Producent: Rage Software
Wydawca: Rage Software
Dystrybutor PL: Cenega Poland
Gatunek: Strzelanina FPP
Data wydania PL: 9 sierpień 2002
Wymagania sprzętowe: PIII 700 MHz, 256 MB RAM, CD-ROMx4, karta dźwiękowa zgodna z DirectX 8.0, akcelerator 3D zgodny z DirectX 8.0 z min. 32 MB pamięci, Windows 95/98/2000/ME/XP
Cena detaliczna: 99 PLN
Ocena: 6.5/10
Myślę, że zgodzicie się, kiedy powiem, że dodawanie pojazdów do tradycyjnych shooterów jest świetnym pomysłem. Nie wszyscy pamiętają, bądź wiedzą, że prototypy pojawiły się znacznie wcześniej. Pomysł był świetny, tylko, że pojawiły się problemy techniczne. Nie tak łatwo było wsadzić samochody do "pieszych" gier. Pojawiło się mnóstwo błędów, które sprawiły, że producenci porzucili ten patent. Przerwa trwała jakiś czas, aż wreszcie znaleźli się odważni ludzie, którzy porwali się na to wyzwanie. Na pewno pamiętacie takie gry jak Red Faction czy C&C: Renegade. Tam wprowadzono pojazdy i wreszcie udało się tak zgrać wszystkie elementy, że gry zaczęły się podobać. Nie mówię, że są idealne, ale o niebo lepsze niż pierwsze przymiarki.
Kolejną próbą kompilacji shootera i pojazdów jest niedawna produkcja firmy Rage, nosząca tytuł Mobile Forces. Dzięki podrasowanemu enginowi Unreala udało się uzyskać bardzo dobry efekt. W sumie można go uznać za swego rodzaju sukces i argument, iż można i warto tworzyć gry tego typu.
Mam nadzieję, że panuje pełna jasność i nikt nie oczekuje od Mobile Forces połączenia strzelaniny i samochodówki. Pierwszy element, czyli strzelanka jest jak najbardziej hardcorowy. Jednak jazda samochodem jest niezbyt realistyczna. Można ją porównać do trybu "arcade" znanego z niektórych gier samochodowych. Fizyka jazdy jest momentami zupełnie absurdalna, ale gra mimo wszystko raczej dzięki temu zyskuje niż traci, gdyż znacznie wzrasta dynamika zabawy. Na taki stan rzeczy wpływ ma także kilka innych czynników. Przede wszystkim pojazdy można uszkodzić lub całkowicie zniszczyć. Można też przestrzelić opony, co sprawia, ze kierowca traci panowanie nad maszyną, która zazwyczaj kończy swą podróż efektowną wywrotką. Jeśli się przyłożycie samochód można zniszczyć nawet jednym strzałem. Warunek to precyzyjne trafienie w korek od zbiornika z paliwem. To wcale nie jest takie proste i możliwe, że nigdy nie uda się Wam wykonać tej sztuczki, ale to żaden powód do wstydu ani płaczu. Jedyną bronią, która bezproblemowo radzi sobie z praktycznie każdym pojazdem jest wyrzutnia rakiet. Ta załatwia sprawę skutecznie i raz na zawsze. Jeżeli pojazd jedzie dość wolno, będziecie mieli możliwość wskoczyć do niego i załatwić kierowcę.
Do naszej dyspozycji oddano 4 bardzo zróżnicowane pojazdy. Są to:
Arsenał nie jest szczególnie bogaty ani oryginalny. Mamy siedem sztuk broni: nóż, pistolet, karabin maszynowy, strzelba (dwururka), karabin snajperski, ciężki karabin maszynowy i wyrzutnia rakiet. Do tego cztery drobiazgi w postaci granatów, min, opancerzenia i adrenaliny, która w Mobile Forces pełni rolę apteczki. Pistolet, karabin maszynowy, karabin snajperski i wyrzutnia rakiet pozwalają na używanie ich w dwóch trybach, za które odpowiadają lewy i prawy przycisk myszy.
Zadbano żeby nie było nam za dobrze. Wynikiem tej troski jest fakt, że nie możemy zabrać wszystkich broni jednocześnie. Plecak ma ograniczoną pojemność. CKM jest tak duży, że oprócz niego mieści się jedynie nóż bądź pistolet.
Podejrzewam, że najczęściej w użyciu będzie karabin maszynowy, gdyż w porównaniu z innymi broniami jest najbardziej wydajny. Pojedyncze trafienie ze snajperski nie załatwia sprawy i aby położyć przeciwnika potrzeba cztery lub nawet pięć strzałów. Niezbyt to realistyczne, ale cóż. Z kolei CKM jest o tyle kłopotliwy, że aby go używać niezbędne jest uprzednie rozstawienie stojaka. To niestety zajmuje sporo czasu, a przy okazji zdążymy kilka razy oberwać.
To, co uderza już na początku to okazałe menu. Głównie za sprawą rodzajów rozgrywki. Rzeczywiście jest ich niezwykle dużo, a niektóre to ciekawe pomysły, jakich jeszcze nie było. Idąc po kolei są to:
- deathmatch: znana wszystkim sprawa i nie ma, co tłumaczyć.
- deathmatch drużynowy: to samo tylko "kupą, mościpanowie!"
- detonacja: fajna rzecz. Cała drużyna ma na szyjach wybuchowe obroże. Jeśli przeciwnikowi uda się odnaleźć specjalny klucz i umieścić go w detonatorze wszyscy stracą głowy.
- rozpruwanie sejfu: też nie głupie. Obrona własnego sejfu i jednoczesne próby dobrania się do podobnego stojącego w bazie wroga. W sumie podobne do zdobywania flag.
- przechwytywanie przyczepy: bardzo interesująca opcja. Gdzieś na poziomie zaparkowano Hummę z przyczepą, na której zainstalowano konkretnych rozmiarów bombę. Po przechwyceniu tego pojazdu trzeba dojechać nim do bazy wroga. Później już tylko BUM!!!
- utrzymanie: docieramy do określonego punktu na mapie i uruchamiamy odliczanie czasu. Od tej chwili musimy bronić tego miejsca za wszelką cenę i nie pozwolić przeciwnikowi na przełączenie go na jego korzyść. Bardzo dynamiczna rozgrywka. Sytuacja zmienia się błyskawicznie.
- kapitanowie: upoluj kapitana wrogiej drużyny i jednocześnie ocal swojego.
- zdobywanie flagi: wiadomo, o co chodzi.
Wszystkie osiem typów rozgrywki są dostępne na każdym z jedenastu poziomów gry, jakie zafundowali nam twórcy programu. Trzeba przyznać, że większość z nich to potężne lokacje. Wszystkie mają podobną konstrukcję, czyli dwie bazy, położona centralnie strefa niczyja i system skomplikowanych, długich dróg, zaułków i innych elementów, które świetnie nadają się do zastawiania pułapek i walki. Zazwyczaj mapy są tak olbrzymie, że najlepiej przemierzać je przy użyciu jakiegoś pojazdu. Mobile Forces został przygotowany na enginie z Unreala. Ten silnik nie jest najnowszy, ale widać, że wyciśnięto z niego wszystkie soki. Otoczenie jest wielkie, a tekstury są dość szczegółowe, choć zdarzają się drobne niedociągnięcia. Za to postacie są wykonane bardzo ładnie i z troską o szczegóły. Rozgrywka toczy się w zróżnicowanych i oryginalnych sceneriach, jak choćby lotnisko pasażerskie, wielopoziomowy parking, niesamowicie rozległe doki, złomowisko, stacja pomp, stacja arktyczna z uwięzioną w centrum łodzią podwodną, okolice kolejki górskiej, tartak, nabrzeże i miasteczko żywcem wyjęte z Dzikiego Zachodu.
Niestety o oprawie dźwiękowej nie mogę wyrażać się równie pochlebnie. Wykonano ją na bardzo przeciętnym poziomie. Szczególnie wnerwiające są dźwięki wystrzałów, które brzmią nierealistycznie, a warkot silników jest identyczny we wszystkich pojazdach. Także głos wydający nam komendy raczej jest wrzaskiem niż spokojnym wokalem dowódcy.
Tryb dla pojedynczego gracza to w zasadzie seria pojedynków z botami. Ich inteligencja jest na dobrym poziomie, ale nie zachwycająca. Zdarza się, że wyłażą pod lufę jak kaczki. Boty potrafią kierować pojazdami, a także nieźle radzą sobie w roli pasażerów i dość sprawnie ostrzeliwują przeciwników. Z poziomu na poziom ich umiejętności i poziom inteligencji wzrasta. Rozgrywki tego typu są dość dużym wyzwaniem, ale nie są długie.
Prawdziwe oblicze Mobile Forces można poznać dopiero grając na multiplayerze. Jeśli uda się Wam znaleźć dobry serwer ze stabilnym połączeniem i wystarczającą ilością chętnych do gry, Mobile Forces rzeczywiście błyszczy. Gra posiada wbudowaną przeglądarkę i z tego, co udało mi się wypatrzyć to w sumie dostępnych jest 10 do 15 czynnych serwerów. Niestety często zdarza się, że świecą pustkami i pozostaje nam jedynie rozgrywka z komputerem w roli przeciwnika. Szkoda, bo mapy Mobile Forces są wręcz stworzone do gry z udziałem wielu ludzi. Pozwala na to przede wszystkim ich rozmiar. Nigdy nie panuje na nich tłok i przeciwnicy nie wpadają na siebie.
W zasadzie Mobile Forces jest grą sytuującą się w środku peletonu podobnych produkcji i nie wybija się niczym szczególnie oryginalnym. Pojawia się też kilka wspomnianych wyżej niedoróbek. Wydaje mi się, że najlepiej polecić ją ludziom, którzy mają bezproblemowy dostęp do Internetu, bo tam faktycznie panuje dobra zabawa.
Nie chcę tej gry jednoznacznie przekreślić. Jest w niej kilka rzeczy, które mogą się podobać, ale nie są na tyle powalające i przebojowe, aby dać grze prawdziwego "kopa". Szkoda też, że nie pomyślano o troszkę niższej cenie, bo 99 złotych to trochę sporo i znowu zarabiać będą piraci.
Hitman