Vampire The Masquerade

Gier o wampirach w historii gier było raczej niewiele (m.in.Veil Of Darkness oraz wychwalany Legacy Of Kain) i rzadko mięliśmy okazje poczuć jak to jest być krwiopijca. Oprócz gier komputerowych powstały również systemy fabularne. Najpopularniejsza z nich jest chyba "Wampir: Maskarada?, na której opierają się twórcy długo oczekiwanego tytułu "Vampire: The Masquerade REDEMPTION".

W grze wcielamy się w postać Christofa Romualda czeskiego rycerza, który ranny trafia do miejscowego klasztoru znajdującego się w Pradze. Tam zakochuje się w siostrze zakonnej o imieniu Anezka po czym po kilku nocach zostaje zmieniony w wampira.I tak zaczyna się Nasza przygoda.

Reklama

Tyle o fabule - teraz cos o grafice. Producent jako wymagania minimalne podaje P233 i 65RAM -powiem tylko tyle ze na tym sobie nie pogracie. Na moim PII400 z V2 i 64RAM gra "chrupala" zbyt często, co utrudniało beztroskie chasanie po Pradze i okolicach - 128RAM HIGHLY RECOMMENDED. Jeśli natomiast zaopatrzycie się już w dobry sprzęt to musicie także przygotować na opad "kopary". To co widać na ekranie nie ma sobie równych - postacie, otoczenie - wszystko dopracowane w najmniejszym calu. Wszystko jest doskonale cieniowane, cienie generowane w czasie rzeczywistym, postacie podczas mówienia poruszają ustami - to tylko niektóre z zalet. Kiedy wszedłem po raz pieszy do kopalni (na samym początku) z pochodnia - oniemiałem - naprawdę light sourcing jest świetny. Z reszta później wcale nie jest gorzej - wręcz przeciwnie wszystkie lokacje są maksymalnie dopracowane (np. W uzbrojeniu naszych herosów (tak tak - herosów - w dalszej części gry przyłączają się do Christofa rożne postacie). Dźwięk dorównuje grafice - do wyboru są miedzy innymi Aureal3D i EAX Creative Labs(SB LIVE!), Surround Sound - dla każdego cos miłego. Ogólnie gra przypomina Dark Stone , lub Diablo przeniesione w trzeci wymiar.

Akcja gry rozpoczyna się w XIII wieku a kończy się w 1999 we współczesnym New York'u - nie będę Wam zdradzał, dlaczego tak jest - przekonajcie się sami. Jednak fajnie jest po kilku(nastu) godzinach gry "przesiąść" się z broni białej na bardziej brutalne - shotgun, magnum, miotacz ognia - to tylko niektóre z czekających akcesoriów.

Jeśli chodzi o AI przeciwników to nie jest złe - jeśli poważnie osłabimy wroga ten ucieka przed nami i usiłuje się uzdrowić. Ogólnie jest lepiej niż w Diablo 2 -tam jest mnóstwo bezmyślnych potworów.



Jak na nowoczesna grę przystało można grac z "ludzkimi" przeciwnikami przez lan i internet. Takie sesje są trochę upodobnione do fabularnej wersji Vampire - jest to swoista opowieść w której gracze biorą udział.

Wydawać by się mogło, że gra nie ma żadnym wad - a jednak po kilku godzinach gry czułem się trochę znużony - pomimo tego ze lokacje są naprawdę urozmaicone i przepięknie oteksturowane - to jednak ciągle jest prawie to samo. Lochy/kopalnie/zamki składają się najczęściej z 3 leveli (no czasami 4)z bossem na końcu - trochę z przymusu doszedłem do końca gry (a gra ma 3 rożne zakończenia wiec warto je zobaczyć).

Kolejna wada jest sposob save'owania gry - nie mozna robic tego w kazdym miejscu, tylko z tzw. Haven'ach - czyli miejscach, w których można również odpocząć itp. Jednak to utrudnienie ma zostać naprawione przez patch'a który lada chwila ma się pojawić w necie. Pomimo tej jednej wady w Vampire: The Masquerade zagrać warto chociażby po to, aby zobaczyć ten techniczny majstersztyk i poczuć wspaniały klimat, jaki posiada ta gra.

Andro

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama