Arcadegeddon - recenzja. Dobra odskocznia od Fortnite i Overwatcha

Arcadegeddon to próba odebrania części odbiorców Fortnite'owi. Czy ma szansę się powieść?

Jeśli wolicie klimaty a'la Fortnite od strzelanek poruszających poważną tematykę, jak Call of Duty czy Medal of Honor, Arcadegeddon może was zainteresować. To trzecioosobowa, sieciowa strzelanka, w której toczymy barwne i dynamiczne potyczki. Stawka jest nie byle jaka. Jest nią... ostatni na świecie salon gier. Zagraża mu złowroga korporacja, z którą gracze stają w szranki. Może i brzmi ciekawie, ale nie nastawiajcie się na wciągającą fabułę. Studio Illfonic - znane z takich tytułów, jak Friday the 13th: The Game oraz Predator: Hunting Grounds - skupiło się na rozgrywce, odstawiając historię na boczny tor.

Reklama

Arcadegeddon jest sieciowym TPS-em, w którym strzelamy zarówno do innych graczy (PvP), jak i do sztucznej inteligencji (PvE). Autorzy nie zrewolucjonizowali ani nawet nie odświeżyli znacząco znanej wszem i wobec formuły. Przeciwnie, wymieszali w jednym kotle pomysły z konkurencyjnych tytułów. Wyszło im to całkiem przyzwoicie. Strzelanie sprawia frajdę, a rozwój postaci daje swobodę i satysfakcję. Ale po kolei.

Przygodę z Arcadegeddon rozpoczynamy w centralnej lokacji, w której możemy czuć się bezpiecznie i która służy nam za punkt wypadowy do miejsc, w których coś się dzieje. O tym, na jaką kolejną misję wyruszymy, decydujemy my, ale twórcy wprowadzili do gry losowość, za sprawą której nie wiemy, gdzie dokładnie trafimy, jaka broń trafi do skrzyń, a także jakim przeciwnikom stawimy czoło. Na kolejnych planszach wykonujemy też zadania, takie jak obrona wyznaczonych punktów czy poszukiwanie kluczy.

Sednem rozgrywki jest jednak - jak się pewnie domyślacie - strzelanie. To wypada naprawdę dobrze. Starcia są dynamiczne, na ekranie cały czas dużo się dzieje, eksterminacja daje przyjemność i satysfakcję, a wibracje haptyczne DualSense'a pozwalają jeszcze bardziej wczuć się w akcję (grę testowałem na PlayStation 5, ale kupicie ją takż w wersji na PlayStation 4, Xboksa One, Xboksa Series X|S oraz PC).

Autorzy przygotowali obszerny arsenał, w którym znalazły się zarówno bardziej klasyczne giwery, jak i zupełnie nieszablonowe zabawki. Otrzymaliśmy też rękawicę, która z czasem daje coraz więcej możliwości, takich jak strzelanie ognistymi kulami czy tworzenie obszaru leczącego. Jednak żeby móc je wykorzystać, musimy wcześniej naładować energię.

W grze zdobywamy też wzmocnienia. Część z nich otrzymujemy na daną potyczkę - możemy cieszyć się nimi, aż polegniemy. Ale są też takie, które da się kupić na stałe za specjalne żetony. A jeśli znudzi nam się wygląd naszej postaci, wystarczy zebrać wirtualną walutę, którą wymieniamy na kosmetyczne przedmioty. Arcadegeddon oferuje dużo zawartości, a możliwości rozwoju motywują do dalszej zabawy.

Jednak pomimo całkiem udanie zrealizowanego gameplayu mam z produkcją Illfonic pewien problem. Nie byłem w stanie grać w nią dłużej niż godzinę jednym ciągiem. Strzelanie, pomimo że przyjemne i satysfakcjonujące, w końcu się nudzi. Powtarzalność sprawia, że prędzej czy później odczuwamy znużenie. Dochodzi do tego jeszcze szybciej, gdy zdecydujemy się na zabawę solo. W kooperacji Arcadegeddon wypada zdecydowanie lepiej.

Być może przydałoby się w tej grze coś poza strzelaniem i rozwojem postaci? Być może twórcy nie powinni rezygnować ani z budowania, ani z battle royale (te elementy nie występują w żadnej formie)? Być może powinni zaangażować się bardziej w rozwój fabuły? Tak czy inaczej, Arcadegeddon to naprawdę udana, sieciowa strzelanka TPP, która przypadnie do gustu miłośnikom zwariowanych klimatów i... muzyki elektronicznej, towarzyszącej nam podczas zabawy niemal cały czas. Potrzebujecie odskoczni od Fortnite'a, Overwatcha czy Valoranta? Wypróbujcie. A czy zostaniecie na dłużej, przekonacie się sami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy