The Simpsons: Hit & Run

Producent: Radical Entertainment

Wydawca: Vivendi Universal Games

Dystrybutor: Cenega Polska

Gatunek: akcja / zręcznościowa

Data wydania: 11 listopada 2003

Data wydania PL: 6 stycznia 2004

Wymagania: Pentium III 1 GHz, 256 MB RAM, 32 MB akcelerator 3D, 1.2 GB HDD

Cena detaliczna: 139,90 PLN

Ocena: 8.5/10



Tę recenzje poświęcę żółtkom. I bynajmniej nie używam tej przenośni z myślą o wielkanocnych jajach lub skośnookich mieszkańcach naszego globu, gdyż wówczas już na początku tekstu mógłbym się narazić i być posądzony o rasistowskie poglądy. Nie, moi kochani, nie dzisiaj. Gry, którą Wam teraz rzetelnie przedstawię, oczekiwałem bardzo długo, a gdy już mogłem w niej zatopić swoje spojrzenie, doznałem ogromnego szczęścia. Wszystko spowodowane było tytułowymi Simpsonami, których już od dziecięcych lat wprost ubóstwiam.

Reklama



Nie będę Wam tłumaczyć, kim są mieszkańcy miasteczka Springfield, gdyż to powinien pamiętać każdy człek na tym świecie. Musicie jednak wiedzieć, że o żółtej rodzince można sporo napisać, ba, spokojnie można poświęcić jej pracę dyplomową (jeśli się studiuje kierunek zbliżony do kabareciarstwa)! Mimo to gier komputerowych nt. Simpsonów pojawiło się do tej pory bardzo mało. Zatem tym bardziej byłem podekscytowany produktem, który ostatecznie uznałem za jeden z lepszych pozycji ostatnich miesięcy. Główną przyczyną mojego stwierdzenia jest humor i wyśmienite gagi wyciśnięte prosto z filmu. Jeżeli powiem, że do tworzenia gry został zatrudniony cały zespół odpowiedzialny za telewizyjny serial pod tym samym tytułem, nikt nie powinien mieć wątpliwości, że Radical Entertainment stworzy grę dobrą. Tak też się stało - wszystko, co dzieje się na monitorze podczas kontaktu z "The Simpsons: Hit & Run", w dużym stopniu nawiązuje do serialu i otoczone jest tym samym, znakomitym klimatem pełnym komizmu i absurdu.



Aa!!! Zmutowani kosmici na horyzoncie! Homer, ile kosztują te fistaszki? Dobre są...

Za fabułę gry naturalnie odpowiedzialni są scenarzyści serialu: Matt Selman, Tim Long i Matt Warburton. Stworzyli oni kolejną idiotyczną historię, która swoimi wątkami potrafi rozbić przeponę niejednego suchego zgreda. Otóż nad ukochanym przez wszystkich miasteczkiem Springfield nagle zapaliło się tajemnicze zielone światło, z którego wyleciały dziesiątki mechanicznych pszczół z zainstalowanymi kamerami. Dodatkowo po okolicy jeździć zaczęły dziwne czarne vany z radarami na masce, a w sklepach ogromną popularnością cieszyć się mógł nowy napój "Buzzz Cola" (Homer bez piwa Duff? Być nie może!). Mimo dziwnych zdarzeń mieszkańcy Springfield kontynuują swój normalny i prosty żywot. Sprawą zainteresowała się jedynie rodzinka Simpsonów (Homer, Bart, Marge i Lisa) oraz ich przyjaciel, sklepowy Apu, w których kolejno się wcielając, musimy sprawdzić, co w trafie piszczy i przywrócić dawny spokój w miasteczku burmistrza Quimby'ego. Do przebycia jest 49 podstawowych misji, a te naturalnie mieszają się jeszcze z różnymi bonusowymi zadaniami, także łącznie producenci udostępnili nam pokaźną gamę sposobów na udany kontakt z grą. Cała zabawa odbywa się na obszernych terenach Springfield, szczegółowo przeniesionych z filmu. Możemy zatem pobiegać naszymi żółtymi bohaterami po domu Simpsonów, zabawić się w barze u Moe, pójść do elektrowni jądrowej Homera, poznęcać się na Skinnerze, dyrektorze szkoły Barta i Lisy, lub po prostu pojechać w głąb miasta. Wybór jest ogromny, a zabawy co niemiara.



Tommy Vercetti vs. Bart Simpson

Sama rozgrywka na pierwszy rzut oka przypomina trzecią część "GTA" i jej kontynuację "Vice City", ponieważ, jeżeli chodzi o Simpsonów, to tutaj również kierujemy bohaterami z perspektywy trzeciej osoby, robimy demolkę w mieście, kradniemy samochody, przyjmujemy różne zlecenia od znajomych osób i staramy się nazbierać jak najwięcej mamony, nieważne, jakim kosztem. Podobieństw do "GTA" mógłbym tutaj wyliczać setki, "Hit & Run" to po prostu nowa skórka dla przygód Tommy'ego Vercetti, różniąca się od nich zaledwie kreskówkowym klimatem, dodatkiem humoru i pozbawieniem broni, krwi i dosadnej brutalności. Podobnie, jak w "GTA", tutaj również rzecz dzieje się w jednym wielkim mieście pełnym samochodów, ludzi oraz zadań, których wolny wybór przyczynił się do opinii, że "Grand Theft Auto" nie cierpi na popularną dziś liniowość rozgrywki. Z racji, że w Simpsonach jest podobnie, część z Was zapewne niezmiernie się ucieszy, ale według mnie taka wolność trochę źle wpływa na zabawę. Tutaj fabuła powinna się dużo bardziej trzymać kupy - do tego zobowiązuje tytuł produktu, sam freestyle nie przysporzy Ci tyle radości i śmiechu, ile znakomite i głupie historyjki w wykonaniu naszej żółciutkiej rodzinki.



Lisa, przywieź ojcu dwa Duffy od Moe'a. Zapłać tym, no... weź na kredyt

Zlecenia, jakie otrzymujemy podczas zabawy z "Hit & Run", są dość wyszukane, głupie niczym polecenia w grze "Postal" i odpowiednie dla każdego bohatera. Zwykle misje sprowadzają się do zwariowanej jazdy po Springfield i uciekania przed szybko ubywającym czasem, który właściwie jest naszym jedynym przeciwnikiem w grze. Treści zadań są bardzo sympatyczne, np.: Homer musi wygrać wyścig w drodze do pracy, pomóc Nedowi Flandersowi z uprawą pomidorów (!), zebrać określoną ilość krwi dla swojego ojca i zawieźć Lisę do szkoły; Bartowi natomiast należy się rozbijanie wozu Skinnera, ściganie małp, które uciekły z laboratorium itp. "Hit & Run" to także 21 szalonych wyścigów za kasę z chętnymi mieszkańcami Springfield oraz ponad 40 wozów, z których część można zdobyć tylko i wyłącznie, uzyskawszy określoną ilość pieniędzy. Takimi cennymi autkami są czterokołowce dobrze nam znane z serialu: różowy cadilac Simpsonów, odrzutowiec Barta czy nawet Plow King (pług) Barney'a. Nasi bohaterowie mogą ponadto włamywać się do wszystkich samochodów uczestniczących w ruchu drogowym i co ciekawe, wcale nie wyrzucają kierowcy ze skradzionego wozu - po prostu siadają na fotelu pasażera i jadą wraz z właścicielem bryki tam, gdzie gracz ich poprowadzi. Drogi są długie, zadań sporo - nic tylko podłączyć się pod butelkę coli i bawić się do białego rana.



Hit & Run - w co ja gram?

Być może zastanawiacie się, co oznacza podtytuł omawianego tutaj produktu i jaki ma on związek rozgrywką. Otóż, podobnie jak w "GTA", Simpsonowie nie mogą pozwolić sobie na totalne chuligaństwo i aby temu zapobiec, w grze zainstalowany został specjalny licznik przestępstw, który w momencie osiągnięcia maksymalnej wartości, informuje nas o włączeniu trybu "Hit & Run", co oznacza, że zaczęła nas szukać policja i, aby nie stracić gotówki, należy przed nią umiejętnie zwiać. Prawo można łamać na wiele sposobów - od niszczenia mienia miasta (rozwalanie koszy na śmieci, skrzynek pocztowych, budek telefonicznych itp.) po dokuczanie jego mieszkańcom. Z racji, iż "The Simpsons" przeznaczony jest również dla dzieci, bójka z przechodniami nie wygląda strasznie - ludzi nie da się zabić, a jedynie przewrócić na ziemię i seriami kopniaków posyłać przed siebie. Pozwolę sobie tutaj na małą dygresję - animacje ofiar naszych kopniaków są bardzo nienaturalne - pobici klienci odbijają się od ziemi, a później mają niemałe problemy ze wstaniem, co trochę żenuje, ale i... śmieszy, więc może o to chodziło autorom. Wracając do tematu, za każde drobne przestępstwo gracz otrzymuje pewną ilość złotych monet, które później wydać może na nowe, ekstrawaganckie ubrania, samochody itd. Najwięcej "mamony" możemy otrzymać odkrywając i wykonując w grze jakiś znany filmowy gag - podpalanie domowego grilla, kufli piwa u Moe, zniszczenie głowy miejskiemu pomnikowi czy zauważenie zamrożonego wikinga w Quick-E-Markecie Apu to tylko część dowcipów, jakie kryje w sobie gra. Oprócz pieniędzy po wykonaniu każdego zadania otrzymujemy specjalne karty, których komplet odblokowuje nam filmowe przygody Itchy'ego i Scratchy'ego (ulubiona kreskówka Maggie). Samo granie w Simpsonów to nie tylko wyśmienita zabawa, ale także ciągłe odkrycia nowych filmowych scen, miejsc, samochodów, których, w trosce o Wasze zadowolenie z produktu, przedstawiać nie będę.



Oczy jak żarówki dostrzegą wszystko

Jedyną rzeczą, która tak najbardziej mi doskwierała podczas zabawy z Simpsonami, było operowanie kamerą. W grach tego typu stosunkowo często się zdarzają problemy z odpowiednim ustawieniem widoku i "Hit & Run" jest tego przykładem. Trudności te najbardziej uwidaczniają się podczas zręcznościowych akcji i czasami można się przy nich nieźle namęczyć, aby po wielu próbach uzyskać upragniony efekt. Ogólnie jednak techniczna strona produktu prezentuje się nad wyraz dobrze. Grafika jest bardzo kolorowa, mapa i wszelkie znajdujące się na niej obiekty zostały znakomicie stworzone na podstawie filmu. Po mieście włóczą się sylwetki znanych osobistości: szkolnych kolegów Barta i Lisy (Milhouse, Ralph, Nelson), pracowników elektrowni nuklearnej (Burns, Smithers, Carl, Lenny i Frank) i innych mieszkańców tej przesympatycznej miejscowości. Wszystkich głosów na potrzeby gry użyczyli aktorzy występujący w filmie, co w moich notach wysoko punktuje, zważywszy na fakt, że każda osoba zachowuje się jak w serialowych przygodach Simpsonów i niejednokrotnie wypowiada "pojechane" kwestie, które są przecież kwintesencją całej tej opowieści.



Kurtyna w dół

Gdy oglądany przeze mnie w TV nowy odcinek Simpsonów dobiega końca, okropnie się wtedy czuję i już zaczynam tęsknić za następnymi przygodami mieszkańców Springfield. Po zabawie w "Hit & Run" było podobnie i choć jeszcze nieraz przy tej grze posiedzę, z niecierpliwością będę czekał na kontynuację PC-towej wersji Simpsonów, która - miejmy nadzieję - pojawi się na rynku. Produkt Radicala polecam dosłownie wszystkim osobom, szczególnie zwracając się do fanów filmu, serii gier "GTA" (dwóch najnowszych części) i całej grupie tych ludzi, którzy mają łeb na karku i wiedzą, że życie nie polega tylko na ciągłym myśleniu nad sposobem zarabiania kasy, ale także na zabawie, śmianiu się i wygłupach, których w "Hit & Run" nie brakuje.



Plusy: The Simpsons na PC!, znany filmowy humor, spore i dopracowane lokacje, duża liczba samochodów

Minusy: może trochę zbyt podobna do GTA, problemy z kamerą i fizyką przechodniów



baseM@N

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian | hity | dystrybutor | 11 listopada | problemy | zabawy | vivendi | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy