Twórcy Diablo: Blizzard kompletnie się zmienił

​Ostatnio rok był bardzo trudny dla studia Blizzard. Problemy zaczęły się niemal dokładnie rok temu, kiedy to na imprezie BlizzCon zapowiedziano nie Diablo IV, lecz mobilne Diablo Immortal od chińskiego studia. Gracze byli szalenie rozczarowani, a reakcja menedżerów i twórców tylko pogłębiła kryzys.

Przez chwilę było dość spokojnie i za sprawą udanego World of Warcraft Classic udało się odzyskać sporą porcję zaufania, ale na krótko. Wszystko przez to, że Chung "Blitzchung" Ng Wai postanowił wyrazić poparcie dla protestów w Hongkongu podczas oficjalnego turnieju w karciance Hearthstone.

Zawodnik został za to zbanowany i pozbawiony nagrody pieniężnej. Na Blizzard wylała się prawdziwa rzeka krytyki, płynącą z wszystkich stron: od graczy po polityków najwyższego szczebla. Studio postrzegane jest jako marionetka: nie tylko w rękach Activision, ale teraz także chińskich pieniędzy.

Reklama

Udany BlizzCon nieco odmienił nastroje, lecz twórcy oryginalnej serii Diablo - David Brevik, a także Erich i Max Schaeferowie - nie mają złudzeń. Dzisiaj amerykańska korporacja nie jest już radośnie działającym studiem nastawionym na graczy, lecz właśnie korporacją szukającą zysków.

"To nie tak, że Blizzard nieco się zmienił. On kompletnie się zmienił" - zapewnia Brevik w rozmowie z serwisem PC Gamer. "Stary Blizzard nie istnieje. Gdy my odchodziliśmy, było jakieś 180 pracowników. Teraz są ich tysiące" - wtóruje mu Max Schafer. Cała trójka nie pracuje już w firmie.

"Całe imperium jest inne. W tamtym czasie był tylko Blizzard i jakiś anonimowy właściciel, jak Vivendi czy coś takiego. I tyle. A teraz Blizzard jest częścią imperium gier wideo i musi przejmować się opinią udziałowców i tak dalej" - dodaje doświadczony deweloper, mając na myśli połączenie z Activision.

"Na pewno nie rozmawialiśmy kiedyś o tworzeniu wartości dla udziałowców. Nie rozmawialiśmy o chińskim rządzie i jego zachciankach. Rozmawialiśmy tylko o tym, co chcemy zrobić i o tym, czego mogą chcieć fani. Teraz jest inaczej. Nie obwiniam ich. To gigantyczna korporacja" - mówi Schaefer.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy