, czy one na pewno się wczytały (po chwili okazuje się, że chyba tak), poczułem się mimo wszystko trochę urażony. Na szczęście o wiele lepiej wypada udźwiękowienie z przyjemną muzyką i polskim dubbingiem na pierwszym planie.

Gdyby Gigantosaurusa miał oceniać dorosły, powiedziałby, że to gra nużąca, powtarzalna i technicznie przestarzała, ale przecież dorosłego nikt nie będzie pytał w tej sprawie o zdanie. Ja jednak muszę się wypowiedzieć, więc z pełnym przekonaniem potwierdzę powyższe mankamenty, ale jednocześnie zaznaczę, że żaden z młodszych graczy (w wieku, powiedzmy, od czterech do ośmiu, może dziesięciu lat) nie będzie na nie narzekał. Dorośli, od poniższej oceny odejmijcie dwa "oczka". Jeśli w ogóle rozważaliście zakup tej gry. A jeżeli chcecie ją ofiarować swoim dzieciom - polecam!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy