R.Racing Evolution - PS2

Na tę pozycję wyczekiwaliśmy z zapartym tchem. Wszystkie produkcje wyścigowe wychodzące spod skrzydeł teamu Namco powodowały (jak dotąd), że nasze życie towarzyskie zamierało na kilka ładnych tygodni (a nawet miesięcy), byśmy niczym zniewoleni koczowali przed swymi odbiornikami TV i kochanymi konsolami... do tego scenariusza już zostaliśmy przyzwyczajeni.

Na tę pozycję wyczekiwaliśmy z zapartym tchem. Wszystkie produkcje wyścigowe wychodzące spod skrzydeł teamu Namco powodowały (jak dotąd), że nasze życie towarzyskie zamierało na kilka ładnych tygodni (a nawet miesięcy), byśmy niczym zniewoleni koczowali przed swymi odbiornikami TV i kochanymi konsolami... do tego scenariusza już zostaliśmy przyzwyczajeni.

Tytuł: R.Racing Evolution

Platforma: PlayStation 2, Xbox, Gamecube

Developer: In-house

Wydawca: Namco

Gatunek: Wyścigi



Namco da nam gwiazdkę z nieba?

Na tę pozycję wyczekiwaliśmy z zapartym tchem. Wszystkie produkcje wyścigowe wychodzące spod skrzydeł teamu Namco powodowały (jak dotąd), że nasze życie towarzyskie zamierało na kilka ładnych tygodni (a nawet miesięcy), byśmy niczym zniewoleni koczowali przed swymi odbiornikami TV i kochanymi konsolami... do tego scenariusza już zostaliśmy przyzwyczajeni. "R.Racing Evolution" w dziesiątkach zapowiedzi wyrastał na herosa i prekursora mającego zapoczątkować nowy rozdział w "ścigankach" Namco. Czym jest jednak ostatecznie tak bardzo wyczekiwany produkt branży elektronicznej rozrywki? Czy sprostał naszym wymaganiom i zaspokoił nie tylko podstawowe potrzeby? O tym już za momencik...

Reklama



Para buch, koła w ruch!

Pierwsze, co nam podpadło to fakt, że intro "R.Racing Evolution" stara się za wszelką cenę ukazać niezwykle zaawansowany algorytm fizyczny. Skomplikowane wyliczenia, pomiary sił odśrodkowych, tunele aerodynamiczne, kosmiczne wykresy, fantazyjne strzałki zarysowujące enigmatyczne prawa fizyki - ten krótki, ale niezwykle dosadny image aż śmierdzi na odległość plastikową sztucznością oraz przesłodzoną cukierkowatością. Czy programiści z grupy In-house nie dostrzegli w swym filmiku "wprowadzającym" ani grama kiczowatości?



Intro wyznacznikiem jakości?

Z filmami wprowadzającymi bywa bardzo różnie. Czasami pokrywają się jakościowo z zawartością merytoryczną przesłania growego a czasami absolutnie nie trzymają się kupy. W tym przypadku mamy do czynienia z opcją pośrednią - oprawa wizualna nie została zretuszowana i faktycznie prezentuje się ciekawie, jednak emocje i wrażenia, jakich doznajemy podczas jazd niestety nie podnoszą tak skutecznie adrenaliny jak sama wyreżyserowana wstawka. Elementy scenerii, detale traktów, jak i sama kolorystyka zostały utrzymane na przyzwoitym poziomie. Nadwozia pojazdów, jak i ich szczegóły również zasługują na duże brawa - samochody cieszą ładnymi wizualizacjami m.in. wydechów, felg itd. Praktycznie nie ma się za bardzo, czego przyczepić w sferze graficznej! Gdy jednak zasiadamy za sterami - czar pryska niczym bańka mydlana. Po pierwszym zakręcie ma się wrażenie, że jest się doklejonym do tylniego zderzaka wozów :(. Brak dynamiczności kamery oraz jej wyolbrzymiona sztuczność pracy dość skutecznie zniechęca do jakichkolwiek drogowych wojaży. Ostatecznym wyjściem pozostaje widok "ze zderzaka" - tutaj również nie jest zbyt kolorowo, choć zdecydowanie lepiej niż w pierwszym wariancie. Po przesiadce na "front" wozu podskakuje dynamika jazdy, choć prowadzenie niektórych modeli właśnie z tego widoku - wydaje się być na granicy dobrego smaku.



Może pomoże kierownica Logitecha z ForceFeedback'iem?

Dzięki Bogu pomoże! Jazda nabiera realniejszego wymiaru - poczynamy w końcu "czuć" samochody, choć przeniesienie sił odśrodkowych na koło kierownicze wydaje się zbyt słabe. Czasami zdarza się, że niezbyt precyzyjne sygnały z pokładu zawieszeń potrafią nas skołować do tego stopnia, że pojazd zaczyna nam "tańczyć" bardziej żywiołowo niż wujek Mietek na góralskich weselach. Dodatkowe innowacje w postaci tras szutrowych, owalnych superspeedway'ów oraz odcinków specjalnie przygotowanych do walk na dystansie 1 mili - nie powalają nas na kolana. Jest dobrze, choć ma się nieodparte wrażenie, że mogło być zdecydowanie rajcowniej!



Interaktywność

Bardzo fajnym patentem jest ciągła komunikacja z naszym przywódcą duchowym (trenerem), który nagradza nas za sensowne posunięcia na torze i karci za bezmyślność oraz brawurę. Dodatkowej satysfakcji oraz adrenaliny zapewniają nam przepychanki słowne z rywalami na torze - w identyfikacji (kto akurat na nas bluźni) pomagają imiona kierowców wyświetlane nad pojazdami. Stopień zaawansowania sztucznej inteligencji konsolowych rywali również nie pozostawia wiele do życzenia! Gdy wczujecie się w dość oryginalny model fizyczny prowadzenia samochodów to dopiero wtenczas rozpocznie się prawdziwa walka. Robi się coraz ciekawiej...



Trochę ciekawych grafik i nie tylko...

Jeżeli w gąszczu naszych gorących informacji jakimś cudem umknęła Wam oficjalnie potwierdzona lista wozów to czym prędzej kliknijcie tutaj. Prócz wymienionych marek oraz modeli znajdziecie tam także piękne "zrzuty ekranowe" ukazujące sporo oryginalnych pojazdów w pełnej krasie.



Reasumując

Aspiracje "R.Racing Evolution" do pozyskiwania zacnych zaszczytów pozostały - niestety zabrakło ostatecznego szlifu, który nadałby tej grze wyrazistości oraz charakteru. Z przykrością stwierdzam, ale otrzymaliśmy papkę komercjalizmu zmieszaną z pośpiechem twórczym. Efekt jest taki, jaki jest - ładnie to wygląda, porusza się przyzwoicie, lecz w materii "gameplay" troszkę szwankuje. Wielka szkoda, gdyż zmarnowano sensowne idee oraz sporo interesujących patentów. Omówień trybu "Racine Life" możecie się spodziewać już niebawem w finalnym werdykcie - recenzji. Będzie ostro i krew się poleje...



MartineZ: Składam podziękowania za współpracę firmie Synitops (ul. Kazimierza Wlk.39, 50-077 Wrocław * tel.[0-71] 782-85-58 oraz [0-71] 788-96-99)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy