Tekken 5 - PS2

Producent: Namco
Wydawca: Namco
Dystrybutor PL: Sony Poland
Gatunek: Bijatyka
Platforma: PlayStation 2
Data Wydania PL: 9 września
Cena detaliczna: 239 PLN
Ocena: 9.5/10

"...The King of the iron fist tournament. Enter the Tekken..."

Powrót legendy?

Nie ma chyba osoby w konsolowym światku, która by nie słyszała lub nie grała w jakąkolwiek odsłonę "Tekkena". I o ile mówimy tu o trzech pierwszych częściach, to chyba nikt nie miał wątpliwości, iż były one wybitne lub bardzo dobre. Z czwartą częścią nie było już tak kolorowo, lecz to pozostawię już Waszej ocenie. Ja skupię swoją uwagę na najnowszej i - od razu to stwierdzę, najlepszej odsłonie legendarnego już tytułu.

Król powrócił

Pierwsze wita nas przed ekranami telewizorów bardzo dobrze przygotowane intro. Po kolei przedstawia ono postacie biorące udział w najnowszej odsłonie Turnieju Żelaznej Pięści i scenki z nimi związane. Ciekawe ujęcia, miłe dla oka filtry i dość spora ilość ciekawych rozwiązań filmowania. Nie jest to może tak klimatyczne i miażdżące gałki oczne jak w przypadku "Tekken 3" lub "Soul Blade'a", ale na pewno mocno zagrzewa do przyszłej walki.

Ilość dostępnych na początku postaci wynosi dwadzieścia sztuk, plus dziesięć do odkrycia w Story Mode. Oprócz starych "ulepszonych" mamy kilka nowych bohaterów, których omówię za chwilę. Chyba jeszcze w żadnym innym "mordobiciu" postacie nie były tak zróżnicowane, a zarazem zbalansowane jednocześnie. Każda z postaci mimo swojej oryginalności i odmienności posiada podobny potencjał oraz umiejętności, aby zwyciężyć najnowszą odsłonę turnieju. Dla mnie szczyt profesjonalizmu i kunsztu programistów.

Czas przybliżyć Wam trochę sylwetki nowych bohaterów "Tekkena 5". Na pierwszy "odstrzał" pójdzie Raven - czarny (dosłownie) ninja. Ziomek już od pierwszego "rzutu oka" przypomina komiksowego i ostatnio filmowego bohatera, jakim jest Blade - wieczny łowca. Walczy on w stylu ninjitsu i powiem Wam, że robi to całkiem efektownie. Co prawda osoby na co dzień mające styczność z tymże stylem walki zauważą pewne niedociągnięcia animacji ciosów, to jednak do wielu elementów i tak nie mogliby się przyczepić. Co do samego Ravena i prowadzenia go w walce to z całą pewnością jest jedną z tych najsilniejszych. Priorytet jego uderzeń jest bardzo wysoki, ale za to po każdym mocnym ciosie powrót do pozycji obronnej zajmuje mu więcej czasu niż innym postaciom. Poza tym gościu naprawdę potrafi zrobić "jesień średniowiecza" i mając go za przeciwnika nie raz przeklniemy coś pod nosem.

Asuka Kazama to druga z nowych postaci. Jest to całkiem atrakcyjna babka, która jest mocno rozbudowaną wersją Jun z poprzednich części. W stylu walki poprawiono prawie wszystko, nie zapominając przy tym o charakterze pierwowzoru. Nowe rzuty, ciekawe zbicia i przede wszystkim prędkość to główne zalety Asuki. Dziewka może i nie ma jakiegoś wielkiego "powera", ale potencjał w niej jest potężny. Nie jest już tak bezpłciową postacią jak Jun i moim zdaniem spokojnie można startować nią na każdym turnieju. Poza tym jej wygląd i animacja zabija. Aż ślinka cieknie na widok jej pięknego... kopniaka.

Ostatnim "żółtodziobem" w najnowszej odsłonie "Tekkena" jest gość o imieniu Feng Wei. Wyglądem przypomina posępnego mnicha z zakonu shaolin, a jego styl walki to kenpo. Czym charakteryzuje się Weng? Poza tym, że jest tak szalony, iż zabił własnego mistrza, to charakteryzuje go raczej "urywany" styl walki: pojedyncze, czasami podwójne uderzenia, dość skutecznie i szybko pochłaniają zapasy energii u przeciwnika. Co tu kryć, gościu jest niesamowicie silny i w miarę szybki, ale jak każdy ma też swoją słabą stronę. Otóż jego ciosy w przypadku bloku bardzo łatwo wykorzystać. Counter, side step i rozpoczęcie juggla Trzeba uważać prowadząc tą postać, bo w rękach niedoświadczonego gracza bardzo łatwo można przegrać każdy pojedynek.

Absolutną nowością w serii jest natomiast możliwość odwiedzenia "tekkenowego" sklepiku. Zarabiając kasę możemy wyposażyć i ubrać naszą postać w ponad 600 przedmiotów. Sporo tego - poczynając od gitary na plecach Hwoaranga, a kończąc na stroju wieśniaka dla Lawa. Zapewniam, iż fajny to patent, dodatkowo wzmacniający radość czerpaną z gry.

Perfekcyjna układanka

Co by tu można było powiedzieć o systemie walki w najnowszym dziele Namco? Praktycznie wszystko w samych superlatywach. Wydaje mi się, że opierając swoje wywody na pracy japońskich geniuszy udałoby mi się napisać całkiem niezły bestseller. Najważniejsze jest to, że pożegnano się z niepotrzebnym zróżnicowaniem wysokości terenu, a ponadto dopracowano i zmieniono działanie ścian z poprzedniej części. Teraz postać będąca mocna w polu znacznie trudniej radzi sobie przyparta do muru. Dodatkowo usunięcie możliwości szybkiego odturlania się spowodowało dość istotne i moim skromnym zdaniem bardzo trafne zmiany. Kolejnym novum są rzuty. Tak, tak nie odkryłem Ameryki - rzuty były zawsze, ale teraz można łapać przeciwnika już na większej odległości. Dodając klawisz kierunku, z lekkim opóźnieniem sięgasz wroga już z półdystansu, bo o takich patentach jak łapanie przeciwnika w powietrzu to nie musze wspominać. Było to już wcześniej, ale mniej odpracowane. Na koniec pozostawiłem sobie ostatnie rozwiązanie, które najbardziej zwróciło moją uwagę. Otóż możemy teraz niszczyć ciosy wroga własnymi. Gościu wali w nas wysokim kopniakiem to my używając tzw. low crush, wbijamy mu piąchę w klatę niszcząc cały jego misterny plan. Podobnie jest z niskimi uderzeniami - wystarczy dobrze wyczuć moment i wybraną kombinacją przerwać atak przeciwnika, wyprowadzając własną serię ciosów. W praktyce genialne...

Śmiertelny cios

Bez ogródek powiem Wam, że grafika w "Tekkenie 5" zabija z miejsca. Wykonanie aren oraz postaci jest kolejnym mistrzostwem świata ze strony Namco. Kolorystyka, jakość tekstur, ilość detali i mega, ultra płynna animacja - na to nikt nie jest przygotowany. Ilość drobnych detali na strojach postaci, poruszające się na wietrze włosy czy liście spadające z drzew - brak słów, by to opisać. To po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy.

Muzykę i podkład dźwiękowy można krótko ocenić jako eleganckie. Powiem szczerze, iż do tej pory byłem wielkim fanem muzy z "Tekkena 3", gdzie doświadczyć można było prawie każdego gatunku.. Tutaj jest jeszcze lepiej. Przeróżne kompozycje, zawsze trafne i nadające idealny klimat każdej z poszczególnych aren.

Back to game

Namco znowu zarządziło. Warto było czekać i wcinać tonę własnych pazurów. Jest perfekcyjnie, idealnie i genialnie. Grafa zrywa majty, muza rozsadza bębenki, a system rozsadza pośladki. Praktycznie żadnych błędów i niedopracowanych elementów. Tak jakby wpadka z "Tekkenem 4" nigdy nie miała miejsca. Ja jednak uważam, że to właśnie dzięki tym błędom, jakie spotkaliśmy w "czwórce", mamy taki, a nie inny produkt. Sumę wszystkich strachów każdego fana i maniaka, okraszoną geniuszem i artyzmem twórców, aby wszystko zamknąć dzięki setkom testów i prób samych graczy z całego świata. The King of the iron fist tournament is back...

AFrO

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Platforma Obywatelska | PlayStation Vita | bijatyka | Sony | dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy