Za dużo klonów Brain Age'a na rynku?

Nauka sztuczek magicznych, ćwiczenia jogi czy twarzy - zalew takich "gier" na DS-a przeżywa właśnie japoński rynek.

Nic dziwnego, że stały się one tematem mowy Toru Fujimoto na konferencji Games For Health.

Po niezaprzeczalnym sukcesie serii Brain Age (pierwsza część sprzedała się w liczbie 17,1 miliona sztuk, a druga 4,7 miliona), zwłaszcza japoński rynek został zasypany lawiną podobnych tytułów na DS-a. Z czasem zaczęły się pojawiać naprawdę pokręcone produkcje - przewodnik po winach, Facial Training (współpracuje z kamerką; "gra" dyktuje jakie grymasy robić, aby być zawsze pięknym), poradnik jak wykonywać magiczne sztuczki, a nawet interaktywny kurs na prawo jazdy. Dlatego też Toru Fujimoto z organizacji Serious Games Japan poruszył ten temat na konferencji Games For Health. Twierdzi on, że w rzeczywistości produkcja takich gier to finansowa pułapka dla studiów. No chyba, że dana firma nazywa się Nintendo, ale takich akurat jest mało. Chyba tylko jedna...

Reklama

"To wygląda atrakcyjnie ze względu na sprzedaż Brain Age'a. Jednak jeżeli nie jesteście Nintendo, to to się nie sprzeda. Nintendo zajmuje 7, 8 miejsc w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych gier. Potrzebujesz dobrego tytułu, dobrej bazy klientów i budżetu na marketing. Ogromna sprzedaż Nintendo zawyża średnią - większość gier radzi sobie bardzo słabo. Przewaga Nintendo pod względem marketingu w Japonii jest bardzo duża".

Jak zauważył Fujimoto, tego typu "poważne" produkcje zaczynają powstawać bez żadnej lub ze znikomą współpracą ze specjalistami, a to może mieć w przyszłości negatywne skutki.

Na 810 wydanych w Japonii gier na DS-a, aż 220 to te typu "naucz, poćwicz lub pogłówkuj".

gram.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy