Battlefield 1 - recenzja

Tak dobrej strzelanki w klimatach wojennych nie było od wielu lat! /materiały prasowe

Battlefield 1 to nie tylko jedna z najlepszych części serii. To jedna z najlepszych wojennych gier akcji w ogóle.

Gracze od dawna domagali się, aby twórcy Call of Duty czy Battlefielda ponownie osadzili swoją serię nie w teraźniejszości czy przyszłości, ale w przeszłości. W końcu autorzy tej drugiego cyklu - studio EA Dice wraz z wydawcą, Electronic Arts - zdecydowali się na ten ruch. Jednak chyba nikt nie spodziewał się, że kolejny Battlefield przeniesie nas do okresu... pierwszej wojny światowej. Choć trzeba już na wstępie przyznać, że ten okres historyczny posłużył głównie jako luźna inspiracja. Nie spodziewajcie się superrealistycznego odwzorowania go. Ale czy to wada? No, może jest to trochę niewykorzystany potencjał, ale bez przesady. Nie ma się tym co zamartwiać, wszak Battlefield 1 to po prostu znakomita gra.

Reklama

Zanim zaczniecie zabawę w tym, co w Battlefieldzie najważniejsze, czyli w multiplayerze, sugerujemy, abyście przeszli kilkugodzinną kampanię fabularną. Składa się na nią sześć samodzielnych scenariuszy, przenoszących nas w różne miejsca oraz opowiadających historie innych postaci. To dobre posunięcie, które czyni kampanię bardziej różnorodną. Jej atrakcyjność zwiększa także to, że pierwsza wojna światowa pozwala nam postrzelać starszymi rodzajami broni oraz zasiąść za sterami pochodzących z tamtego okresu bombowców czy czołgów. Wszystkie maszyny są wprawdzie nowocześniejsze (pod względem obsługi) niż były w rzeczywistości, ale nie mamy o to pretensji do twórców, którzy musieli pogodzić poszanowanie realiów z dynamiką i widowiskowością starć.

Można więc napisać, że Battlefield 1 to taki Battlefield 4, tylko z mapami, bronią i pojazdami inspirowanymi pierwszą wojną światową. Jeśli graliście w ostatnie odsłony serii, powinniście poczuć się tutaj jak w domu. Choć autorzy zdecydowali się także na kilka zmian, które pewnie szybko dostrzeżecie. Główna zmiana dotyczy systemu celowania. W nowym Battlefieldzie broń maszynowa jest mniej precyzyjna niż do tej pory, a poza tym częściej korzysta się tutaj z karabinów powtarzalnych, z których strzela się dość specyficznie (zwłaszcza, jeśli porównać je do nowoczesnych karabinów, znanych z ostatnich odsłon Battlefielda czy Call of Duty).

Daniem głównym w nowym Battlefieldzie jest - co oczywiste - tryb multiplayer, który nie różni się zbytnio od tego, który znamy chociażby z poprzedniej części. Ponownie bierzemy udział w niezwykle efektownych starciach na dużą skalę, w których strzelamy ze zróżnicowanej broni, jak również kierujemy pojazdami - latającymi i jeżdżącymi. Autorzy nie starali się zwiększać realizmu czy pokazywać nam, jak pierwsza wojna światowa wyglądała naprawdę. Tutaj najważniejsza jest szybkość rozgrywki oraz płynąca z niej przyjemność. Ta ostatnia wypływa z ekranu całymi litrami. Battlefield 1 wciąga od pierwszej chwili i zachęca do tego, aby rozegrać jeszcze jedną potyczkę, i jeszcze jedną, i jeszcze jedną...

W Battlefieldzie 1 możemy pokierować żołnierzem reprezentującym jedną z czterech klas. Są to szturmowiec, żołnierz wsparcia, medyk oraz snajper (chyba nie trzeba tłumaczyć różnic między nimi?). Ten wybór w znaczącym stopniu wpływa na styl rozgrywki, podobnie jak dobrana broń. Tak jak w innej multiplayerowej grze EA Dice - Star Wars: Battlefront - w nowym Battlefieldzie musimy dobrze przemyśleć, z którą giwerą chcemy ruszyć do boju. Każda z nich spisuje się inaczej w określonych sytuacjach - inna jest dobra na dużych dystansach, inna na średnich, inna w bliższym kontakcie; inaczej strzela się z karabinu powtarzalnego, inaczej z maszynowego...

To nie jedyne rozwiązanie, które poznaliśmy w Star Wars: Battlefront i które EA Dice zastosowało także w Battlefieldzie 1. Kolejne dotyczy trzech klas elitarnych (wartownik, łowca czołgów oraz żołnierz z miotaczem ognia), w którą możemy się zmienić po znalezieniu i podniesieniu specjalnej skrzyni. Jeśli kojarzy wam się to z możliwością wcielenia się w bohatera (jak Luke Skywalker czy Darth Vader) w Star Wars: Battlefront, to słusznie. Podobnie jak tam, tak i tutaj pomysł ten sprawdza się znakomicie. Nie można by pominąć także behemotów, czyli ogromnych, śmiercionośnych pojazdów, którymi możemy pokierować w trybie Podbój. W sumie dostępne są trzy: drednot, pociąg pancerny oraz sterowiec. Zasiąść za sterami każdego z nich to nie lada frajda!

W Battlefieldzie 1 zadebiutowały dwa nowe tryby zabawy wieloosobowej. Pierwszy z nich to Operacje, gdzie plansze przedzielone są liniami frontu, które wraz z rozwojem zdarzeń przesuwają się w jedną bądź drugą stronę. Rzecz jasna, ta strona, która zepchnie drugą aż do końca mapy, wygrywa. Co ciekawe, po jednej bitwie przenosimy się na kolejne pole walki, powiązane z tym, na którym rozgrywaliśmy poprzednie starcie, dzięki czemu mamy wrażenie brania udziału w czymś większym. Z kolei drugi nowy tryb - Gołębie wojenne - to wariacja na temat Capture the flag, inspirowana realiami pierwszej wojny światowej (w jej trakcie gołębie pocztowe odegrały ważną rolę).

Battlefield 1 to po prostu przepiękna gra. EA Dice wzniosło się na wyżyny i przygotowało doprawdy znakomite plansze, modele żołnierzy oraz pojazdów, a to wszystko okrasiło efektami specjalnymi, które po prostu wprawiają w zachwyt. Jeśli lubicie dynamiczne starcia z udziałem dziesiątek żołnierzy, a do tego czołgów czy bombowców, to nigdzie indziej nie zobaczycie ich w lepszym wydaniu niż w nowym Battlefieldzie. Świetnie wypada także udźwiękowienie, które na każdym kroku podkreśla, że na ekranie oglądamy pierwszą wojnę światową, a nie jakąś podrzędną wojenkę.

Podobnie jak poprzednie odsłony serii, Battlefield 1 nie jest grą dla osób, które chcą się bawić tylko w pojedynkę. Kampania fabularna to tutaj jedynie dodatek (który ma swoje lepsze i gorsze fragmenty) do znakomitego multiplayera. Jeżeli chcesz zaangażować się w sieciową wojnę, która praktycznie nie ma słabych stron, to powinieneś czym prędzej pójść do sklepu i kupić swój egzemplarz. To po prostu znakomita produkcja.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Battlefield 1
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy