9 Monkeys of Shaolin - recenzja

9 Monkeys of Shaolin /materiały prasowe

Pamiętacie stare, dobre czasy, w których królowały proste, acz emocjonujące bijatyki? Jeśli nie, to przypomnicie je sobie przy 9 Monkeys of Shaolin!

River City Girls, Street of Rage 4 czy wznowienia klasycznych gier Capcomu - to dowody na to, że już niemal zapomniany gatunek beat'em upów wcale nie umarł i że jest spore grono graczy zainteresowanych tego rodzaju zabawą. Kolejną produkcją inspirowaną bijatykami sprzed lat jest 9 Monkeys of Shaolin. Co prawda przedstawiono ją w nowoczesnej formie, ale już rozgrywka czerpie garściami z "klasyków".

W 9 Monkeys of Shaolin poznajemy historię Wei Chenga - rybaka, którego życiowym celem staje się dokonanie zemsty za śmierć swojej rodziny oraz przyjaciół. Tego niecnego czynu dopuścili się bezwzględni piraci, którym teraz nasz dzielny bohater musi stawić czoło. Aby zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo, Cheng pobiera lekcje od mistrzów Shaolin.

Reklama

Pod względem rozgrywki 9 Monkeys of Shaolin do złudzenia przypomina beat'em upy z lat dziewięćdziesiątych. Gra składa się praktycznie w całości z bijatyk z kolejnymi grupami przeciwników. Cały czas przemy naprzód, nie musząc zastanawiać się nad niczym innym, tylko nad tym, jak rozprawić się z następną falą nieprzyjaciół. Nie rozpraszają nas żadne łamigłówki czy elementy platformowe.

Początkowo nie mamy w walce zbyt wielu możliwości. Naszą bronią - specyficznym rodzajem kija - możemy wyprowadzać raptem cztery ciosy. To niewiele, ale w pierwszych chwilach naszej przygody wystarczy. Z czasem natomiast zdobywamy dostęp do coraz to nowych ciosów, a także do specjalnych umiejętności, takich jak na przykład przyciąganie wrogów. Zabawa staje się tym samym coraz ciekawsza.

9 Monkeys of Shaolin sprawia naprawdę sporo frajdy. Model walki jest na tyle przyjemny i daje na tyle swobody, że trudno zacząć się nudzić aż do samego końca. Jest też nieco wymagający, bo wszystkie ruchy, których uczy się nasz bohater, wymagają także od nas poświęcenia chwili na opanowanie. Jeśli chcemy wykonywać efektowne i skuteczne kombinacje, musimy wcześniej poświęcić trochę czasu na naukę.

Warto dodać, że na kolejnych planszach rozwijamy także naszą broń, zdobywając tym samym pasywne premie. Autorzy przygotowali także drzewka rozwoju bohatera, które pozwalają nam wzmocnić ciosy, których zdążyliśmy się już nauczyć. Przykładowo możemy zwiększyć zadawane obrażenia czy szansę na trafienie krytyczne. Po każdym wykonanym zadaniu otrzymujemy parę punktów, które przeznaczamy na kolejne ulepszenia.

9 Monkeys of Shaolin oferuje bardzo przyjemną zabawę, ale nie jest pozbawiony mankamentów. Podczas rozgrywki narzekałem wielokrotnie na przesadne zamieszanie na ekranie, w którym nie mogłem znaleźć swojej postaci, przez co albo mocno obrywałem, albo doznawałem porażki. A można było ten problem bardzo łatwo rozwiązać - wystarczyło dodać proste oznaczenie, które pojawiałoby się w takich sytuacjach nad bohaterem.

9 Monkeys of Shaolin jest też grą krótką. Zróżnicowaną, dającą poczucie progresu i intensywną, ale jednak krótką. Niezależnie od waszego poziomu zaawansowania, wszystkie przygotowane przez twórców etapy powinniście ukończyć w ciągu kilku godzin. Wiem, że to standard w tym gatunku gier, ale mimo wszystko można było postarać się o dłuższą rozgrywkę.

Tym niemniej mogę polecić tę efektowną bijatykę z czystym sumieniem. To solidna porcja emocjonującej rozrywki, którą można kupić już za niespełna 50 złotych (w przypadku wersji na PC) lub niecałe 70 złotych (w przypadku wydania na konsole). W tym świetle kilkugodzinna rozgrywka wcale nie okazuje się aż tak dużą wadą, prawda?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy