Neo Contra - PS2

Producent: Konami

Wydawca: Konami

Dystrybutor PL: CD Projekt

Platforma: PlayStation 2

Gatunek: akcja / strzelanina

Ilość graczy: 1-2

Wykorzystuje: kartę pamięci

Data wydania PL: 3 marca 2005

Ocena: 6/10


"Contra" to jedna z tych gier, w które długimi godzinami grało się w czasach, gdy na rynku panowały ośmiobitowe konsole. Mnóstwo strzelania, wysoki poziom trudności i ogromne pokłady miodu, szczególnie w przypadku kooperacji z drugim graczem, to cechy, które sprawiły, że mieliśmy do czynienia z hitem. Teraz seria powraca, pod postacią "Neo Contry".

Reklama



I już pierwszy kontakt z grą bardzo pozytywnie nastawia do zabawy, a to dzięki niezwykle dynamicznemu wprowadzeniu. Para głównych bohaterów demoluje dosłownie wszystko, co staje jej na drodze. Nie brakuje efektownych wybuchów, wariującej kamery i ostrej, szybkiej muzyki. Sporą przyjemność sprawia samo oglądanie cudów, jakie wyprawiają obaj panowie - z łatwością rozprawiają się z kolejnymi hordami przeciwników, omijają wszelakie niebezpieczeństwa, balansując przy tym na krawędzi, będąc wciąż o milimetr przed goniącą ich śmiercią. Brzmi bardzo dobrze, prawda?


Po takim wprowadzeniu każdy rzuciłby się czym prędzej do grania i naturalnie tak też było w moim przypadku. Niestety, bardzo szybko okazało się, że sama rozgrywka nijak ma się do wspaniałego intro. Pominę już opis tego, że przez proste menu, w którym przygrywa zagrzewająca do walki muzyka, przebiłem się w oka mgnieniu. Wystarczyło wybrać tryb gry (dla jednego bądź dwóch graczy), jeden z trzech rodzajów ekwipunku (karabin, wyrzutnia min oraz wyrzutnia rakiet; albo karabin, shotgun i miotacz ognia) skutecznego na różne dystanse, a następnie rozpocząć zabawę. Nie będę też wspominać o fabule, gdyż jest ona szczątkowa i zupełnie nieistotna. Tak, tego nie zrobię, a skupię się po prostu na tym, co najważniejsze, czyli na rozgrywce.



W "Neo Contra" teren działań pokazany został w ujęciu izometrycznym. Wszystko oczywiście jest w pełni trójwymiarowe, ale nie da się obracać kamery, ani w jakikolwiek inny sposób zmienić jej ustawienia (na przykład poprzez zbliżenie). Trzeba się przyzwyczaić do tego, jak dużo (bądź mało) widać na ekranie. Cóż, czasem to przeszkadza, szczególnie gdy nie widać co groźniejszych przeciwników stojących tuż za "krawędzią". Postacią porusza się analogową gałką, co również trochę przeszkadza, bo utrudnione jest przez to celowanie. Zbyt ciężko odpowiednio ustawić linię strzału i nieraz musiałem wycofywać się, tak by w bezpiecznej odległości namierzyć przeciwników. Na szczęście można bohatera zablokować tak, aby stał w miejscu - gałką wskazuje się wtedy kierunek strzelania. Czasem się to przydaje, ale również raczej z większej odległości. Można też płynnie schodzić z linii strzału przy jednoczesnym trzymaniu wroga na celowniku, a także próbować uniku, ale z niezrozumiałych przyczyn, po jego wykonaniu postać na chwilę zamiera stając się przez to podatna na ciosy.



Zadyma jest naprawdę konkretna. Zewsząd na ekran wypadają przeciwnicy różnego rodzaju - są żołnierze z bronią białą, z pistoletami, z karabinami, z tarczami, zza których oddają morderczą serię, czy też z wyrzutniami rakiet. Do tego czołgi, helikoptery, poduszkowce, inne pojazdy latające. Nie mogło zabraknąć mechów - ogromnej chmary mięsa armatniego, która na całe szczęście nie wykazuje większej inteligencji. Zapas naboi nigdy się nie kończy, podobnie z rakietami i całą resztą amunicji, i tak bez obaw o pusty magazynek można śmiało wybijać kolejne zastępy przeciwników, pamiętając przy tym, że nie wolno zostać ani razu trafionym, a nawet dotkniętym przez wroga, bo oznacza to śmierć bohatera. Trzeba więc odpowiednio lawirować między lecącymi w stronę gracza pociskami. Oczywiście w środku i na końcu każdego poziomu czeka na gracza zły i koniecznie brzydki (i głupi) boss. Nie są to jakoś specjalnie trudni przeciwnicy, ale wytrzymują sporo strzałów i zadają spore obrażenia. Można się przyczepić do ich wyglądu - nie wiem komu podobają się na przykład takie czerwie z dziecięcymi głowami.



Sama zabawa to nie tylko radosne bieganie i strzelanie. Dla uatrakcyjnienia rozgrywki autorzy dorzucili etap, w którym bohater walczy siedząc na grzbiecie pędzącego, zmutowanego zwierzęcia, czy też pojedynek w powietrzu, ale prawda jest taka, że grę można skończyć w kilka godzin. Nie jest ona ani specjalnie trudna, ani wymagająca i dlatego raczej nie trafi pod domowe strzechy - chyba, że ktoś się zdecyduje na wypożyczenie.



Muzyka i dźwięki w "Neo Contra" przywodzą na myśl czasy ośmiobitowców - ciężko to opisać słowami, trzeba to po prostu usłyszeć. Brzmi to tak jakby stare popiskiwanie zostało przeniesione do tej gry i lekko podciągnięte do standardów XXI wieku. Ważne, że jest dynamicznie i świetnie pasuje to do staroszkolnego klimatu gry. Porządnie nagrane zostały odgłosy, jakie wydają się z siebie bronie. Co prawda są to futurystyczne pukawki, ale nikt nie pomyli dźwięku wystrzałów pistoletu laserowego z wyrzutnią rakiet.



Trochę mieszane uczucia mam w kwestii oprawy graficznej. Bardzo dobrze prezentują się wszelkie wybuchy, wszystko śmiga szybko jak należy, bez najmniejszych chrupnięć animacji. Niestety, w ogólnym rozrachunku grafika wypada przeciętnie - mało detali, proste projekty poziomów, przeciętnie wyglądający bossowie. No i raczej poskąpiono postaciom polygonów. Maleńkie ludziki w kolorowych zbrojach trzymający ledwo widoczne bronie. Cóż, sporo w tej grze uproszczeń, a poza tym brakuje trochę masakrujących gałki oczne efektów świetlnych. Szkoda, można było postarać się o bardziej efektowną oprawę.



"Neo Contra" to pozycja raczej dla fanów czekających wiele lat na kolejną grę z serii. Niestety, nie jest już aż tak wesoło jak kiedyś - za łatwo, za szybko, zbyt krótko się tę grę kończy. Do tego daleko tej pozycji do miana chociażby pięknej. Nie pomaga też tryb kooperacji - wtedy zabawa staje się naprawdę łatwa. Krótko mówiąc jest to idealna pozycja do wypożyczenia. Na jeden wieczór.



Vento

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy