Revolution z 20 grami na starcie

George Harrison, jeden z czołowych przedstawicieli amerykańskiego Nintendo, w ramach ostatniego raportu związanego z konsolą Revolution na łamach amerykańskiego magazynu Game Informer podał garść nowych informacji związanych z przygotowywaną platformą.

Szef marketingu firmy Nintendo w trakcie rozmowy ujawnił, że japońska korporacja zamierza położyć główny nacisk na oprogramowanie, które będzie promowane w czasie życia konsoli.

Władze legendarnego producenta i wydawcy z Kyoto wiele nauczyły się na przykładzie losów platformy Sony PlayStation 2 i trudności, jakie spotkały GameCube. "Tak naprawdę na reputację musisz zasłużyć w ciągu pierwszego roku" - stwierdził Harrison.

W myśl tej zasady Nintendo przymierza się do możliwie najlepszej premiery konsoli Revolution. Już na starcie do sprzedaży ma trafić około 20 różnych tytułów, z czego jedna trzecia będzie pochodziła bezpośrednio od Nintendo i najbliższych współpracowników firmy, a cała reszta o samodzielnych wydawców.

"Musisz dostarczyć jak najlepsze oprogramowanie nie tylko na starcie, ale także w ciągu pierwszych 6-9 miesięcy po nim" - dodał. "W przypadku GameCube nie zrobiliśmy tego i w okresie początkowym, przez sześć miesięcy po premierze sprzętu, mieliśmy suszę. Przez ten czas reputacja zaczyna się utrwalać i trudno ją przywrócić po dłuższym czasie".

Do tej pory Nintendo było najważniejszym dostawcą gier na swoje platformy. Firma zakłada jednak, że niskie koszty produkcji gier na Revolution zmienią ten stan rzeczy.

W opinii Harrisona Nintendo obawia się promowania nowej konsoli. Jego zdaniem pokazywanie filmów nie jest już wystarczające. Stąd reklamy Revolution najpewniej skupią się na możliwościach zastosowania w grach kontrolera platformy niż tylko samej ich zawartości.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: starcie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy