Shadow of Rome - PS2

Producent: Capcom Studio 2
Wydawca: Capcom
Dystrybutor PL: EA Polska
Platforma: PlayStation 2
Gatunek: TPP / akcja / skradanka
Ilość graczy: 1
Wykorzystuje: kartę pamięci
Premiera: 4 lutego 2005
Ocena: 8/10

Starożytny Rzym. Juliusz Cezar zostaje zamordowany z rąk nieznanego sprawcy. Co prawda złapany zostaje niejaki Vipsanius, ale wydaje się, że jest to po prostu ofiara tajemniczego spisku. Pechowo dla spiskowców - jeśli faktycznie o nich chodzi, bo tego dowiecie się z gry, a nie ode mnie - ów człowiek jest ojcem Agrippy, jednego z najlepszych, najdzielniejszych i najbrutalniejszych żołnierzy imperium, a przy okazji przyjaciela Octavianusa - siostrzeńca Cezara. Obaj panowie, jako bohaterowie "Shadow of Rome", na swój sposób będą walczyć o dobre imię Vipsaniusa i spróbują odnaleźć prawdziwego zabójcę władcy.

Dwaj bohaterowie i dwa zupełnie różne style gry. Ten mniej interesujący prezentuje Octavianus. Chłopak jest jeszcze bardzo młody i nie nadaje się do otwartej walki, więc jego zadanie polega na skradaniu się, podsłuchiwaniu rozmów, zdobywaniu informacji i ukrywaniu się przed czujnym okiem żołnierzy. Pozostawania niezauważonym i innych cennych wskazówek uczy go niejaki Pansy - od śmierci na polu bitwy uratowała rodzina Oktawiana - a zarazem wieloletni współpracownik Cezara. Standardowo gracz musi chować się przed strażnikami, starać się odwrócić ich uwagę, a także obmyślić sposób na przejście z jednego pomieszczenia do innego, nie będąc przy tym zauważonym. Jest to w miarę proste i można mieć pretensje do autorów, że nie rozbudowali trochę tego wątku. Jasne, to nie "Splinter Cell", ale można było się postarać o coś ciekawszego niż podkładanie skórek od banana czy podrzucanie żab i szczurów.

Tyle Octavianus. Kierowanie tą postacią nie jest może strasznie przyjemne, ale na pewno stanowi miły przerywnik od rzeźni, jaka jest udziałem Agrippy. Tak, dzielny żołnierz nie jest typem człowieka działającego po cichu i wybiera rozwiązanie siłowe - będzie dociekać prawdy poprzez walkę na arenie Koloseum. Wcielony zostaje do szkoły gladiatorów prowadzonej przez miłego pana o imieniu Sextus - jedynymi osobami, z jakimi może rozmawiać, to: Sextus, Klaudia (przybrana siostra) oraz inni gladiatorzy. To od nich bohater dowie się, jak należy walczyć, by przetrwać. Gdy jest już gotowy wychodzi na arenę i zaczyna się jedna z najbardziej krwawych łaźni w historii gier.

Czujecie klimat "Shadow of Rome"? Potężny, wspaniale umięśniony Agrippa pojawia się na polu walki, a w tym czasie obserwujący wszystko tłum (tysiące ludzi) zaczyna krzyczeć. Jeśli bohater wyjdzie bez broni, dostanie od razu odpowiedni przydomek i zyska sympatię widzów - w końcu trzeba być bardzo odważnym, by stanąć do walki zupełnie nieuzbrojonym. Tak, tłum potrafi to docenić, podobnie jak szczególnie efektowne akcje i ciosy, a to oznacza, że napełnia się specjalny wskaźnik pozdrowień, zwany tutaj "Salvos". Warto zdobywać sympatię widzów, gdyż później może się okazać, że to od ich decyzji będzie zależeć zwycięstwo. Mało tego, to oni często rzucają na arenę nowe, silniejsze bronie, a także odrobinę jedzenia, dzięki któremu można podreperować sobie zdrówko.

Dobrze, czas zatem przejść do tak zwanego mięska, czyli walki. Dwa przyciski służą do zadawania ciosów, jeden do podnoszenia broni, tarcz, hełmów. Można cisnąć bronią w przeciwnika (najlepiej na chwilę przełączając się w tryb FPP, żeby lepiej wycelować). Ogólnie sterowanie jest bardzo intuicyjne i nie ma najmniejszego problemu, by się przyzwyczaić. Gdy już się je złapie, można ruszyć do walki i jestem pewien, że niejedna osoba będzie totalna zaskoczona tym, co ujrzy na ekranie. W skrócie - można odciąć przeciwnikom ręce, nogi, pozbawić głowy. Mało tego, można podnieść urwane członki i nimi okładać kolejnych chętnych do walki. Morze krwi przelewa się przez ekran, w towarzystwie dzikich okrzyków radości zebranego tłumu. Oczywiście cięcie mieczem jest mało widowiskowe, ale zmiażdżenie komuś głowy maczugą albo przejechanie potężną halabardą po kilku przeciwnikach naraz po prostu masakruje gałki oczne. Nie, ta gra zdecydowanie nie jest dla dzieci. Nie chcą widzieć rozciętych w pół gladiatorów, jakichś kończyn leżących na ziemi. Co ciekawsze, można także szyć z łuku czy nadziewać na kolce. Jest tyle możliwości skrzywdzenia przeciwnika i to wszystko jest tak krwawe, że aż czasem ciężko patrzyć.

Oczywiście wszystkie akcje są punktowane i odpowiednio nagradzane przez publikę, więc naprawdę warto się męczyć i starać się używać jak najbardziej widowiskowych metod walki. Co oczywiście oznacza jak najbardziej brutalne ciosy, wyrywanie rąk, łamanie kości i okrutne dobijanie potężnym młotem leżącego przeciwnika. A żeby nie było zbyt nudno czy monotonnie, od czasu do czasu trzeba się zmierzyć z dzikimi zwierzętami rodem z Afryki. Tak, walki z lwami to chleb powszedni, podobnie jak pojedynek z gigantycznym słoniem. Ktoś ma ochotę spróbować zaatakować je bez broni?

"Shadow of Rome" jest bardzo, bardzo ładną grą. Ziarnisty filtr, a także efekt delikatnego rozmycia obrazu nadają jej uroku. Do tego dochodzi niesamowicie dokładna animacja postaci i liczba detali składająca się na każdą z nich. Ciężko nie zachwycić się patrząc na realistycznie poruszające się zwierzęta, czy to, jak wiją się w bólach porozcinane ciała innych gladiatorów. Dużo kolorów, nienaganne tekstury - jest na co patrzeć i czym się zachwycać w tej grze. Trochę gorzej przestawia się muzyka i dialogi podczas scenek przerywnikowych. Poziom zaangażowania lektorów jest jak zwykle żenujący i aż się nie chce ich słuchać. Dobrze, że odgłosy walki, szczęk broni i okrzyki tłumu stoją na najwyższym poziomie.

Do ideału zabrakło "Shadow of Rome" kilka czynników. Chociażby trybu multiplayer, który spokojnie mógłby się znaleźć w tej grze. Postacie też poruszają się odrobinę ociężale. To zupełnie inna bajka - nie "Devil May Cry", a bardziej "Onimusha". Musicie wiedzieć, że efektowne akcje nie zawsze są aż tak bajeranckie, jakbyście mogli sobie tego zażyczyć. Misje skradankowe odstają od poziomu całości, tym bardziej, że kamera często nie potrafi właściwie się ustawić, a inteligencja przeciwników też nie jest specjalnie wyszukana. Poza tym nie każdemu sama rzeźnia przypadnie do gustu. Fani ucinania rąk i flaków walających się po całym ekranie będą zachwyceni. W skrócie bardzo dobra gra z kilkoma drobnymi błędami.

Vento

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy