Gracz zainwestował w nieruchomość w grze i… zarabia!

​Jeżeli zdarza wam się kompulsywnie wydawać pieniądze na gry, o których wiecie, że i tak nigdy ich nie przejdziecie - możecie czuć się rozgrzeszeni. Są ludzie, którzy swoje pieniądze zainwestowali w znacznie bardziej niezwykły sposób.

Justin Reed to mieszkaniec Teksasu, który wpakował 18 tysięcy dolarów w "cyfrowe dobra" w grze Entropia Universe. To MMORPG z 2003 roku, w którym można zakupić nawet skrawek ziemi - i właśnie to zrobił Justin, stając się między innymi posiadaczem wirtualnej działki - Wybrzeża Khorum.

Entropia Universe opiera się na systemie mikrotransakcji, który pozwala graczom zamieniać prawdziwą gotówkę na walutę w świecie gry. Niby nic niezwykłego w obecnych czasach, ale w przypadku tej akurat gry różnica jest i to dość znacząca - gracze mogą odwrócić proces i wypłacić cyfrową walutę zgromadzoną na koncie gry do postaci realnych pieniędzy. Tym samym wszystkie wirtualne przedmioty, jak również nieruchomości, nabierają realnej wartości w naszym świecie - i właśnie na to samo liczył bohater tej informacji, gdy decydował się na zakup ziemi.

Reklama

Justin twierdzi, że w mniej więcej cztery lata jego inwestycja powinna zacząć się zwracać. Zakupu dokonał w marcu tego roku i rzeczywiście, od tamtej pory cena jego działki w grze wzrosła już o ok. 1200 dolarów. Już wcześniej zresztą udawało mu się zarobić na inwestowaniu w Entropia Universe - jego konto istnieje od niemal 20 lat i w tym czasie "wyciągnął z niego" już około 5 tysięcy dolarów - a przynajmniej tak twierdzi. Pieniądze te przeznaczył m.in. na spłatę edukacji.

Jego obecna inwestycja na Wybrzeżu Khorum działa między innymi dlatego, że w Entropia Universe istnieje system podatkowy - ilekroć jakiś inny gracz znajdzie na terenie jego działki coś wartościowego, na przykład trafi na złoże surowców, 3% ich wartości trafia na konto Justina.

Jednym z argumentów gracza na to, dlaczego nie zdecydował się na inwestycję w coś bardziej realnego jest to, że gdyby stał się, na przykład, właścicielem piekarni, nikt by nigdy nic od niego nie kupił. Pozostaje trzymać kciuki za łeb do interesów naszego bohatera, oraz za to, że z grą nie stanie się nagle coś niespodziewanego, co zmusi go do zamknięcia "biznesu".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy