The Economist o brutalnych grach

W najnowszym wydaniu tygodnika "The Economist" sporo miejsca poświęcono modnej ostatnio - szczególnie w Stanach Zjednoczonych - problematyce brutalnych gier i ich oddziaływania ma młodych odbiorców.

Dla części amerykańskich polityków słowo "szokujące" nie wystarczy, aby opisać wrażenie wywołane grą wideo "Grand Theft Auto: San Andreas". Obrazy w niej ukryte "uderzają" w twarz, powodują "opad szczęki", zdziwienie zmieszane ze zgorszeniem itd.

"Czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie tysiące ludzi zaangażowanych w symulacyjne zabijanie gliniarzy, handel narkotyków, ucieczkę skradzionymi autami i ciągłą strzelaninę unoszącą się w powietrzu?" - pyta "The Economist".

Oczywiście nawykliśmy do takich obrazów (filmy, teledyski czy gry komputerowe) na tyle, że nie powodują one naszego oburzenia, mimo to należy podkreślić, iż gra jest niekończącą się wirtualną falą zbrodni połączoną ciągłym pogwałceniem prawa.

"GTA: San Andreas" została stworzona przez kampanię zwaną Rockstar Games i jest ostatnią wersją popularnej serii dostępnej w charakterze gry na takie platformy, jak PC, Xbox i PS2, w której gracz w jaskrawo przedstawionej scenerii miasta przeistacza się w ulicznego "zbira". Całej aferze smaczku nadaje fakt, że najnowsza produkcja firmy Rockstar została sprzedana aż w 6 milionach kopii.

Jednak przeciwnicy serii "GTA: SA" widocznie wciąż nie zdają sobie sprawy, że nie jest to gra dla dzieci, jest kierowana do dojrzałej młodzieży, która wyrosła już z "Super Mario" i potrzebuje więcej wrażeń. Wypuszczenie wzbogaconej w symulacyjne sceny seksu gry na rynek może spowodować, że trafi ona do młodych zapaleńców. Jednak gorzka prawda jest taka, że dla młodego człowieka, posiadającego wiedzę do zainstalowania kodów do gry, nie stanowi wielkiego problemu wyszukanie pornografii z internetu.

"The Economist" zastanawia się, czy takiego rodzaju gry nie są symbolem naszej bezradności i pogodzenia się z wpływem, jaki wywierają na młodych ludzi? Czy nie zabierają tak bardzo cennego czasu? Pesymistycznie dywagując: czy nie są polem treningu dla psychopatów?

Steven Johnsons, autor niedawno wydanej książki: "Wszystko złe jest dla nas dobre", argumentuje, że gry, takie jak "GTA: SA", powodują, iż stajemy się mądrzejsi, a symulacja bezlitosnych, gangsterskich akcji powoduje jedynie wzrost naszego obrzydzenia do nich.

Najważniejsze jest jednak samo podejście młodych graczy. Jeden z nich (15 lat) twierdzi: "Zawsze wiesz, że to tylko gra wideo".

(INTERIA.PL/The Economist)

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy