Etherium - recenzja

W gatunku RTS-ów Command & Conquer wytyczyło lata temu szlak, którym dziś podąża Etherium. Czy studio Tindalos Interactive potrafiło się na tej drodze odnaleźć?

W ostatnich latach RTS-y znajdują się w zdecydowanym odwrocie. Ani widu, ani słychu kolejnej części Command & Conquer czy żadnej innej wysokobudżetowej reprezentantce tego gatunku. Etherium to istny rodzynek (tuż obok Grey Goo), którym powinni zainteresować się wszyscy jego miłośnicy. Jego twórcy - studio Tindalos Interactive - zdecydowali się ożywić ten gatunek, częściowo zostawiając go w wersji jeszcze z lat dziewięćdziesiątych, a częściowo zmieniając w nim to i owo (szerzej o zmianach - za chwilę). Co z tego wyszło? Popatrzmy...

Reklama

Etherium przenosi nas do odległej przyszłości, w której toczy się międzyplanetarna wojna o tytułowy surowiec (skąd my to znamy...?). Biorą w niej udział trzy frakcje: Konsorcjum (duża, bogata korporacja), Intar (starożytna, religijna rasa) oraz Imperium (cywilizacja, która zdecydowała się na symbiozę z otoczeniem). Żadna z nich nie jest w stanie funkcjonować i rozwijać się bez etherium, w związku z czym jest to obecnie najcenniejsze dobro w tej części wszechświata. I to by było na tyle, jeśli mowa o fabule. Ta została w Etherium zepchnięta na dalszy plan. Zapomnijcie o ciekawych dialogach czy animowanych przerywnikach. Pod tym względem to nie Command & Conquer.

W rozgrywce także zrealizowano kilka nowych pomysłów. Otóż zrezygnowano z typowej kampanii dla pojedynczego gracza, w której przechodzilibyśmy kolejne misje, jedna po drugiej, liniowo. Zamiast tego mamy tryb rozgrywki o nazwie Conquest, w którym zaczynamy na orbicie, na mapie strategicznej. Tutaj konstruujemy flotę, którą następnie wykorzystujemy do przeprowadzenia inwazji na którąś z planet. Różnią się one między sobą panującymi na nich warunkami (są tu światy skute lodem, piaszczyste czy zielone), mieszkańcami czy ilością etherium. Po rozpoczęciu inwazji przechodzimy do zabawy przypominającej to, co znamy z większości klasycznych RTS-ów.

Naszym zadaniem na każdej planszy jest - po prostu - oczyszczenie jej z wrogów. Początkowo korzystamy z podstawowych jednostek, ale później - w miarę rozwoju technologii - uzyskujemy dostęp do coraz silniejszych rodzajów wojska. Frakcje różnią się pod tym względem i każda z nich ma odmienne silne oraz słabe strony, ale różnice mogłyby być większe. Nie są one tak charakterystyczne, jak te znane z Command & Conquer czy Dune/Emperor: Battle for Dune. Natomiast wszystkie trzy zostały nieźle zbalansowane, więc której z nich nie wybierzecie, powinniście być usatysfakcjonowani i nie narzekać na nadmierną przewagę którejś z nich.

W Etherium znalazło się także miejsce na innowacje. Tidalos Interactive wprowadziło do gry neutralne frakcje, w które nie możemy się wcielić, za to możemy z nimi negocjować po to, aby pomogły nam w walce z wrogiem. Ciekawy i dobrze zrealizowany pomysł. Podobnie jak inna nowinka, a mianowicie wpływ ukształtowania terenu oraz warunków pogodowych na przebieg potyczek. Pozycja na polu walki może mieć niemałe znaczenie, jeśli idzie o wynik starcia, natomiast błoto czy burza piaskowa mogą utrudnić działania w wykonaniu niektórych jednostek. To wymusza na nas elastyczność oraz daje możliwość stosowania różnych wybiegów taktycznych. Z tego powodu Etherium może być satysfakcjonującą propozycją dla weteranów, za to niezbyt odpowiednią dla początkujących graczy. Ci drudzy mogą ogólnie zostać przytłoczeni poziomem trudności.

Etherium oferuje jeszcze opcję Skirmish, w której możemy kilkoma kliknięciami ustawić warunki potyczki i oddać się temu, co w tej grze najprzyjemniejsze, czyli walce. Bawić się możemy na sześciu zróżnicowanych planetach, oferujących plansze o różnej wielkości czy ukształtowaniu. Rozgrywka możliwa jest także w wydaniu online. Nie wróżymy grze Tindalos Interactive wielkiej popularności wśród sieciowych graczy (w tej chwili serwery przeznaczone do zabawy w multiplayerze świecą pustkami), ale na pewno znajdzie ona z czasem swoje grono entuzjastów.

Jeśli szukacie RTS-a w klasycznym stylu, ale z fabularną kampanią, to Etherium nie jest dla was. Tindalos Interactive skupiło się w pełni na rozgrywce, niemal całkowicie pomijając scenariusz. Jeżeli jednak liczy się dla was wyłącznie esencja, czyli budowanie baz, szkolenie jednostek i oczyszczanie plansz z wroga, to możecie znaleźć tutaj coś dla siebie. Autorzy zastosowali sprawdzone mechanizmy z klasycznych reprezentantów gatunku, dołożyli do tego kilka swoich pomysłów i w efekcie stworzyli całkiem niezłą propozycję dla osób tęskniących za Command & Conquer i podobnymi mu produkcjami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama