Takiego salonu gier nie widzieliście. Witajcie w Mieście Ciemności

W Polsce salony gier nie cieszą się już taką popularnością jak niegdyś. Jednak nawet w czasach ich świetności w najśmielszych snach nie moglibyśmy wyobrazić sobie tego, co jakiś czas temu stworzyli właściciele kompleksu rozrywki w japońskim Kawasaki.

Jeżeli kojarzycie nazwę Kowloon Walled City, to wiedzcie, że można tam od niedawna grać w gry. W pewnym sensie. Zacznijmy od tego, czym w ogóle było ścienne miasto w Kowloon, zwane również Miastem Ciemności.

Początkowo - od 960 roku - był to chiński fort służący do zarządzania handlem solą. Przez kilkaset lat niewiele się tam działo, aż do 1810 roku, kiedy duża część Hongkongu została wydzierżawiona Wielkiej Brytanii na niecałe 100 lat.

Postanowiono je wtedy rozwinąć i zrobić z niego prawdziwą placówkę wojskową, z której Chińczycy mogliby kontrolować wpływ brytyjski na tamte tereny. Wkrótce potem Brytyjczycy zaczęli podejmować starania o przejęcie władzy nad osiedlem w Kowloon. Kiedy przeprowadzili szturm na fort, okazało się, że został on opuszczony przez mieszkańców. Wielka Brytania dała sobie spokój, a opustoszałe budynki stały się łakomym kąskiem dla imigrantów - głównie przestępców.

Reklama

Różne źródła podają różne dane dotyczące populacji Kowloon Walled City. Wynosiła ona ponad 50 tysięcy osób, co przy powierzchni 120 na 210 metrów daje około 2 mln osób na kilometr kwadratowy. Dla porównania: Warszawa to około 3,3 tysiąca osób, Tokio - 6 tysięcy.

Takie zagęszczenie wynikało oczywiście nie tylko ze zwartego, ale też pionowego charakteru osiedla - budynki stanowiące jednocześnie jego ściany składały się początkowo z dwóch, trzech pięter, ale po 1960 roku, w wyniku dynamicznego rozwoju, dobudowywano do nich kolejne, aż do czternastu.

Mówimy o 300 połączonych ze sobą, kilkunastopiętrowych budynkach zajmujących skromne 2,6 hektara powierzchni. Wszystkie zamieszkałe przez zbiegów, którzy w znakomitej większości postanowili prowadzić tu normalne życie.

Zwróćcie uwagę na słowo "większość". W Kowloon Walled City panowała anarchia - od osiedla odwrócili się zarówno Brytyjczycy, jak i Chińczycy. Policja hongkońska dostała nawet zakaz wchodzenia na jego teren, przez co miasto rządziło się swoimi prawami. Rozwój miasta wiązał się więc też z rozwojem takich procederów, jak narkomania, prostytucja czy hazard.

Mimo niewielkiego wsparcia, jakie osiedle otrzymywało ze strony Hongkongu (na przykład dostaw wody), Chiny ostatecznie zdecydowały się skończyć z samowolką i je zburzyć. Proces ten zakończył się niemal dokładnie 20 lat temu.

Dlaczego w ogóle piszemy o tym na stronie o grach? Wyjątkowość tego miejsca (różne relacje i reportaże ludzi z zewnątrz, którzy w nim przebywali, możecie przeczytać w internecie - serdecznie polecam, zwłaszcza razem ze zdjęciami) sprawiła, że zapisało się ono bardzo wyraźnie na kartach historii i uzyskało status ikony, a nawet legendy. Zostało odtworzone przez Japończyków w mieście Kawasaki pomiędzy Tokio a Yokohamą. W formie salonu gier.

Wiele już w życiu widziałem - dotyczy to również prób wiernej stylizacji różnych miejsc, począwszy od centrów handlu i rozrywki, a skończywszy na muzeach - jednak zdjęcia z Warehouse, kompleksu rozrywkowego wypełnionego automatami (również tak starymi, że pamiętają czasy Kowloon Walled City), robią ogromne wrażenie.

Aż nie chce się wierzyć, z jaką dbałością o szczegóły odtworzony został klimat osiedla. A to tylko zdjęcia - z różnych opisów dowiedzieć się można, że salon gier został wiarygodnie udźwiękowiony. Za drzwiami i oknami słychać odgłosy życia miasta.

Dopieszczone zostało wszystko - miejsca, do których nie można wejść, miejsca, do których można wejść i miejsca, do których wchodzi się za potrzebą. Poniższe zdjęcie to nie WC na stacji kolejowej w Wałbrzychu, a właśnie toaleta w salonie gier w Kawasaki.

Poniżej znajdziecie krótki materiał wideo. Nie oddaje on może atmosfery obecnej w tym magicznym miejscu, ale obejrzenie go nie wiąże się z długą i kosztowną podróżą do Chin. I w czasie...

CD Action
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy