Call of Duty: WWII - recenzja

Call of Duty: WWII /materiały prasowe

Tego, by Call of Duty wróciło do drugiej wojny światowej, gracze domagali się od lat. W końcu otrzymali to, czego chcieli.

Od dobrych kilku lat gry z serii Call of Duty toczyły się albo we współczesności, albo w przyszłości (ostatnio pozwoliła nam nawet odwiedzić Marsa). W pewnym momencie takie osadzenie akcji stanowiło powiew świeżości, ale wszystko ma swoje limity. Także te okoliczności musiały się w końcu graczom znudzić. W końcu zaczęli oni domagać się powrotu Call of Duty do klasyki, czyli do pokazywania bitew drugiej wojny światowej. W tym roku otrzymali to, czego tak licznie i głośno się domagali - Call of Duty: WWII.

Zmieniło się miejsce i okres, w którym toczy się akcja gry, ale bez zmian pozostało to, z czego Call of Duty jest znane, odkąd pamiętamy. Produkcja składa się z dwóch głównych części - kilkugodzinnej, mocno oskryptowanej i widowiskowo wyreżyserowanej kampanii dla pojedynczego gracza oraz multiplayera, którego celem jest zatrzymanie nas na dłuższy czas. Zacznijmy omawianie od tej pierwszej...

Reklama

Kampania zawarta w Call of Duty: WWII pozwala nam poczuć atmosferę drugiej wojny światowej, choć nie jest to z pewnością ujęcie realistyczne, a hollywoodzkie. Autorzy skupili się przede wszystkim nie na odwzorowaniu szczegółów, które doceniliby tylko zapaleni historycy czy miłośnicy militariów, a na tym, by gracz nie potrafił oderwać wzroku od ekranu i aby co najmniej kilka razy poczuł na plecach dreszcze. I to się udało.

W Call of Duty: WWII wcielamy się w szeregowego Ronalda Danielsa z 16 Pułku 1 Dywizji Piechoty i bierzemy udział w szeregu luźno powiązanych ze sobą misji. Są wśród nich mniej zarówno mniejsze potyczki oraz tak głośne operacje, jak lądowanie na plaży Omaha czy zdobywanie mostu na Renie. W ich trakcie strzelamy z najróżniejszych, historycznych rodzajów broni, a także skradamy się i wbijamy noże w plecy. Pomiędzy kolejnymi działaniami śledzimy relacje między członkami naszego oddziału i rzeczywiście wczuwamy się w ich sytuację, emocje, motywacje. To jeden z ważniejszych - obok strzelania i skradania - elementów kampanii. Gdybyśmy tylko nie musieli słuchać polskiego, kiepskiego dubbingu...

Nowości w rozgrywce? Raczej nie. No, bo chyba nie nazwiemy nowością powrotu do systemu apteczek? W Call of Duty: WWII zdrowie naszego bohatera nie regeneruje się automatycznie, gdy tylko przycupniemy gdzieś z boku na chwilę. Chcąc się uleczyć, musimy - tak jak to dawniej w FPS-ach bywało - odszukać apteczkę. Widać, że autorzy (studio Sledgehammer) chcieli nawiązać do klasyki - i sztuka ta im się bez wątpienia udała. Gracze otrzymali chyba to, czego chcieli.

Szkoda, że Activision nie postawiło przed twórcami Call of Duty: WWII za cel stworzenie kampanii dłuższej od tych znanych z poprzednich części serii. Gracz, który kupi ten tytuł głównie ze względu na tryb single player, będzie musiał odłożyć pudełko z płytą na półkę po jakichś pięciu-sześciu godzinach. Oczywiście po ukończeniu gry można... przejść ją jeszcze raz (kampania na pewno jest tego warta), ale zdecydowanie wolelibyśmy, gdyby dawała ona co najmniej dwa razy tyle zabawy.

Na szczęście poza kampanią dla pojedynczego gracza Call of Duty: WWII zawiera całkiem obszerny i emocjonujący tryb multiplayer. To właśnie ten tryb będzie dla większości graczy powodem do zakupu najnowszej produkcji Sledgehammer Games. Co otrzymają? Raz jeszcze - powrót do klasyki. W Call of Duty: WWII nie biegamy już po ścianach, nie latamy z jetpackami na plecach... a po prostu strzelamy, i na tym skupiamy się w stu procentach. Jednak znalazło się także miejsce dla nowości. A mianowicie...

Jedną z nowinek jest tryb o nazwie Wojna, w którym wykonujemy różne cele - na przykład budujemy coś, niszczymy czy rozbrajamy. To emocjonująca formuła, choć mamy nadzieję, że w przyszłości twórcy wprowadzą w jego ramach więcej map. Poza tym pojawił się system dywizji, na które dzieleni są gracze. Zastąpił on standardowy podział na klasy. Możemy przyłączyć się na przykład do Piechoty, która preferuje karabiny i może do tego korzystać z bagnetu. W sumie dywizji jest pięć.

W multiplayerze pojawił się także popularny wśród graczy tryb Zombie, pojawiający się od pewnego czasu w każdej odsłonie Call of Duty. Nie spodziewajcie się w nim jednak nowinek. To ta sama forma zabawy, co poprzednio. Jeśli chcecie pograć w Call of Duty: WWII w kooperacji, będziecie zadowoleni.

Oceniając Call of Duty: WWII na podstawie oprawy graficznej, można by uznać, że mamy do czynienia z tytułem wydanym dwa-trzy lata temu. Widać gołym okiem, że silnik, na bazie którego powstała gra, to starzejąca się już technologia, którą należałoby w końcu wymienić. O wiele cieplej można się wypowiedzieć o muzyce i udźwiękowieniu, nie licząc wspomnianego polskiego dubbingu.

Kolejną nowością jest hub, nazwany Sztabem, w którym możemy pokazać się w nowym mundurze, otworzyć skrzynki (pomysł komentowany szeroko i wielokrotnie już przed premierą) czy przyjąć wyzwania z nagrodami. Wydaje nam się, że ta koncepcja w zapowiedziach twórców wyglądała znacznie lepiej niż w rzeczywistości. W gruncie rzeczy jest to tylko niedający zbyt wiele smaczek.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Call of Duty: WWII
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama