Resident Evil 4 - GCN

Producent: Capcom
Wydawca: Capcom
Dystrybutor PL: EA Polska
Platforma: GCN, PS2
Rodzaj gry: TPP / akcja / horror
Premiera: GCN - 18 marca 2005; PS2 - październik 2005

Od czasu debiutu serii "Resident Evil" na konsoli Playstation minęło już dziewięć lat. Przez ten czas pojawiło się pięć standardowych części tego survival horroru, trzy "celowniczki", jedna gra oferująca rozgrywkę online oraz jedna w wersji na GameBoya. Z zombiakami mieli przyjemność zmierzyć się posiadacze dziewięciu różnych platform. Ciężko zatem nazywać "Resident Evil 4" czwartą częścią gry, ale z całą pewnością można powiedzieć, że była ona najbardziej wyczekiwaną ze wszystkich dotychczasowych odsłon serii.

Powód jest prosty. Nowy "Resident" jest rewolucją w serii. Niemalże całkowicie zrywa z tym, do czego miliony graczy zdążyły się już przyzwyczaić przez te dziewięć lat. Zmienił się sposób prezentacji wydarzeń, nie ma już zombie będących do tej pory wizytówką serii. Nie potrzeba już oszczędzać taśm do maszyn, na których można zapisać stan gry. Nie ma też Umbrelli, organizacji stojącej za wydarzeniami, jakie mały miejsce w Racoon City. Mało tego, samo miasto też już nie istnieje - jedna rakieta z głowicą nuklearną rozwiązała problem wirusa zamieniającego ludzi w zombie. Co zatem zostało z "Residenta" w nowej odsłonie? I jak prezentuje się nowe oblicze serii?

Nie ukrywam, że z ogromną radością włączałem amerykańską wersję gry. Czekałem na ten tytuł bardzo długo i teraz, po sprawdzeniu jej w akcji,mogę podzielić się z Wami swoimi wrażeniami. Oczywiście od razu rzuca się w oczy fantastyczna grafika. Nie mogłem uwierzyć, że GameCube potrafi udźwignąć tak niesamowicie wyglądającą grę. W zasadzie wszystko jest idealne - doskonałe tekstury twarzy, powiewające na wietrze ubrania i włosy, realistyczne oświetlenie, niesamowicie ostre tekstury podłoża, ścian, postaci. Właściwie nie mam do czego się przyczepić. Ogień wygląda jak prawdziwy, gdy przeciwnik zadaje cios z bliska, obraz delikatnie się załamuje - wygląda to jak maleńka fala uderzeniowa, co oczywiście jest drobną przesadą ze strony autorów, ale pokazuje dobitnie, jak wiele potrafi ten silnik. Nawet woda, która na początku prezentowała się przeciętnie, w późniejszej części gry zabija swoim wyglądem. Ale tak naprawdę cokolwiek nie napiszę to i tak nie uda mi się oddać słowami - zerknijcie po prostu na screeny i uwierzcie, że to tak wygląda naprawdę. A nawet lepiej. Walka z wielkim stworem na środku jeziora sprawi, że od tej pory inaczej będziecie patrzyć na gry. "esident Evil 4"jest przepiękny.

Oczywiście twórcy gry nie ustrzegli się pewnych błędów. Strasznie często zdarza się, że postaci przenikają przez elementy otoczenia, ściany, przez inne postaci itp. Jednakże jest to zupełnie nieważne, bo zanim człowiek zacznie narzekać,jego oczy zmasakrują cudowne rozbłyski towarzyszące wybuchom, na przykład spadającej kuli ogniowej wyrzuconej z katapulty. Silnik gry potrafi oczywiście zadbać o odpowiedni wygląd bohatera, jak i jego przeciwników czy dziewczyny, którą trzeba się opiekować. Historia opowiedziana w grze nie jest specjalnie skomplikowana, ale nie przyczepiłbym się jakoś specjalnie do niej. Znany z "Resident Evil 2" Leon Kennedy trafia do Europy w poszukiwaniu córki prezydenta Stanów Zjednoczonych, porwanej przez nieznaną organizację. Po kilku godzinach gry dziewczyna w końcu się odnajduje, ale trzeba jeszcze ją jakoś wyciągnąć z wioski, opanowanej przez dziwnych ludzi, nieczułych na ból, chcących zabić bohatera i uprowadzić dziewczynę za wszelką cenę.

Właśnie. Dziwne postacie podążające za Leonem są znacznie większym wyzwaniem niż powolne zombie. Dużo szybciej się poruszają, biegają, wchodzą za bohaterem do budynków, wchodzą po drabinach na dachy i przez okna. Rzucają siekierkami, atakują nożami, widłami, łapią za szyję. Starają się schodzić z linii strzału, zachodzą gracza z różnych stron. Próbują też atakować w grupach. Można tak długo o nich opowiadać, ale po prostu musicie mi uwierzyć, że jest o czym. Prócz standardowych wieśniaków, zdolnych wytrzymać kilka strzałów (chociaż strzał z shotguna z niewielkiej odległości potrafi pozbawić głów kilku nacierających przeciwników), na Leona polować też będą dziwni goście z workami na głowie, wyposażeni w piłę mechaniczną. Prócz tego, że kontakt z nimi kończy się natychmiastową stratą głowy, trzeba pamiętać o tym, iż nie da się ich zabić. Nawet kilka strzałów z shotguna nie robi im absolutnie żadnej krzywdy. Później pojawią się niewidome kobiety z piłami, a to wszystko do momentu, w którym gracz trafi do pewnego zamku. Nie chcę przypadkiem wyjawić sekretów fabuły, ale na pewno wielu z Was widziało już na trailerach oraz screenach dostępnych w sieci wspomniany zamek. Pełen jest tajemniczych mnichów, równie mało wrażliwych na ból, co upartych w dążeniu do zabicia Leona. Biegają z wielkimi kosami, którymi potrafią rzucić z daleka prosto w szyję bohatera, strzelają z kusz oraz z rakietnic. Jeszcze jedna rzecz łączy ich z opętanymi wieśniakami - atakują w wielkich grupach i trzeba przed nimi uciekać. Bieg, obrót, strzał i ucieczka - to sposób na grę.

"Resident Evil 4" jest strzelaniną. To już nie stary survival horror, gdzie stale brakowało amunicji, a starcia z zombiakami były mało emocjonujące. Tu przeciwnicy stale nacierają, zupełnie nie zważając na kule. Na szczęście dostępnych jest wiele broni, a i amunicji nie brakuje. Mało tego, podczas gry nie raz spotyka się tajemniczego sprzedawcę, który chętnie wyposaży gracza w potężne bronie oraz podrasuje te, które Leon nosi w kieszeni (ach, te gry...). Pomijam już to, że obecność sklepikarza jest zupełnie bezsensowna, ale przecież to jest nieważne, bo gra się świetnie. Skoro jest sklepikarz to jest też kasa, za którą nabywa się różne rzeczy. Pieniążki wylatują z pokonanych przeciwników, podobnie jak tradycyjne w serii zioła lecznicze oraz amunicja.

Dźwięki prezentują się tak, jak cała reszta gry - rewelacyjnie. Brzmi to trochę nawet tak jakby autorzy podsłuchali twórców muzyki do "Silent Hill". Jest mrocznie, dynamicznie i bardzo klimatycznie. Oprawa dźwiękowa i muzyka idealnie pasują do gry, która wyrasta na króla survival horrorów. I oby tylko w europejskiej wersji "RE4" nic się nie zmieniło, chyba, że ktoś poprawi szybko to przenikanie obiektów. Wtedy bardzo wysoka ocena gwarantowana. Na tę świetną grę poczekamy jeszcze niecały miesiąc.

Vento

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Platforma Obywatelska | horrory | zombie | Electronic Arts | dystrybutor | wydawca
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy