Fallout Shelter - recenzja

Bethesda poza zapowiedzią Fallouta 4 na tegorocznych targach E3 przygotowała jeszcze jedną niespodziankę...

Była nią mobilna gra z akcją osadzoną w tym samym uniwersum - Fallout Shelter. Co ciekawe, Bethesda nie bawiła się w tym przypadku w żadne podchody, tajemnice, skromne zapowiedzi, tylko uderzyła z grubej rury, udostępniając ten tytuł w App Store od razu, tego samego dnia (do Google Play ma trafić w listopadzie). Mało tego, nie kazała zapłacić za pobranie gry ani grosza. Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by z takiej okazji nie skorzystać!

Podstawowe pytanie brzmi - czym jest Fallout Shelter? To strategia ekonomiczna, której chyba najbliżej do popularnej Tiny Tower. Nie spodziewajcie się więc wrażeń rodem z kanonicznych odsłon Fallouta. To spin-off, który - jeśli mowa o rozgrywce - całkowicie zrywa z tym, co poznaliśmy do tej pory. W Fallout Shelter przejmujemy kontrolę nad jednym ze schronów (vaultów) i zajmujemy się jego zarządzaniem, rozbudową i rozwojem. Zaczynamy z niewielką "dziurą w ziemi", aby z czasem dokładać do niej coraz to nowe pomieszczenia, takie jak centrum medyczne, magazyn czy zbrojownia.

Reklama

Oczywiście rozbudowa schronu nie jest sztuką dla sztuki. Wszystko, co robimy, robimy dla jego mieszkańców. Cały czas musimy dbać o to, aby byli oni najedzeni, zdrowi i zadowoleni z życia (na tyle, na ile to możliwe, gdy żyje się w krypcie wykutej w skale). Nie jest to zadanie łatwe, gdyż nasi podopieczni - pomimo życia w takich, a nie innych czasach i okolicznościach - są wymagający i kapryśni. Chcąc dogodzić im w każdej kwestii, tak aby chciało im się pracować i rozmnażać, musimy się nieźle nagimnastykować.

Co ciekawe, mieszkańcy nie są bezimienni. Każdy z nich jest w Fallout Shelter wymieniony z imienia i nazwiska, każdy wygląda nieco inaczej, każdy także jest opisany siedmioma cechami znanymi z kanonicznych części serii: siłą, percepcją, wytrzymałością, charyzmą, inteligencją, zwinnością oraz szczęściem. Te ostatnie powodują, że poszczególne postacie nadają się do pracy o takim czy innym charakterze. Oczywiście z czasem postacie zdobywają doświadczenie, awansują na kolejne poziomy i poprawiają swoje statystyki).

Zabawę w Fallout Shelter zaczynamy raptem z kilkoma mieszkańcami, ale już chwilę później zauważamy, że przed wejściem do krypty ustawia się kolejka chętnych do przyłączenia się do naszej wesołej (bo nieprzymierającej głodem) grupki. Oczywiście nie możemy ich przyjmować bez ograniczeń, a do tego z czasem liczba osób zainteresowanych zamieszkaniem w naszej podziemnej mieścinie spada. Dlatego też musimy zadbać o właściwe warunki do rozmnażania się wśród tych, którzy już w naszych murach zamieszkali. Wystarczy łączyć ich w pary, a następnie cierpliwie czekać, aż na świat przyjdzie ich potomek (co ciekawe, obdarzony cechami zarówno po tacie, jak i po mamie).

Kolejną - po rozbudowie schronu, dbaniu o zadowolenie obecnych mieszkańców i zdobywaniu kolejnych - rzeczą, o którą należy dbać w Fallout Shelter, są surowce. Cały czas musimy pilnować, aby nasi podopieczni mieli dostęp do czystej wody, pożywienia, prądu. Jeśli zabraknie tej pierwszej, będą cierpieć na choroby popromienne i zmniejszy się ich żywotność.

Jeżeli nie będziemy mieli pożywienia, głodujący mieszkańcy zaczną tracić punkty życia. Jeśli z kolei zostaniemy odcięci od prądu, pomieszczenia przestaną funkcjonować. Logiczne, prawda? Wyprodukowane surowce musimy zbierać samodzielnie (klikając). Ich produkcję można przyspieszyć, ale wiąże się to z ryzykiem katastrofy. Surowców ponadto musimy bronić przed bandytami (należy zwiększać wytrzymałość włazu wejściowego i postawić przy nim strażnika).

Poza tym podczas gry wypełniamy zadania. Nie są one trudne i zwykle wykonuje się je przy okazji, po prostu rozwijając kryptę. Autorzy dali nam także możliwość wysłania w świat jednego z naszych podopiecznych. Takiego "szczęściarza" musimy stosownie wyposażyć (a jakże, w StimPaki i RadAwaye), aby zwiększyć jego szanse powodzenia. Wysłannik będzie odkrywał nowe miejsca, pokonując po drodze krwiożerczych mutantów (lub nie), i przynosił do domu broń czy pancerze, zwiększające statystyki postaci.

Ponadto będzie zbierał kapsle oraz karty. Pierwsze przeznaczamy na rozwój schronu, a drugie pozwalają nam zdobyć dodatkowe surowce, broń (lepszą lub gorszą, w sumie grze znalazło się 139 rodzajów), stroje dla mieszkańców (zaprojektowano ich aż 90) czy postać o wyjątkowo okazałej statystyce.

Zabawa w Fallout Shelter nie pozwala się oderwać od ekranu smartfona czy tabletu, ale ów stan utrzymuje się w sumie przez zaledwie kilka godzin. Po tym czasie okazuje się, że jest to gra nie aż tak rozbudowana, jak się z początku wydawało, i nie na tyle różnorodna, aby zachęcić do dłuższej zabawy. Po wspomnianych kilku godzinach rozgrywka staje się po prostu monotonna i mało atrakcyjna.

Natomiast nic ze swojej atrakcyjności nie traci z czasem grafika Fallout Shelter. Od pierwszej chwili trudno oprzeć się jej urokowi. Pod tym względem gra przypomina reklamy firmy Vault-Tec, które na pewno kojarzycie, jeśli graliście w choć jedną część serii. Jest więc komiksowo, kolorowo i przyjaźnie. Wszystkie postacie są uśmiechnięte od ucha do ucha, a lokacje prezentują się tak, jakby wycięto je nożyczkami z prospektu reklamowego Vault-Tec.

Fallout Shelter to gra, którą bez wątpienia powinni pobrać wszyscy miłośnicy uniwersum (jeśli, rzecz jasna, posiadają urządzenie z iOS-em). Nic ich to nie kosztuje (poza ewentualnymi mikrotransakcjami, które jednak nie są nachalne i nie przeszkadzają tak, jak w wielu innych mobilnych produkcjach), a prawdopodobnie spędzą z tym "umilaczem oczekiwania na Fallouta 4" kilka przyjemnych godzin. A premiera Fallouta 4, przypominamy, już 10 listopada!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fallout Shelter
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy