Recenzja: IndyCar Series - PS2

Czy wyobrażacie sobie jak musi czuć się człowiek zawieszony kilka centymetrów nad ziemią i sunący z prędkościami powyżej 320 km/h? Jeżeli nie macie zielonego pojęcia na temat takowych odczuć, to koniecznie sięgnijcie po pozycję Codemasters'ów zatytułowaną "IndyCar Series"!



Po bardzo dobrych pozycjach rajdowych spod szyldu "masterów-kodu" ("Colin McRae 3" oraz "TOCA Race Driver") czas na kolejną spalinową dyscyplinę - tym razem padło na wyścigi "po owalach" pojazdami IndyCar! Wiele osób powątpiewało w potencjał grupy developerski Brain in a Jar domagając się na różne przedziwne sposoby wyboru chłopaków z Papirus-a. Mam nadzieję, że efekt końcowy przekonał jednak malkontentów oraz niedowiarków, co do profesjonalizmu teamu Brain in a Jar.

Reklama



Dowiedziawszy się, że Codemasters planuje kolejne wyścigi troszkę się zmartwiłem faktem, że zamiast serii "Cart" wybór padł na "Indy Racing League". Wspomniana "Cart" wprowadziłaby troszkę więcej różnorodności w materii grywalności, a to ze względu na tory nie tylko owalne. Jednak po zetknięciu się z "IndyCar Series" doszedłem do wniosku, że grywalności, emocji oraz wrażeń jest pod dostatkiem! To niesamowite, z jakim pietyzmem zadbano o każdy symulacyjny aspekt tych oryginalnych wyścigów. Ale o detalach już za momencik...



Recenzję gry "IndyCar Series - PS2" znajdziecie pod tym adresem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: recenzja | IndyCar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy