Tengami - recenzja

O takich grach, jak Tengami, nie mówi się na co dzień. A szkoda, bo częstokroć przebijają oryginalnością przeboje z głównych stron portali.

Zamiast poświęcać kolejne dyskusje i strony maszynopisu wysokobudżetowych produkcjom, warto czasem poświęcić chwilę mniej znanym - co nie znaczy, że mniej wartościowym - tytułom, takim jak Tengami, opracowane przez studio Nyamyam. To propozycja z zupełnie innej bajki. Oryginalna, śliczna i z artystycznym sznytem. Mówimy bowiem o grze przygodowo-logicznej, która została przedstawiona w formie... trójwymiarowej, wyciętej z papieru księgi, której kolejne strony ukazują kolejne etapy przygody głównego bohatera - bezimiennego samuraja. Wyszło pięknie!

Reklama

Część elementów księgi jest interaktywna - możemy za nie chwytać, przesuwać czy otwierać. Taka forma obcowania z nią jest oczywiście obowiązkowa. To właśnie w taki sposób rozwiązujemy następne łamigłówki, przygotowane przez twórców. Z początku są one bardzo proste (wystarczy coś kliknąć, coś przesunąć), ale później robią się coraz trudniejsze, zbudowane z coraz większej liczby składników. Jednak autorzy zamieścili w grze system podpowiedzi, dzięki któremu w Tengami mogą bawić się także mniej doświadczeni gracze.

Akcja Tengami rozgrywa się w feudalnej Japonii, co stanowi miłą odskocznię od amerykańsko-europejskich historii, z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Fabuły musimy się domyślać, ponieważ nic nie zostaje nam tutaj podane wprost. Autorzy pominęli całkowicie opisy oraz dialogi/monologi. Główny bohater nic nie mówi, a pojawiający się na ekranie tekst odnotowaliśmy raptem kilka razy. Przygoda naszego dzielnego samuraja jest więc cały czas spowita mgłą tajemniczości i aż do samego końca pozostajemy z niedopowiedzeniami.

Czy to dobrze, czy źle, to już zależy od was. My tego typu opowieści - pozostawiające do samego końca pytania bez odpowiedzi - lubimy. Choć Tengami jest według nas nieco zbyt spokojne, wręcz ospałe. Historia rozwija się powoli, a nasza postać nie potrafi biegać (sic). Najlepiej więc grać w produkcję Nyamyam, mając więcej niż krótką chwilę. Jeśli znajdziecie ok

oło półtorej godziny, to całkiem prawdopodobne, że w tym czasie ukończycie całość (chyba, że utkniecie na dłużej przy którejś łamigłówce, a nie będziecie chcieli korzystać z podpowiedzi).

Jedną z większych zalet Tengami jest jej oprawa audiowizualna. Kolejne plansze zaprojektowano w sposób iście artystyczny. Żadnej z nich nie można odmówić uroku i klimatu. Można powiedzieć, że jest to jeden z powodów (absolutnie nie jedyny), dla których chce się grać dalej. Cały czas byliśmy ciekawi, co zobaczymy za chwilę. I co usłyszymy, bo muzyka w Tengami to prawdziwe dzieło.

Grając na słuchawkach, przenosimy się w kompletnie inny świat. Warto dodać, że za ścieżkę audio odpowiada David Wise, czyli człowiek, który skomponował udźwiękowienie do... Donkey Konga! Także tym razem spisał się na medal. Jeżeli nie zamierzacie kupować Tengami, uruchomcie sobie chociaż materiał z rozgrywki na YouTube. Bez wątpienia warto to zobaczyć i usłyszeć.

Jeśli jesteście wrażliwi na piękno i lubicie tajemnicze historie z niedopowiedzeniami, powinniście kupić Tengami jeszcze dzisiaj (i być może jeszcze dzisiaj ją skończycie). Tym bardziej, że gra kosztuje niewiele, bo 6 euro (przynajmniej w dniu, kiedy piszemy te słowa - standardowa cena to 8 euro). Jeszcze taniej kupicie wersję na iOS-a (za 5 dolarów), na którym to produkcja Nyamyam debiutowała już kilka miesięcy temu. Oczywiście należy przyznać, że przy tak krótkim czasie potrzebnym na ukończenie całej historii nie jest to wcale taka niska cena, ale i tak uważamy, że warto spróbować.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy