Gangstar New Orleans - recenzja

Gangstar New Orleans /materiały prasowe

Seria Gangstar nie bez przyczyny bywa nazywana "mobilnym GTA". Jej najnowsza odsłona tylko potwierdza, że słusznie.

Być może nie kojarzycie, ale cykl Gangstar ma już przeszło dziesięć lat. Jego pierwsza odsłona, zatytułowana Gangstar: Crime City, została wydana w 2006 roku. Od tamtej pory studio Gameloft wydało pięć kontynuacji (Gangstar 2: Kings of L.A., Gangstar: West Coast Hustle, Gangstar: Miami Vindication, Gangstar Rio: City of Saints i Gangstar Vegas). Wydany w ostatnich dniach Gangstar New Orleans jest już siódmą i zdecydowanie najładniejszą do tej pory odsłoną serii. Czy ma jednak do zaoferowania coś poza fenomenalną (jak na smartfonowo-tabletowe standardy) grafiką?

Reklama

Gangstar New Orleans w ogólnych założeniach oferuje rozgrywkę bliźniaczo podobną do tej, którą znamy z serii Grand Theft Auto. Wcielamy się w przeciętnego gangstera, który wspina się po kolejnych szczeblach gangsterskiej kariery. Przenosimy się do otwartego świata, do miasta pełnego życia, niebezpieczeństw i zadań do wykonania. Tym razem padło na Nowy Orlean, po którym możemy poruszać się całkiem swobodnie - albo na nogach, albo za pomocą jednego z licznych pojazdów.

Gameloft zawarł w Gangstar New Orleans całe mnóstwo zadań do wykonania. Są one raczej krótkie, ale emocjonujące. Przygotujcie się na ogromną dawkę brutalnych scen, których jest jeszcze więcej w trybie Mayhem, w którym zdobywamy punkty za krzywdzenie ludzi i niszczenie wszystkiego, co tylko się da. Choć gra jest pełna treści, to jednak brakuje jej tego, co sprawia, że Grand Theft Auto wciąga po czubek głowy - różnorodności i niepowtarzalności. Zadania, które wykonujemy w Gangstar New Orleans, sprawiają wrażenie, jakbyśmy je już gdzieś widzieli, a do tego z czasem stają się mocno powtarzalne.

A dodajmy do tego jeszcze to, że gra działa w modelu free-to-play, co oznacza, że możecie pobrać ją za darmo, ale podczas zabawy będziecie co i rusz oglądać rękę wyciągniętą po to, by wyciągnąć z waszego portfela kartę kredytową. System mikrotransakcji pilnuje, abyście za szybko nie przechodzili misji, nie płacąc ani grosza. W końcu wyczerpuje Wam się energia (niezbędna do odpalania kolejnych zadań), za której odnowienie można zapłacić lub poczekać cierpliwie, aż odnowi się sama. Zdecydowanie wolelibyśmy zapłacić za Gangstar New Orleans nawet 40-50 złotych, ale nie zastanawiać się, ile jeszcze będziemy musieli wydać na mikropłatności (te mogłyby dalej istnieć, ale być w stu procentach opcjonalne i dotyczyć bonusowej zawartości, jak samochody czy misje specjalne).

Gangstar New Orleans bez wątpienia wygląda przepięknie. Chyba nie widzieliśmy do tej pory ładniejszej produkcji mobilnej. Ogromny, żyjący świat gry, spora liczba postaci i pojazdów, wszystko naprawdę nieźle wykonane... Żałować mogą tylko posiadacze starszych smartfonów, którzy nie zobaczą tego wszystkiego w pełnej krasie. Tym bardziej, że nawet na mocniejszych urządzeniach Gangstar New Orleans potrafi się przycinać i zwalniać. Gameloft zdecydowanie mógł lepiej zoptymalizować swój najnowszy przebój.

Przed premierą mówiło się, że Gangstar New Orleans zmierza po tytuł najlepszej gry mobilnej tego roku. Cóż, ma naprawdę duży potencjał - całkiem niezłą rozgrywkę, dużo zawartości i prześliczną oprawę - ale ma też kilka wad, jak powtarzalne misje, kiepska optymalizacja i narzucający się system mikrotransakcji (nie aż tak bardzo, jak w wielu innych free-to-play, ale jednak). A zatem na najlepszą grę mobilną tego roku chyba jeszcze czekamy...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy