Playboy: The Mansion

Producent: Arush Entertainment

Wydawca: UbiSoft

Dystrybutor PL: Cenega Poland

Rodzaj gry: symulator

Data wydania: 24 maj 2005

Wymagania sprzętowe: PIII 800, 128 MB RAM, GeForce 2, 800 MB HDD

Cena detaliczna: 99.90 PLN

Ocena: 7/10



"Playboy" - krótkie słowo, a tak wiele skojarzeń. Niemal wszystkie one sprowadzają się jednak do jednej dziedziny, a mianowicie: erotyki. W grze zatytułowanej "Playboy: The Mansion" nie będzie inaczej, bowiem nie zabraknie zabarwienia erotycznego prawie na każdym kroku. Przyznam otwarcie, że w oczekiwaniu na ten tytuł spodziewałem się wiele, w tym także szerokiego nawiązania do popularnej serii "The Sims". Czy po wielu godzinach spędzonych nad najnowszą produkcją Ubisoftu, firmy co prawda znanej i cenionej, mogę z czystym sumieniem napisać, iż nie zawiodłem się?

Reklama

Cała akcja gry odbywa się w posiadłości założyciela magazynu Playboy - Hugh Hefnera. Co więcej - nam samym przyjdzie wcielić się w postać popularnego Heffa. Autorzy niejednokrotnie przechwalali się w informacjach prasowych tym, iż willa właściciela magazynu została jak najdokładniej odwzorowana. Czy tak jest w istocie rzeczy - trudno mi odpowiedzieć, bowiem domowych zakątków Hefnera nigdy nie zwiedzałem, tym niemniej ten wirtualny dom w niewielkim stopniu przypomina pałac rozpusty, sesji zdjęciowych oraz nieustannych balang (budynek składa się z parteru oraz pierwszego piętra, a pokojów nie ma zbyt wiele). W pewnym jednak stopniu możemy przyczynić się do tego, aby ta wirtualna wizja nieco bardziej odpowiadała rzeczywistości. Żeby tak jednak było, trzeba przejść niemałą drogę, bowiem zaczynamy praktycznie z pustym portfelem.



Aby odnieść sukces na rynku, będziemy musieli sprawdzić się w roli menadżera, ekonomisty oraz speca od wizerunku. Powód jest bardzo prosty: jedyną formą zarobku w grze jest jak najlepsza sprzedaż miesięcznika. A to, co się w nim znajdzie, zależy wyłącznie od nas. Owszem, analitycy dostarczą najnowszych informacji na temat tego, co powinno znaleźć się w najbliższym numerze, ale my mamy głos decydujący. Tym niemniej - prócz tekstów traktujących na różne tematy (np. sport, seks, muzyka) potrzeba również znaleźć atrakcyjne kobiety na rozkładówkę oraz sesję zdjęciową. Sposób na poszukiwania jest bardzo prosty, a właściwie jeden: wystarczy zorganizować imprezę i zaprosić na nie gości, najlepiej jak najbardziej znanych (ich popularność jest ukazywana w formie gwiazdek obok nazwiska). Co prawda nie spodziewajmy się, że - zwłaszcza na początku - naszą willę odwiedzać będą "grube ryby" showbiznesu. Najpierw trzeba zacząć od małych zdobyczy po coraz większe. Kontakty warto jednak nawiązywać ze wszystkimi, bowiem nigdy nie wiadomo, kiedy dana osoba może okazać się przydatna. Wszelkie rozmowy przeprowadzane są na wzór znany z "Sims'ów". Liczne pogawędki towarzyskie prowadzą do zacieśniania przyjaźni, natomiast flirty czy intymne rozmowy skłaniają do... seksu. Po dłuższym obcowaniu z jedną kobietą zaistnieje możliwość, aby została ona naszą dziewczyną. Wtedy automatycznie wprowadza się do posiadłości. Natomiast osoby będące naszymi przyjaciółmi mogą w każdej chwili wpaść w odwiedziny lub po prostu przyjechać na nasze wezwanie.



Aby pismo dobrze się sprzedawało, nie wystarczy jedynie zorganizować balangę i zaprosić najznamienitsze osoby. Ażeby numer wyglądał przyzwoicie, należy zatrudnić zdolnego fotografa oraz utalentowanego dziennikarza, którzy zadbają o wartość merytoryczną gazety. Gdy magazyn będzie się coraz lepiej sprzedawał, a nasz portfel stale przybierał na wadze - pojawi się okazja, aby zadbać o wizerunek mieszkania. Na samym początku za wiele atrakcji w nim nie ma, jednak autorzy przygotowali dosyć bogaty asortyment przedmiotów, którymi możemy unowocześnić willę. Nie nastawiałbym się jednak na to, że znajdziemy tam tyle rzeczy, co we wspomnianej wcześniej serii "The Sims". Owszem, jest to swojego rodzaju nawiązanie do produktu firmy Maxis, tym niemniej w "Playboy: The Mansion" wygląda to o wiele ubożej. Co prawda wyposażenie kuchni nie jest nam wcale do niczego potrzebne, ale gadżetów elektronicznych - mimo wszystko - nieco brakuje. Oprócz dokupywania przedmiotów można zawsze wcielić się w budowniczego i podzielić duże salony na kilka mniejszych pokoi, pomalować ściany, zmienić podłogę itp.



Wypadałoby napisać co nieco odnośnie trybów zabawy. Tak więc do dyspozycji mamy tak zwaną grę "wolną", czyli zabawę bez żadnych z góry wytyczonych celów (świetnie nadaje się do treningu) oraz tryb misji, które musimy wykonać. Po dobrym wykonaniu zadań możemy otrzymać nagrodę, która umożliwi dostęp do archiwum Playboy'a! Będziemy mogli przeczytać archiwalne teksty, biografie oraz pooglądać zdjęcia playmates zarówno z lat 70., jak i czasów nam współczesnych.



Warto byłoby nadmienić słów kilka na temat poziomu erotyki, który w grze występuje. Cóż - osoby poszukujące mocnych wrażeń seksualnych powinny sobie tę grę odpuścić. Owszem, nie zabraknie erotycznych aktów miłości, ale nie zostały one przedstawione z największymi detalami, toteż wiele osób może poczuć się rozczarowanych. No cóż - powiedzmy sobie szczerze, że gdyby produkt ten ociekał zewsząd seksem, to grono odbiorców znacznie by się uszczupliło, a niewykluczone, że w niektórych krajach całkowicie zakazano by sprzedaży. W ten sposób gra napędzałaby dochody tylko osobom rozprowadzającym gry nielegalnie. Najlepsze widoki z całej gry są podczas sesji zdjęciowej z kandydatkami na rozkładówkę oraz okładkę. Wcielamy się wtedy w fotografa i pstrykamy 24 zdjęć. Ubiór modelki zależy tylko i wyłącznie od naszej inwencji. Możemy przyodziać ją w wiele kusych wdzianek, bransoletki, kolczyki, okulary czy buty. Ale równie dobrze możemy w ogóle jej nie ubierać... za wyjątkiem majteczek. W każdym razie pole do popisu jest bardzo szerokie, a nasz gust zostanie doceniony bądź niedoceniony przez czytelników.



Od strony technicznej gra prezentuje się średnio. Grafika, powiedzmy sobie szczerze, najwyższych lotów nie jest (oprócz tego, iż jest żywcem wzięta z "Simsów"). Tekstury oraz animacje pozostawiają momentami bardzo wiele do życzenia. Co prawda wszystko wygląda nader przyjemnie dla oka, ale twórcy nie pozbyli się paru usterek, które potrafią uprzykrzyć życie. Co do muzyki - należą się szczere pochwały. Przede wszystkim jest bardzo różnorodna (od jazzu po rock) i momentalnie wpada w ucho. Na pewno w bardzo dużym stopniu umila zabawę.



Za lokalizację odpowiada firma Cenega. Chwała im, iż namówili do współpracy Annę Przybylską, popularną Marylkę ze "Złotopolskich". Nie usprawiedliwia to jednak niezgodności tekstu mówionego z pisanym. Błędy są czasami bardzo rażące, bowiem - przykładowo - tekst pisany informuje, iż wyjazd na warsztaty fotograficzne kosztuje 10 000 dolarów, natomiast narrator mówi o sumie o połowię mniejszej. Literówek i tym podobnych błędów nie wychwyciłem.



Ogólnie rzecz biorąc gra jest przeznaczona stricte dla miłośników miesięcznika Playboy. Zabawa jest przyjemna, jednak tak naprawdę jest to przyjemność na kilka godzin. Po ich upływie gra się nudzi i nie pozostaje nic innego, jak zająć się czymś innym. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby po pewnym czasie wrócić ponownie do świata Hefnera. I takie rozwiązanie byłoby w tym wypadku najlepsze, bowiem "Playboy: The Mansion" można uznać za świetny przerywnik między ambitniejszymi zajęciami.



Janek

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Guardian | symulator | dystrybutor | wydawca | playboy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy