Dragon Ball Z: Kakarot - recenzja

​Dragon Ball Z: Kakarot to kolejna gra wideo na podstawie popularnego anime. Te dotychczasowe wypadały... różnie. A jak jest tym razem?

"Dragon Ball" to animowana seria, która liczy już przeszło trzy dekady. Jej premierowa emisja miała miejsce w kwietniu 1989 roku. A przecież powstała ona na bazie mangi, która zaczęła przebijać się do popkultury już w 1984 roku. Od tamtej pory pojawiło się kilkadziesiąt gier (pierwsza z nich w 1986, a ostatnia w roku ubiegłym), z którymi - niestety - różnie bywało. Zdarzały się wśród nich i przeboje, i typowe przeciętniaki, i małe katastrofy. Do której grupy zalicza się Dragon Ball Z: Kakarot?

Dragon Ball Z: Kakarot opowiada historię, którą zna już każdy miłośnik animowanej serii. Podobnie jak w oryginale, podzielono ją na cztery główne sagi: Saiyan Saga, Freezer Saga, Cell Saga oraz Majin Buu Saga. Przechodząc je, można sobie przypomnieć (albo poznać, jeśli akurat grę odpali "świeżak", który o Dragon Ballu dotychczas jedynie słyszał) wszystkie kluczowe wydarzenia znane zarówno z mangi i anime, choć trzeba dodać, że autorzy dodali do nich trochę od siebie. Pod względem fabularnym gra zasługuje na mocną piątkę.

Reklama

Pierwsze chwile spędzone z Dragon Ball Z: Kakarot skłoniły mnie do myślenia, że mam do czynienia z typowym gniotem. Początek jest tak ospały, powtarzalny i nudny, że nie zdziwię się, że część graczy odpuści na tym etapie. Na szczęście później rozgrywka nabiera rozpędu, choć do ideału sporo jej brakuje. Autorzy zapowiadali, że gra będzie RPG-iem, ale to naciągane określenie. Świat został złożony z kilkunastu pomniejszych lokacji, pomiędzy którymi możemy się swobodnie poruszać (oglądając za każdym razem ekrany ładowania). Są jednak zbyt małe i niedostatecznie żywe, aby można je było uznać za "erpegowe".

To samo tyczy się rozwoju postaci, który został przesadnie uproszczony, czy zadań pobocznych, które są do bólu schematyczne i przewidywalne. To trzeba znaleźć jakiś przedmiot, to polecieć gdzieś i obić komuś facjatę... Nuda. Nie przekonały mnie do siebie także dodatkowe aktywności, takie jak gotowanie czy łowienie ryb. Dlaczego? Ponownie - nuda. Osobiście wolałem skupić się na wątku głównym, który wypada o wiele, wiele lepiej i wystarczy na przeszło 20 godzin zabawy.

Zamiast kryć się za górnolotnymi obietnicami, że oto otrzymujemy RPG-a w świecie "Dragon Ball Z", wystarczyło powiedzieć szczerze i uczciwie: "to bijatyka wzbogacona o przygodowe elementy, która zachwyci każdego fana uniwersum". Bo tym tak naprawdę jest dla mnie Dragon Ball Z: Kakarot. Autorzy ewidentnie najlepiej poradzili sobie z przeniesieniem fabuły i klimatu oryginału do gry (o czym wspomniałem) oraz z bijatykami, które nie tylko zajmują najwięcej czasu, ale i dają najwięcej przyjemności. Starcia są efektowne, dynamiczne i emocjonujące, niezależnie od tego, czy stajemy naprzeciw pojedynczego wroga, czy też naparzamy się z całą zgrają. Szczególnie warte pochwały się potyczki z bossami, podzielone na kilka etapów. Co prawda, także w walkach po jakimś czasie zaczyna gościć delikatne znużenie, ale wówczas wystarczy zrobić sobie krótką przerwę. Pewnym problemem potrafi być praca kamery, która czasem utrudnia, zamiast ułatwiać, ale i na to można przymknąć oko.

Dragon Ball Z: Kakarot zarówno grafiką i dźwiękiem nawiązuje do animowanego oryginału. Ta pierwsza od strony technicznej wypada blado (miejscami nawet bardzo blado), ale fani powinni być zachwyceni tym, jak wiernie odwzorowano estetykę czy wygląd bohaterów. Klimat serialu czuć na każdym kroku, co jest także zasługą udźwiękowienia, na które składa się muzyka i głosy znane z telewizyjnego pierwowzoru. Super, że gra doczekała się także polskiej wersji językowej.

Dragon Ball Z: Kakarot to gra, w której zalety i wady mieszają się niczym ciosy wojowników na ekranie. Z jednej strony potrafi ona zadowolić czy wręcz zachwycić (w szczególności mam na myśli odbiór przez fanów animowanego oryginału), a z drugiej - zirytować czy znudzić. To przeciętniak, ale mocny.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy