EA nie chce być postrzegana jako "ci źli"

​Zamykanie legendarnych firm deweloperskich, rujnowanie uwielbianych serii, kontrowersyjne upychanie każdego tytułu transakcjami cyfrowymi - to główne zarzuty pod adresem amerykańskiej korporacji w ostatnich latach. Jak widać, nie ma w nich ani słowa o złym traktowaniu sfery "indyków".

"25 lat w EA i nadal mam problem, że na zewnątrz postrzegają nas jako tych złych kolesi. Kochamy tworzyć gry i się przy nich bawić. Niestety, każdy nasz błąd jest natychmiast nagłaśniany, ze względu na skalę naszej działalności" - mówił Matt Bilbey, wiceprezes do spraw strategicznego rozwoju.

Serwis GamesIndustry przeprowadził rozmowę na czerwcowej imprezie EA Play w Los Angeles. Electronic Arts zaprezentowało wtedy nowości finansowane w ramach inicjatywy EA Originals, a więc nowe projekty od niezależnych zespołów Hazelight, Glowmade oraz Zoink.

Reklama

Wydaje się więc, że w pewnym sensie można Bilbey’emu wybaczyć, że skupił się właśnie na mniejszych produkcjach "indie" i całkowicie pominął faktyczne problemy, jakie trapią wizerunek amerykańskiej korporacji wśród graczy na całym świecie.

"EA Originals to gry, których nie tworzymy wewnątrz Electronic Arts, których nie tworzymy też wystarczająco dużo. Jest więc w tym nieco filantropii, ale to dla nas także świetny sposób, by poznać twórców realizujących mniejsze pomysły" - wyjaśnia menedżer.

"Jesteśmy firmą, która miała sukcesy i porażki w sferze transakcji cyfrowych, Free to Play, regionów współpracy, partnerów, silników animacji... Dobrze jest czasem usiąść z zespołami zgromadzonymi w ramach EA Originals i zaoferować dobre rady" - dodaje Bilbey, który sam chyba nie chce słuchać.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Electronic Arts
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy