Zaślubiny

Kilka dni przed ślubem narzeczony przychodzi do księdza, wręcza mu 200 złotych i mówi:

- Proszę księdza, mam prośbę. Proszę podczas dyktowania mi przysięgi małżeńskiej opuscić słowa: ślubuję ci wierność, miłosść i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Dziękuję z góry...

Przyszedł dzień ślubu. Pan młody pewny siebie stanął przed ołtarzem i wszystko szło dobrze, do momentu składania przysięgi małżeńskiej.

Ksiadz zapytał bowiem:

- Czy ślubujesz bezgraniczne oddanie swojej żonie, posłuszeństwo wobec każdego jej rozkazu, przynoszenie jej śniadania do łóżka do końca życia? Czy klniesz się na Boga, że nigdy nie spojrzysz na inną kobietę i nawet nie przyjdzie ci do głowy, że inne kobiety żyją na swiecie?

Reklama

Pan młody, ciężko przestraszony i zaszokowany, wybąkał:

- Ta... ta... tak...

Po ceremonii wściekły przybiegł do księdza i pyta, co to miało znaczyć.

Ksiądz oddaje mu 200 złotych i odpowiada spokojnie:

- Po prostu przebiła twoją ofertę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy